Koszmarne podwyżki. Ale to nie przez wirusa!

Nadeszły bardzo trudne czasy dla europejskiej motoryzacji. Rozlewająca się po świecie pandemia koronawirusa zbiegła się w czasie z wprowadzeniem nowych limitów emisji spalin dla samochodów na Starym Kontynencie. Efekt to skokowe załamanie sprzedaży i duże podwyżki cen nowych aut.

Tylko w lutym potentaci pokroju Volkswagena, Forda czy Renault odnotowali w Europie zauważalny spadek popytu. Z danych serwisu "Automotive News" wynika, że Volkswagen - jako koncern - zanotował spadek popytu o 4,4 proc. Grupa Renault straciła aż 14 proc. nabywców, a FCA - 6,9 proc.

Zdecydowanie gorzej sytuacja wygląda w przypadku poszczególnych marek. Volkswagen sprzedał o blisko 10 proc. mniej aut niż przed rokiem. Sprzedaż Forda zmalała o 20 proc, a Opla - o 21. O prawdziwym dramacie mogą już mówić dealerzy: Alfy Romeo (-22 proc.), Jeepa (-33 proc.) czy Dacii (-33 proc.).

Reklama

Wypada zauważyć, że prezentowane dane dotyczą lutego, gdy koronawirus pustoszył "jedynie" Włochy i Hiszpanię. Pełny wymiar katastrofy związanej z jego działaniem poznamy dopiero w marcu i kwietniu, gdy dealerzy i klienci, którzy zdążyli już wcześniej zamówić nowe auto, odczują skutki zatrzymania fabryk i apeli władz o pozostawanie w domach.

Skąd więc wzięły się tak potężne spadki sprzedaży w lutym? Odpowiedź jest prosta - chodzi o cenę. Wprowadzenie nowych limitów emisji CO2 (95 gramów/km) zmusiło producentów do gwałtownego odświeżenia oferty układów napędowych, co poskutkowało skokowym wzrostem cen nowych samochodów. W ten sposób producenci zmuszeni byli do pokrycia kosztów opracowania napędów hybrydowych, które - przynajmniej na papierze - dają szansę zbliżenia się do limitów wyznaczonych przez władze europejskie. Przypominamy, że wg prognoz na 2021 rok europejscy potentaci, w sumie będą musieli zapłacić nawet 145 mld euro kar! W niektórych przypadkach, jak np. Fiat Chrysler Automobiles, prognozowane kary osiągnąć mogą nawet połowę(!) przychodów ze sprzedaży pojazdów.

Z danych instytutu Samar wynika, że w lutym za nowe auto w Polsce płacono średnio aż 119 092 zł czyli o ponad 13 tys. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku! Średnia skumulowana cena nowego samochodu rejestrowanego w naszym kraju od stycznia to już 117 283 zł. Oznacza to, że przeciętne nowe auto podrożało ostatnio o blisko 12 proc!

Na pechowej kumulacji - koronawirusa i nowych norm emisji spalin - najbardziej zyskują Japończycy. Niekwestionowanym zwycięzcą takiej sytuacji jest Toyota, która od lat inwestowała w napędy hybrydowe, więc wprowadzenie nowych norm nie stanowiło dla Japończyków większego wyzwania. W efekcie, jako jedna z nielicznych popularnych marek, w skali Europy, w Toyota zanotowała w lutym wzrost sprzedaży o imponujące 11 proc!  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy