Reeksport samochodów, czyli pompowanie krajowych statystyk

​W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2014 r., od stycznia do sierpnia, zarejestrowano w Polsce 221,5 tys. nowych samochodów osobowych, aż o 30 tys. więcej niż w tym samym okresie roku poprzedniego.

 Można rzec: nareszcie! Nareszcie po latach stagnacji na rodzimym rynku motoryzacyjnym obserwujemy ożywienie, i to tak znaczące. Oczywiście od razu pojawia się pytanie, ile z tych aut zostało zakupionych przez cudzoziemców (a konkretnie przez wyspecjalizowane w tym procederze międzynarodowe grupy)  i, po zaopatrzeniu na chwilę w polskie "blachy", a więc tym samym podpompowaniu krajowych statystyk sprzedaży, natychmiast wyjechało za granicę? I tu jednak są powody do optymizmu, bowiem według wiarygodnych danych, do których udało się nam dotrzeć, reeksport samochodów osobowych maleje.

Reklama

Zarówno pod względem udziału procentowego w ogólnej sprzedaży, jak i liczony w sztukach. O ile między styczniem, a sierpniem 2013 r. na każdych 100 kupionych  w Polsce aut w świat wędrowało 13, to obecnie tylko 9.

We wspomnianym okresie 2014 r. reeksport na poziomie przekraczającym 1000 aut odnotowało 7 marek. Liderem jest Skoda, ale na drugim miejscu widnieje - i tu zaskoczenie - Dacia. A dalej: Volkswagen, Renault, Ford, Seat i Peugeot.   Odwiedzający krajowe salony zagraniczni  przedsiębiorcy, którzy  parają się tego typu procederem wyraźnie rzutują na ogólne wyniki sprzedaży każdego z wymienionych producentów.

Jednak dla żadnego z nich reeksport nie ma tak ogromnego znaczenia, jak właśnie dla Dacii. Wręcz decyduje o jej bardzo wysokiej, dziewiątej pozycji wśród najpopularniejszych marek w naszym kraju.

Z drugiej strony warto zauważyć, że są firmy, dla których ta forma sprzedaży niemal zupełnie się nie liczy. Należą do nich marki japońskie, ale także na przykład Fiat.

Prawdziwym przebojem wśród obcokrajowców, kupujących nad Wisła fabrycznie nowe samochody jest, uwaga, Dacia Duster, która wyprzedza w rankingu najpopularniejszych modeli Volkswagena Golfa i Skodę Octavię. Za nimi  uplasowały się dwa produkty Renault: Clio i Captur. 

Wpływ na wielkość reeksportu ma polityka cenowa producentów aut, aktualny kurs walut oraz sytuacja gospodarcza w poszczególnych krajach Europy. Każde osłabienie złotego wobec euro skutkuje relatywnym spadkiem cen towarów i usług na lokalnym rynku, skłaniając  do przyjazdu do Polski na zakupy; także zakupy samochodów.  Pojazdy te wywożone są z naszego kraju całymi lorami.

Porównaliśmy ceny dwóch najchętniej kupowanych u nas przez obcokrajowców modeli aut (bez uwzględnienia ewentualnych promocji i rabatów). I tak najtańsza Dacia Duster kosztuje w Polsce 39 900 zł, czyli - przy kursie 4,15 zł za 1 euro - około 9 615 euro. W Niemczech za najtańszego Dustera (przy takiej samej specyfikacji) trzeba zapłacić 10 690 euro, w Austrii 11 990 euro, a na Słowacji 9 900 euro. Ceny rumuńskiego SUV-a w wersji z napędem 4x4 w Polsce zaczynają się od równowartości 13 570 euro (Ambiance 1.6 16V 105 KM). Trochę taniej jest na Słowacji (12 790 euro za pojazd z takim samym silnikiem i podobnym wyposażeniem), ale w Niemczech już wyraźnie drożej (15 690 euro). W Austrii Dustera 4x4 można kupić tylko z silnikiem Diesla, co kosztuje co najmniej 17 190 euro.

Najtańszy Volkswagen Golf kosztuje w Polsce 61 790 zł, czyli równowartość 14 900 euro (model trzydrzwiowy w wersji Trendline, z silnikiem 1.2 TSI 85 KM, skrzynia pięciobiegowa; kurs 4,15 zł za 1 euro). Za takie samo auto w salonie VW w Niemczech zapłacimy 17 325 euro, a w Austrii 18 440 euro. Na tym tle bardzo korzystnie wypada oferta Volkswagena na Słowacji, gdzie nowy VW Golf 1.2 TSI 85 KM, i to w wersji pięciodrzwiowej, kosztuje jedynie 14 090 euro.

2 500 euro różnicy w cenie może być wystarczającą zachętą dla mieszkańca Berlina, by zamiast kupować auto u siebie wybrać się po nie do Zielonej Góry, Szczecina czy Poznania. I tu kolejne zaskoczenie. Wydawałoby się, że pod względem reeksportu aut powinny przodować województwa graniczące z Niemcami. Nic z tego, okazuje się, że najwięcej samochodów obcokrajowcom sprzedaje się w Mazowieckiem i Śląskiem.        

Jak jednak twierdzą eksperci z branży motoryzacyjnej, indywidualni klienci, ciułacze zainteresowani możliwością zaoszczędzenia paru groszy to jedynie margines. Zdaniem wtajemniczonych reeksportowy biznes zdominowali hurtownicy, którzy krążą po Europie i, korzystając z dobrodziejstw wspólnego rynku oraz różnic cen w poszczególnych krajach, szukają okazji. Kupują samochody masowo, wywożą je, "naturalizują" i sprzedają z zyskiem nabywcom, nie mającym najczęściej w ogóle pojęcia, skąd tak naprawdę pochodzi ich nowe auto.

 Bywa też, że rzeczywistym celem reeksportu jest wyłudzenie zwrotu podatku VAT. Szacuje się, że budżet państwa może tracić na takim procederze kilkaset milionów złotych rocznie. Kilka miesięcy temu prokuratura otrzymała akta z prowadzonego przez ABW śledztwa w sprawie jednej z takich afer.       

 EGZAMIN NA PRAWO JAZDY NA KAŻDĄ KATEGORIĘ MOŻESZ ZDAĆ U NAS. KLIKNIJ TUTAJ

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy