Kryzys dotyka tylko małych. Wielcy się bogacą!

Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, Stary Kontynent zalewa właśnie kolejna fala kryzysu ekonomicznego.

Sprowokowani ostrymi cięciami budżetowymi Grecy i Węgrzy nie raz wyszli w ostatnim czasie na ulice, w nowej rzeczywistości coraz trudniej odnaleźć się też Włochom.

Okazuje się jednak, że nie wszędzie sytuacja jest tak dramatyczna, jak starają się to rysować politycy i część dziennikarzy. Dla przykładu stopa bezrobocia w Niemczech - zdaniem tamtejszej Federalnej Agencji Pracy - osiągnęła właśnie 7,1 proc. i jest... najniższa od 20 lat!

Jak zawirowania na rynkach finansowych przekładają się na wyniki sprzedaży samochodów? Zgodnie z zasadą - biednemu zawsze wiatr w oczy - najbardziej cierpią przedstawiciele popularnych marek. Dla przykładu - z powodu dramatycznie niskich wyników sprzedaży - Renault zmuszone było wycofać z brytyjskiego rynku ponad połowę swojej gamy modelowej!

Reklama

Spadkowy trend zaobserwować można też w Polsce. Rodzimy rynek nowych samochodów "dla Kowalskiego" z miesiąca na miesiąc dramatycznie się kurczy. W zeszłym roku zarejestrowano w naszym kraju aż o 12,35 proc. mniej nowych aut niż w analogicznym okresie roku 2010!

Wygląda jednak na to, że kryzys faktycznie omija szerokim łukiem naszych sąsiadów zza Odry. Niemcy są jedynym krajem europejskim, w którym zainteresowanie nowymi autami w ostatnim czasie (dane na listopad 2011) wyraźnie - o niemal 10 proc. - wzrosło.

A jak kolejna fala zapaści finansowej odczuwana jest po drugiej stronie samochodowej skali - wśród producentów aut premium z najwyższej półki?

Od dłuższego czasu z realizacją zamówień nie radzi sobie... Rolls-Royce. Nie jest to jednak wynik braku płynności finansowej (na niedobór pieniędzy firma nie narzeka) a raczej rąk do pracy. Liczba zamówień jest tak duża, że klienci czekać muszą na swojego wymarzonego ghosta czy phantoma wiele miesięcy.

Podobny problem ma też należący do Volkswagena Bentley. Firma, która wprowadziła niedawno na rynek nową, "uboższą" wersję modelu contionental (z "zaledwie" ośmiocylindrowym silnikiem) zanotowała w zeszłym roku dwucyfrowy wzrost sprzedaży. Do klientów dostarczono 7 003 nowe bentleye, co w porównaniu do roku 2010 oznacza wzrost o rekordowe 37 proc!

Zainteresowanie pojazdami brytyjskiej marki jest tak wielkie, że jej zarząd poważnie rozważa szybkie rozszerzenie oferty. Jeszcze w tym kwartale zapaść ma decyzja o tym, czy firma zdecyduje się zbudować luksusowego SUV-a - wszystko wskazuje na to, że pomysł spotka się z przychylnością zarządu.

Na ostatniej konferencji prasowej Wolfgang Duerheimer - dyrektor zarządzający Bentleya - zdradził również, że "może sobie wyobrazić" nowe dwumiejscowe coupe, samochód wyścigowy oraz pojazd z "nowym systemem składania dachu".

Większość z przeszło siedmiu tysięcy wyprodukowanych w minionym roku pojazdów Bentleya trafiła do klientów z USA, Chin i Niemiec.

Co ciekawe, również wśród Polaków nie brakuje ludzi majętnych, którzy nie boją się wydać na prestiżowy samochód bajońskich sum pieniędzy. W minionym roku zainteresowanie pojazdami takich marek, jak np. Porsche wyraźnie wzrosło.

Mimo kryzysu, od dwóch lat na stałym poziomie - ok. 15 sztuk rocznie - utrzymuje się w Polsce sprzedaż Aston Martina. Największym powodzeniem cieszy się... najdroższy w ofercie model DBS.

19 pojazdów wyjechało w zeszłym roku z warszawskiego salonu Bentleya. W porównaniu ze "spokojniejszym" finansowo rokiem 2010 oznacza to wzrost sprzedaży aż o... ponad 100 procent!

21 września, w stolicy uruchomiono pierwszy w Polsce salon Lotusa (jednak do końca roku żaden nie trafił do polskiego klienta), od przeszło dwóch lat kupić też można u nas legendarnego caterhama. Za pośrednictwem przedstawicielstw BMW i Daimlera, w Warszawie bez większych problemów, zamówimy też Rolls-Rolce'a czy Maybacha. W Warszawie od niedawna działa również diler Ferrari.

Ktoś chętny?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kontynent | kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy