Wytniesz filtr cząstek stałych - stracisz dowód rejestracyjny!

Wygląda na to, że jesteśmy właśnie świadkami końca pewnej ery. Niewykluczone, że w najbliższej dekadzie z europejskich ulic niemal zupełnie znikną osobowe samochody z silnikami wysokoprężnymi!

Coraz więcej miast wprowadza tzw. "strefy ekologiczne", w których poruszać się mogą wyłącznie samochody legitymujące się odpowiednią normą emisji spalin. Tzw. "umweltzone" od 2008 roku obowiązują już w Niemczech. Na podobne rozwiązania decyduje się również wiele miast w Wielkiej Brytanii i Francji. Jednym z nich jest chociażby Paryż, którego władze chcą, by do 2020 roku na olej napędowy jeździły tam niemal wyłącznie pojazdy użytkowe. Podobną ścieżką zdają się podążać władze Londynu.

Tego rodzaju pomysłom wtórują unijni urzędnicy, którzy zapowiadają, że w najbliższych latach można spodziewać się zmian prawnych ograniczających popularność aut z silnikami wysokoprężnymi, które w wielu krajach objęte są niższymi stawkami podatków.

Reklama

Co z tymi dieslami?

Krucjata przeciw samochodom z silnikami o zapłonie samoczynnym wynika z najnowszych badań dotyczących wpływu spalin silników wysokoprężnych na zdrowie. Światowa Organizacja Zdrowia już w 2012 roku ostrzegała, że zawarte w spalinach popularnych "diesli" cząstki stałe w znaczny sposób przyczyniają się do powstawania nowotworów.

Wcześniej problem dostrzegło również amerykańskie Centrum Kontroli Chorób, które badało uczniów dowożonych do szkól słynnymi żółtymi autobusami. Okazało się, że na 24 mln uczniów korzystających z tego rodzaju transportu aż 4,5 mln cierpi na astmę i choroby układu oddechowego. Kontrola autobusów wykazała, że w pobliżu pojazdu (a często również w jego wnętrzu) dopuszczalne normy cząstek stałych przekroczone są nawet 30-krotnie!

Pomysły ograniczenia wjazdu do centrów miast starszych aut z silnikami wysokoprężnymi coraz częściej pojawiają się również w Polsce. Już w lutym grupa posłów PO rozpoczęła prace nad projektem mającym wprowadzić w naszym kraju system siostrzany do tego, jaki obowiązuje aktualnie za Odrą. Oznacza to, że posłowie chcą wprowadzenia tzw. plakietek ekologicznych informujących o normie emisji spalin, które miałyby być wystawiane przez diagnostów w czasie obowiązkowych przeglądów technicznych.

Coraz więcej osób domaga się również ukrócenia nagminnego w Polsce zjawiska usuwania filtrów cząstek stałych. Obecnie za takie postępowanie kierowcy nie grozi w praktyce żadna kara. Wkrótce może się to jednak zmienić. Jeden z pomysłów dotyczy np. zobligowania diagnostów do przeprowadzania próby zadymienia spalin w każdym kontrolowanym pojeździe z silnikiem wysokoprężnym. Inny zakłada również zatrzymywanie przez stacje kontroli pojazdów dowodów rejestracyjnych w przypadku stwierdzenia usunięcia filtra cząstek stałych lub katalizatora.  

Wypada jednak przypomnieć, że w przypadku wielu polskich miast problem zanieczyszczeniem powietrza cząstkami stałymi tylko w niewielkim stopniu spowodowany jest przez stare samochody. Przykładowo - w Krakowie -  na głównych arteriach - np. na Alei Krasińskiego - średnie roczne stężenie dwutlenku azotu NO2 wynosi 63 µg/m3 - czyli o 23 µg/m3 ponad normę i ta wartość utrzymuje się niezależnie od pory roku. Trzeba jednak przyznać, że ilość sadzy w powietrzu na pozostałych obszarach miasta zdecydowanie spada wraz ze wzrostem średnich dobowych temperatur. Oznacza to, że głównym problemem są nie samochody, a piece służące do ogrzewania domów i mieszkań (a - dokładniej - to, czym palą w nich mieszkańcy).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: spaliny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama