Imponujący wynik Tesli. Ale za jaką cenę!?

499 550 wyprodukowanych egzemplarzy. Takim wynikiem zamknęła ubiegły rok Tesla, która pobiła przy okazji kolejny kwartalny rekord produkcji. Do zrealizowania ambitnego, wyznaczonego przez Elona Muska, celu pół miliona pojazdów zabrakło zaledwie 450 samochodów!

Osiągnięty rezultat śmiało traktować trzeba w kategorii sukcesu. Musk szacował wprawdzie, że ubiegłoroczna sprzedaż Tesli przekroczy pół miliona egzemplarzy, ale swoje deklaracje składał w styczniu ubiegłego roku, gdy nikt jeszcze nie spodziewał się światowej pandemii koronawirusa. Do wyznaczonego celu zabrakło zaledwie pół tysiąca pojazdów, mimo że wiosną - by walczyć z rozprzestrzeniającym się wirusem - linie montażowe musiały zostać zatrzymane. Dla porównania rok 2019 zamknął się dla Tesli wynikiem około 367,5 tys. sprzedanych samochodów.

Imponująco wygląda zwłaszcza rezultat za ostatni kwartał roku 2020, gdy firma dostarczyć miała nabywcom z całego świata 180 570 samochodów. To o przeszło 41 tys. aut więcej niż w trzecim kwartale (139 300 pojazdów), który do tej pory uznawany był za "rekord wszech czasów".

Reklama

Skokowy wzrost sprzedaży to efekt wprowadzenia na rynek dwóch "bazowych" modeli - Modelu 3 oraz Modelu Y - których ceny rozpoczynają się od 50 tys. dolarów. Na tym jednak sprzedażowa ofensywa amerykańskiego producenta się nie kończy. Przypominamy, że we wrześniu ubiegłego roku Musk zapowiedział, że firma pracuje właśnie nad "budżetowym" autem, którego ceny miałby startować z pułapu poniżej 25 tys. dolarów. Debiut auta spodziewany jest przed końcem 2023 roku.

Rekordy osiągane przez Teslę w ostatnim czasie mają jednak swoją cenę. W ubiegłym roku światowe media wielokrotnie rozpisywały się o jakościowych wpadkach amerykańskiego producenta. Najgłośniejsze dotyczyły odpadającej kierownicy, tylnych zderzaków (w czasie deszczu) czy - ostatnio - odfruwających panoramicznych dachów.

Kilka dni temu głośno było również o pewnym właścicielu Tesli Model 3 z Hong Kongu, który skarżył się na długą listę niedoróbek w swoim egzemplarzu. Andrew Chan najbardziej skarżył się jednak na prześwit, który w jego egzemplarzu jest aż o 3 cm mniejszy, niż wynikałoby to ze specyfikacji Modelu 3. Najzabawniejsze w całej sprawie jest to, że właściciel auta ujawnił część korespondencji z przedstawicielami producenta. Wynika z niej że 3 cm różnicy w prześwicie mieszczą się w fabrycznej tolerancji!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy