Zatrzymanie obywatelskie czy kapusiostwo?

Na trasie S8 "sprawna akcja kierowców pozwoliła wyeliminować z ruchu kompletnie pijanego kierowcę". Zarejestrowane pokładową kamerką i opublikowane w sieci nagranie z przebiegiem owego "obywatelskiego zatrzymania" wywołało liczne komentarze. Na ogół przychylne ("Brawo! Stajemy się społeczeństwem obywatelskim. To krzepi!"... "Postawa godna szacunku!"... "Dobra robota, być może uratowali komuś życie") jednak nie zabrakło również opinii krytycznych.

"bezposredni": "No to mamy nowych szeryfów. (...) Powinni wiedzieć, nim wrzucili filmik, że złamali prawo. Widać rejestracje, zajeżdżali drogę narażając innych uczestników ruchu na wypadek. Policję się wzywa, nie samowolka. Ciekawi mnie, czy oni takie ideały chodzące są. Wydaje mi się, że nie."

"zenon": "Jechał sobie spokojnie, a tu rutkowski-amator (kamera, łoki-toki) postanowił się zaczaić. Ciekawe, kiedy amatorzy wrażeń zaczną sobie urządzenia do pomiaru prędkości ściganych aut montować. Trzeba było nie iść na studia tylko wstąpić do policji." "krzysztof": "Zatrzymanie obywatelskie rozumiem (...), ale wezwanie policji to kapusiostwo. Trochę zdrowego rozsądku."

Reklama

"członekPO": "Skąd tyle konfidentów w kraju nad Wisłą? Kamerujący i mistrz w TiR-ze o mało nie doprowadzili do katastrofy w ruchu lądowym."

Incydent na S8 to oczywiście nie pierwsze tego rodzaju zdarzenie na polskich drogach. Inny przykład? Proszę bardzo. Oto pewnego sierpniowego wieczoru na zakopiance ktoś zauważył poruszający się wężykiem samochód. Gdy w pewnej chwili zatrzymał się na poboczu, z pojazdów, które stanęły za nim, wybiegło kilka z osób. Ponieważ, jak informowały media, podejrzany o jazdę na podwójnym gazie kierowca zamknął się w aucie i nie dało się z nim porozmawiać, więc jeden z obywatelsko interweniujących rozbił boczną szybę w jego samochodzie i wyjął kluczyki ze stacyjki.

O tak zwanym zatrzymaniu obywatelskim mówi Kodeks postępowania karnego. W art. 243 § 1 Kpk czytamy, że "każdy ma prawo ująć osobę na gorącym uczynku przestępstwa lub w pościgu podjętym bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa, jeżeli zachodzi obawa ukrycia się tej osoby lub nie można ustalić jej tożsamości". Paragraf  2 poucza, że "osobę ujętą należy niezwłocznie oddać w ręce Policji."

Wykładnia wspomnianego przepisu wskazuje, że zatrzymanie obywatelskie bardzo często dotyczy właśnie uniemożliwienia dalszej jazdy pijanym kierowcom.

W przeciwieństwie do obowiązku udzielenia pomocy ofiarom wypadku drogowego jest to nasze uprawnienie, a nie nakaz. Jednak policja wyraźnie zachęca do takich zachowań, publikując na swoich stronach internetowych ich chlubne przykłady.

"Nietrzeźwi kierowcy są sporym zagrożeniem dla bezpieczeństwa na drogach. Aby eliminować takie zagrożenia potrzebna jest zdecydowana reakcja i brak przyzwolenia na dalszą jazdę nietrzeźwemu kierowcy. Właśnie tak zachowała się jedna z pracownic obsługi autostrady na bramkach zjazdowych przy autostradzie A2 w Jordanowie. W sobotę 19 marca br., o godzinie 17:30 pod bramkę podjechał zestaw pojazdów ciężarowych. Kierowca miał trudność z wypowiedzeniem się i spory problem z wydobyciem gotówki z portfela. Ponadto czuć było od niego alkohol. Pracownica o zdarzeniu natychmiast powiadomiła Policję i wspólnie z innymi pracownikami, uniemożliwili kierowcy kontynuowanie dalszej jazdy. (...) 61-letni obywatel Litwy miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie."

"Z relacji mieszkańca gminy Chodel wynika, że jadąc samochodem przez Zosin, przez chwilę z zaniepokojeniem obserwował poczynania jadącego przed nim mitsubishi. Pojazd jechał "wężykiem" i wszystko wskazywało na to, że podróżująca nim osoba może być pod wpływem alkoholu. Mężczyzna zadzwonił na policję i zdecydował się kontynuować jazdę za mitsubishi w nadziei, że nadarzy się sposobność, by uniemożliwić jego kierowcy dalszą jazdę. Gdy kierowca zorientował się, że ktoś za nim jedzie, skręcił w ulicę Leśną, gdzie uszkodził koło o krawężnik i zatrzymał się na parkingu za szkołą. Jadący za nim świadek zaparkował swój samochód tak, by uniemożliwić kierowcy wyjazd z parkingu. Przybyli na miejsce policjanci ustalili, że kierującym mitsubishi był 29-letni mieszkaniec gminy Opole Lubelskie. Podczas badania trzeźwości okazało się, że mężczyzna miał w organizmie ponad 2,5 promila alkoholu. Gdyby nie interwencja świadka zdarzenia, mogłoby dojść do tragedii."

"Do zdarzenia doszło wczoraj po godzinie 9.00 w miejscowości Hutki. Dyżurny zamojskiej policji poinformowany został o ujęciu kierującego samochodem alfa romeo, który jest nietrzeźwy. Informację przekazał inny użytkownik drogi któremu, kierowca alfy nie udzielił pierwszeństwa, zmuszając do gwałtownego hamowania. Kiedy pojazd zatrzymał się w autobusowej zatoczce, kierowca jadącego za nim volkswagena również się zatrzymał, udaremnił dalszą jazdę i zabrał kluczyki kierującemu samochodem marki Alfa, który znajdował się pod działaniem alkoholu. Potwierdziło to przeprowadzone przez policjantów badanie. Wynik pokazał w organizmie 53-latka 2 promile alkoholu."

Policja apeluje, by w trosce o bezpieczeństwo swoje i innych informować ją, nawet anonimowo, o takich zdarzeniach i podejrzeniach.  Obiecuje, że sprawdzi każdy taki sygnał. 

No właśnie. Jak twierdzą uczestnicy akcji na S8, policja dotarła na miejsce zdarzenia dopiero 40 minut po zgłoszeniu i pół godziny po zatrzymaniu pijanego kierowcy opla. Spotkało się to rzecz jasna z ostrą krytyką ze strony internautów. Pojawiły się również przykłady podobnych sytuacji z innych miejsc Polski.

"Robiłem zakupy w Pruszczu Gdańskim o 13 w niedzielę, mercedesem podjechał starszy pan (on prowadził) z żoną i poszedł po zakupy. Problem w tym, że nie mógł trafić w drzwi sklepu. Zadzwoniłem na 112 a tam: proszę podać imię i nazwisko, numer buta, drugie imię przyszłej żony... Tragedia, ale jakoś przebrnąłem, ale to nie koniec... Gdzie jest pijany... Odpowiedź: właśnie wyszedł ze sklepu i ładuje się za kierownicę. Gdzie jest sklep, podałem adres, skąd pan wie, że jest pijany... bo się zatacza... Proszę podać markę samochodu, kolor, nr rej. itd. Wszystko trwało tyle, że  że szok... Ale zawziąłem się i czekam, aż policja przyjedzie. Czekałem 10 minut, nikt nie przyjechał, a facet odjechał. Dalej czekam, aż w końcu przyjedzie ta policja, bo mam numery i może zeznam, kto prowadził itd. Nikt nie przyjechał... Taka to właśnie jest policja, jak przekroczysz prędkość o 10 km, to będą cię umoralniać i wlepią ci punkty i mandat, ale jak mają się szybko ruszyć, żeby coś zrobić, to ich nie ma... Policjanci z Pruszcza Gdańskiego, ja na was pod tym sklepem czekałem 40 minut, nie przyjechaliście w ogóle..."

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy