Polski rząd się ośmiesza!

"Obserwowane trudności na rynku pasz i energii postuluje się rozwiązać w najbliższej przyszłości przez działania nieinwestycyjne i niskonakładowe. Tak więc pierwszą decyzją będzie wstrzymanie produkcji mięsa na okres trzech lat".

Poznajecie? Tak tow. Winnicki wypowiadał się w Dzienniku Telewizyjnym w filmie "Alternatywy 4", tłumacząc kolejny idiotyczny pomysł "towarzyszy wyczulonych na społeczne problemy" na naprawę innego idiotycznego pomysłu "patriotycznych towarzyszy", zrodzonego z kompletnego idiotyzmu "towarzyszy, co wiedzą lepiej".

Trudno nie mieć takich skojarzeń, gdy słucha się wyjaśnień polskiego Ministerstwa Finansów na temat przyczyn wprowadzenia kolejnej podwyżki podatku akcyzowego - tym razem na samochody z silnikami o pojemności skokowej większej od 2000 cm3. Chodzi otóż podobno o "redukcję skutków społecznych kryzysu dla najsłabszych warstw społecznych". W tym celu nakłada się dodatkową daninę na "najbogatsze warstwy społeczne, bo tylko ci ludzie nabywają samochody z silnikami o pojemności większej od dwóch litrów" - bo to samochody luksusowe.

Cóż za chory bełkot! W związku z takimi idiotycznymi, a pokrętnymi wypowiedziami, mam kilka pytań do polskiego rządu.

- Komu Volkswagen dał ogromną łapówkę, żeby wykończyć na polskim rynku Toyotę? Bo np. typowe auto służbowe w całej Europie, VW Passat z silnikiem 2.0 TDI o mocy 170 KM (średnie spalanie 5,8 l ON/100 km, emisja CO2: 153 g/km), obłożony jest akcyzą w wysokości 3,1% i kosztuje ok. 95 tys. zł. Jego rywala w tej klasie, Toyotę Avensis 2.2 D4-CAT o mocy 177 KM (identyczne spalanie i emisja, ta sama wielkość i wyposażenie) okłada się jednak 18,6-procentową akcyzą. W efekcie Toyota kosztuje o 18 tys zł więcej. Na wypadek, gdyby ktoś nie wyczuwał różnicy: Toyota jest tu ewidentnie samochodem luksusowym.

- Kto wziął pieniądze od BMW za wykończenie na polskim rynku Mercedesa? Bo obie marki proponują dziś fenomenalne, niesłychanie ekologiczne silniki czterocylindrowe biturbo o mocy 204 KM, zużywające średnio ok. 5-5,2 l ON/100 km (imponująco niska emisja CO2 ok. 140 g/km), ale jeden jest większy od drugiego o niecałe 200 cm3 (Mercedes), więc auta z tym ciut większym silnikiem będą droższe od tych z mniejszym o jakieś 35-40 tysięcy zł. Jak rozumiem, Mercedes jest bardziej luksusowy od BMW.

Reklama

- Czy jednak bardziej luksusowe od BMW - np. od modelu 520d - są także Honda Civic i Toyota Auris (kompakty!) z silnikami wysokoprężnymi? Bo BMW 520d - 177-konna limuzyna klasy wyższej (typowe auto ministerialne w Polsce) obłożone jest akcyzą 3,1-procentową, a 177-konna Toyota 2.2 i 140-konna Honda Civic - 18,6-procentową!

To jest, proszę wysokiego sądu, kompletna paranoja! Znaczy się emeryt Kowalski, który chce jeździć niewielkim, ekologicznym, oszczędnym samochodem klasy miejsko-rodzinnej, jest godnym najwyższego obrzydzenia milionerem, którego trzeba zmusić metodami administracyjnymi, żeby się dzielił z "najsłabszymi warstwami społecznymi". Bo on - emeryt - jest z tych najsilniejszych warstw.

Może trzeba by wprowadzić dodatkowy podatek np. na samochody w kolorze czarnym - jest elegancki, a więc na pewno kupowany przez odrażających bogaczy? Czy polskie władze w ogóle wiedzą, o czym mówią? Ja wiem, że nie muszą się znać na samochodach - ale liczyć, do ciężkiej cholery, trzeba umieć, szczególnie w komisjach sejmowych ds. gospodarczych i finansowych oraz w Ministerstwie Finansów. Za jednym zamachem upieprza się trendy do nabywania niebywale ekologicznych turbodiesli tylko dlatego, że jakiś pajac usłyszał kiedyś, że duży silnik jest równoznaczny z luksusowym samochodem!

Problem z takimi wyliczankami jest w Polsce tym bardziej palący , że pod maskami dwóch wspomnianych tu modeli Toyoty pracują silniki wytwarzane w... polskiej fabryce Toyoty w Jelczu. Po spadku popytu na jej znakomite, ultraekologiczne produkty trzeba będzie zwolnić połowę pracowników. No nic, właśnie dla tych zwolnionych Ministerstwo Finansów tworzy "Rezerwę Solidarności", na którą wpłacane będą pieniądze z wyższej akcyzy na samochody...

Taaaak, zakaz produkcji mięsa rzeczywiście likwiduje wiele problemów. Ale ile problemów zlikwidowałby zakaz tworzenia praw przez ludzi nie mających pojęcia o rzeczywistości? Nawet jeśli są "towarzyszami wyczulonymi na społeczne problemy", "patriotycznymi towarzyszami", a szczególnie "towarzyszami, którzy wiedzą lepiej"!

Maciej Pertyński

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: emisja | samochody | polski rząd | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy