Podatek od aut służbowych. Bogaci zarobią, biedni stracą

Zmiana zasad rozliczania podatku od aut służbowych okazuje się być korzystna, ale tylko dla najlepiej zarabiających - wynika z wyliczeń firmy Grant Thornton. Prezes dużej firmy może zyskać dzięki niej kilka tysięcy złotych, a szeregowy pracownik nawet stracić.

Z początkiem tego roku w życie weszły zmiany dotyczące rozliczania podatku od użytkowania przez pracowników samochodów służbowych do celów prywatnych. Nowelizacja przepisów powstała przy okazji tzw. czwartej transzy deregulacyjnej.

Zgodnie z przepisami wprowadzono ryczałt kwotowy dodatkowego przychodu pracownika, który jest związany z prywatnym wykorzystaniem służbowego auta, a jego wysokość uzależniona jest od pojemności silnika samochodu. Pracownik używający służbowego auta do celów prywatnych musi doliczyć do swojego przychodu kwotę 250 zł, jeśli samochód ma pojemność silnika do 1600 cm sześc. Jeśli natomiast jest ona większa, do przychodu trzeba doliczyć 400 zł miesięcznie.

Reklama

Senior menedżer w dziale doradztwa podatkowego Grant Thornton Małgorzata Samborska uważa, że ustawodawca, doprecyzowując i ujednolicając przepisy, wykonał krok w dobrą stronę. "Dotychczasowe rozliczanie podatku od samochodów służbowych było bardzo niejasne i dawało pole do ogromnej, subiektywnej interpretacji - zarówno ze strony podatników, jak i organów skarbowych. Rozwiązanie, które wybrał ustawodawca, jest jednak dość zaskakujące" - oceniła.

"Wydaje się, że bardziej racjonalne byłoby powiązanie ryczałtu z wartością samochodu, a nie z wielkością silnika" - dodała.

Z szacunków firmy doradczej Grant Thornton wynika bowiem, że na nowych przepisach w największym stopniu korzystają pracownicy o wysokich dochodach, np. prezesi dużych firm. Z kolei pracownicy o niskich zarobkach, jak np. przedstawiciele handlowi korzystający z wysłużonych aut, na zmianach tracą, gdyż muszą płacić więcej, niż płacili dotąd.

"Niezależnie od tego, jakim sposobem rozliczał dotąd swój samochód prezes dużej korporacji, podatek wyliczony według metod akceptowanych przez Ministra Finansów byłby niemały" - wskazała Samborska.

Jak tłumaczyła, jeśli jeździł on służbowym Audi Q7 wartym 320 tys. zł, to miesięczny koszt wypożyczenia takiego auta sięga ok. 9 tys. zł. Jeśli założymy, że tylko w 1/3 wykorzystywane było ono do celów prywatnych, to wartość zmniejsza się nam do ok. 3 tys. zł, które doliczane były dotychczas do jego przychodu. Ekspertka Grant Thornton wskazała, że podobną wartość otrzymywano stosując metody 1 proc. wartości samochodu.

"Obecnie jednak, według nowych przepisów, dodatkowy dochód takiej osoby to już tylko 400 zł. Jeśli więc przyjąć stawkę podatkową PIT na poziomie 32 proc., wówczas okazuje się, że obciążenie podatkowe takiej osoby spadło z 1024 zł do 128 zł. Taki prezes zarabia więc na nowych przepisach 896 zł miesięcznie, czyli 10 tys. 752 zł rocznie" - podkreśliła Samborska.

Zdecydowanie inaczej nowe regulacje wpływają na sytuację najniżej uposażonych pracowników - dowodziła. "Przedstawiciel handlowy, który jeździ służbową 10-letnią Toyotą Corollą z silnikiem o pojemności powyżej 1,6 cm sześc., wartą 10 tys. zł, uzyskiwał dotąd dochód równy 100 zł i płacił od niego 18-proc. podatek, czyli 18 zł. Obecnie ma dodatkowy dochód równy 400 zł i płaci od tego 72 zł. Na nowych przepisach taki niezamożny podatnik traci więc 54 zł miesięcznie, co daje 648 zł w skali roku" - wyliczyła ekspertka.

Ekspertka przytoczyła kilka europejskich przykładów stosowania metody ustalania wartości dochodu na podstawie wartości auta służbowego wykorzystywanego do celów prywatnych. "W Niemczech poziom ten ustalony jest jako 1 proc. od wartości samochodu miesięcznie, a w Austrii jest to 1,5 proc. miesięcznie. Z kolei w Holandii przyjmuje się za dochód 25 proc. wartości samochodu rocznie, we Francji - 10-20 proc., a w Wielkiej Brytanii - 5-11 proc." - wymieniała Samborska.

"Ustalanie dochodu na podstawie wartości samochodu wydaje się racjonalne, a w dodatku jest proste, ponieważ można oprzeć się na funkcjonujących w Polsce od lat tabelach, których używają firmy ubezpieczeniowe" - stwierdziła.

Zmiany zasad rozliczania podatku od użytkowania samochodów służbowych zapisano w uchwalonej w październiku ub.r. rządowej ustawie o ułatwieniach w wykonywaniu działalności gospodarczej. Stanowiła ona czwartą transzę tzw. pakietu deregulacji, którego celem było m.in. uproszczenie regulacji, redukcja części obowiązków informacyjnych, uściślenie niektórych zapisów budzących wątpliwości interpretacyjne, redukcja wskazanych obowiązków dokumentacyjnych, a tym samym poprawa efektywności pracy i możliwości inwestowania.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy