Jednak nie będzie samochodowej wojny celnej?

Ambasador USA w Niemczech powiedział szefom niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, że prezydent Donald Trump zawiesiłby groźbę wprowadzenia ceł na samochody importowane z Unii Europejskiej, jeśli UE zniosłaby cła na samochody amerykańskie.

Jak poinformował niemiecki dziennik "Handelsblatt", ambasador Richard Grenell powiedział szefom Daimlera, Volkswagena i BMW na spotkaniu w środę w ambasadzie USA w Berlinie, że Trumpowi chodzi o zniesienie przez Unię Europejską ceł na samochody importowane z USA.

"Handelsblatt" powołał się na osoby, które uczestniczyły w tym spotkaniu. Według dziennika było ono "tajne".

"Handelsblatt" zwraca uwagę, że takie porozumienie byłoby - zgodnie z regułami WTO - możliwe tylko w powiązaniu z szerszą umową między Europą a Stanami Zjednoczonymi w sprawie ceł na wyroby przemysłowe. Według dziennika sprzeciw zgłasza tu Francja.

Reklama

Przedstawiona przez ambasadora oferta jest jednak - jak pisze "Handelsblatt" - zwrotem w sporze handlowym między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Po wprowadzeniu ceł na stal i aluminium Trump zagroził Unii Europejskiej cłami na samochody i części samochodowe. Dotknęłoby to zwłaszcza niemieckich producentów. Natomiast wzajemne odejście od ceł na samochody byłoby korzystne dla wszystkich - zarówno niemiecki przemysł motoryzacyjny, jak i producenci amerykańscy mogliby zaoszczędzić miliard dolarów rocznie - obliczono w BMW.

"Handelsblatt" informuje, że propozycje w tej sprawie niemieccy producenci samochodów przekazali rządowi USA, i niespełna tydzień później doszło do spotkania z ambasadorem Grenellem. Dziennik podkreśla, że strona amerykańska złożyła ofertę "o jakiej jeszcze przed tygodniami szefowie niemieckiego przemysłu samochodowego nie mogli nawet pomarzyć".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy