Auto z sieci, czyli oszustwo

Nabywanie samochodu przez internet przypomina kupowanie kota w worku. Powód? Prawdziwa plaga fałszywych opisów aut, wystawianych na sprzedaż. Pisaliśmy o tym wczoraj w tekście pt. „Wirtualne kupowanie...”.

Oto list naszego Czytelnika, opisującego oszustwo, jakiego w ostatniej chwili zdołał uniknąć.

"Po przeczytaniu artykułu w Waszym serwisie, przypomniał mi się mój przypadek. Miało to miejsce na jesieni ubiegłego roku. Poszukiwałem samochodu dla siebie w niemieckich portalach internetowych.

Znalazłem bardzo ładne kombi BMW z 2001 roku. Cena była przystępna a wyposażenie jak z bajki: skóra, sportowe fotele, ładne felgi - tylko nawigacji nie było. Postanowiłem wysłać maila z zapytaniem, bo taka okazja nie zdarza się dwa razy.

Reklama

Odpowiedziała mi bardzo miła pani. Napisała, że oferta jest aktualna, uzasadniając, że niska cena podyktowana jest tym, że wyjeżdża na studia do Wielkiej Brytanii i musi szybko sprzedać auto. Chciała, abym wpłacił połowę pieniędzy przez Western Union (5500 euro). Miała to być gwarancja, że na pewno się zjawię, a na miejscu miałem dopłacić resztę, gdyż - jak twierdziła - umawiała się już innymi kupcami i oni nie przyjechali, a jej wyjazd się zbliżał...

Było to bardzo przekonujące tłumaczenie. Aby jeszcze bardziej wzbudzić moje zaufanie, przysłała mi zdjęcie swoje z małym dzieckiem twierdząc, że jak przyjadę, to będziemy się mogli bez problemu rozpoznać. Zachęcała mnie tym, że będę mógł przejechać na serwis i sprawdzić auto. Była bardzo uprzejma. Pytała, czym przyjadę i czy wyjechać na dworzec?

Autko bardzo mi się spodobało, więc postanowiłem wysłać te pieniądze, bo niby nikt oprócz mnie nie mógł ich teoretycznie odebrać w Niemczech. Ale jak potem pytałem agenta Western Union, istniała taka możliwość, że ktoś innym mógł je podebrać.

Na dowód tego, że wysłałem pieniądze miałem przesłać potwierdzenie, na którym były moje dane i tzw. kod, który był potrzebny do odbioru pieniędzy. Wysłałem potwierdzenie, jednak bez kodu, ale ta pani nagle zaczęła się strasznie go domagać, twierdząc, że nie może sprawdzić, czy rzeczywiście wysłałem te pieniądze. To, jak również wcześniejsza duża uprzejmość tej pani, wzbudziło moje podejrzenia...

Kontakt cały czas odbywał się przez maila. Postanowiłem sprawdzić, skąd są wysyłane te maile. Sprawdziłem numery IP, z których były wysyłane, i okazało się, że ta sama pani w ciągu paru godzin raz pisała do mnie z południowych Niemiec, raz z północnych, za każdym razem z innego miejsca. Natomiast jako adres podawała małą miejscowość pod Berlinem.

Idąc dalej, postanowiłem dodzwonić się na jej numer telefonu, gdyż kontakt był do tej pory mailowy. Nikt nie odbierał, był tylko sygnał faksu. Skoro miała telefon, postanowiłem poszukać jej w internetowej książce telefonicznej. I co się okazało? W całych Niemczech nikt o takim nazwisku nie posiadał telefonu.

Zorientowałem się, że popełniłem błąd i mam do czynienia z oszustem. Pojechałem do banku, łamiąc wszystkie ograniczenia prędkości, z myślą, że mogłem stracić już moje ciężko zarobione pieniądze. Na moje szczęście okazało się, że pieniądze nie zostały wysłane, gdyż dokonałem przelewu w złotówkach i przetransferowanie ich na euro w Western Union było niemożliwe.

Gdy już trochę ochłonąłem, zobaczyłem, że na niemieckich serwisach (...) działa zorganizowana grupa wyłudzająca pieniądze. Wysłałem zapytania do osób sprzedających dobre samochody po atrakcyjnych cenach. Scenariusz był podobny, tylko dane osoby inne. Powody niskiej ceny to np. wyjazd do USA itp.

Chciałbym ostrzec wszystkich: nie dajcie się oszukać!!!".

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: oszustwo | auto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy