Zakaz jazdy ciężarówek - komentarz

Nasza droga do Unii Europejskiej jest kręta i wyboista, ale sami ją dodatkowo utrudniamy. Wiadomo, że po latach dystans między naszą gospodarką, a tymi normalnymi jest spory i w jak najszybszym czasie trzeba go zniwelować. Stawia to wysokie wymagania przed transportem. Musimy wozić więcej, szybciej i taniej. Przy obumierającej PKP, transport drogowy staje się jedynym wyjściem dla przemieszczania się towarów.

Ilość towaru przewożonego nie odbiega od standardów europejskich, a tam gdzie można go przekroczyć (materiały sypkie), jest przekraczany. Tragiczny stan dróg i brak sieci autostrad, powoduje, że szybkość przewozów zachowany jest na poziomie zachodniego poprzez łamanie przepisów, chodzi tu o ograniczenia szybkości i wydłużenie, a w zasadzie nieograniczenie czasu pracy kierowcy. I tu dochodzimy do kosztów transportu. Obłożenie podatkami w paliwie i normalnym, jak dawniej drogowym powoduje, że cudem jest jego dalsze funkcjonowanie. Dochodzą do tego koszty świadectwa kwalifikacyjnego kierowcy co 3-2 lata (obecnie około 400zł), legalizacja tachografu, choć czasu pracy kierowcy nikt nie kontroluje, następne 400-600 zł co 2 lata. Od 1 stycznia tego roku do tych wydatków należy dodać winietową opłatę drogową. Jest wymagana od samochodów ciężarowych powyżej 3,5 tony DMC i samochodów osobowych przystosowanych do przewozu powyżej 5 osób. Wiem, że większość przewoźników mających jeden mały pojazd nie wie o tej opłacie, a podczas niedawnej kontroli policjant pytał mnie jak to jest z tą opłatą. Pojazd członowy typu TIR płaci za dobowe używanie polskich dróg 45 lub 40 zł, jeżeli silnik spełnia normy EURO1 wyciszenia i emisji spalin. Nie są to małe kwoty, a obniżanie kosztów polega na jeździe na paliwie opałowym, oszczędności na obsługach i naprawach taboru oraz jeździe na zużytych oponach. Zatrudniania się też jako kierowców ludzi, którzy godzą się pracować za niższe stawki, nie zwracając uwagi na sprawność samochodów, stopień swojego zmęczenia, oraz nie mając doświadczenia przy zabezpieczaniu przewożonego ładunku.

Reklama

Wynik tej pogoni za Unią widzimy codziennie na drogach, w telewizji i w prasie. Obecne zakazy jazdy w dzień z powodu upałów, może zasadne, nie wpływają pozytywnie na nasz transport. Jedni kierowcy godzą się na jazdę mimo zakazów, choć mogą mimo zakazu jeździć chłodnie, samochody z materiałami niebezpiecznymi i te które mają co najmniej półroczną opłatę drogową, inni stoją. Kto zgodzi się aby transport z Wrocławia do Warszawy i z powrotem trwał 3 dni. I najważniejsze kto odda pieniądze za dobową opłatę drogową jeżeli można wykorzystać ją tylko w połowie, jeżdżąc nocą. I kiedy będzie można normalnie korzystać z dróg, w zimie nie, bo nie ma pieniędzy na odśnieżanie, w lecie nie bo się roztapiają. Wygląda na to, że drogi w naszym kraj nie są po to aby z nich korzystać, ale po to aby ich nie w miarę dobrym stanie stanowiły wnukom świadectwo naszej cywilizacji. Dobrze, że jest jeszcze parę miesięcy w roku, kiedy można po nich jeździć, bo wszystko by stanęło w tym kraju. Krzysztof Dąbrowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zakazy | zakażanie | transport | kierowcy | komentarz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy