Wszechobecna drogowa głupota

Już ktoś „odkrył” i napisał, że nie prędkość jest najczęstszą przyczyną wypadków na naszych drogach. To głupota - i to nie tylko kierowców - jest powodem, że na drogach ginie codziennie kilka lub kilkanaście osób.

Głupota na polskich drogach jest wszechobecna. A wykazują się nią kierowcy, ale także drogowcy, niedouczeni inżynierowie ruchu, włodarze miast i gmin, policja i niestety ludzie stanowiący prawo drogowe w Polsce.

Można by napisać na ten temat rozprawę doktorską, ale ja chciałbym zająć się tym razem wyłącznie drogowcami i ludźmi decydującymi o sposobie i przebiegu ruchu drogowego. Tylko na podstawie jednej podróży można sobie wyrobić surowy pogląd na temat sposobu myślenia i ich totalnej ignorancji i/lub nieznajomości przepisów prawa drogowego.

Reklama

Niedawno został otwarty nowy odcinek autostrady A2, ze Strykowa do Konina. Droga piękna, wiele ciekawsza niż „stara” A2 ze względu na konfigurację terenu, nawierzchnia jeszcze w miarę równa - prawie Europa. No właśnie - prawie.

Na całym świecie, jeśli oddawany jest nowy odcinek, lepszej, wygodniejszej i bezpieczniejszej drogi, reklamuje się ją w każdy możliwy sposób, by odciążyć stare szlaki komunikacyjne i przenieść w miarę możliwości część ruchu na nową drogę. W końcu po to została wybudowana. Na całym świecie, ale Polska nadal do świata ma dosyć daleko.

Jadąc od Warszawy, próżno szukać jakiejkolwiek informacji, że już ze Strykowa, można zacząć podróż normalną, bezpieczną drogą do Poznania czy nawet prawie do zachodniej granicy państwa. Na skrzyżowaniu w Łowiczu, gdzie należałoby skręcić w lewo w stronę Łodzi, by dojechać do początku A2, nadal widnieje drogowskaz "Poznań prosto" przez wiecznie zakorkowane Krośniewice, Koło itd. Droga zniszczona, nierówna, przebiegająca przez wsie i miasteczka, a przy tym permanentnie zakorkowana. Można by przejechać szybciej, bezpieczniej i bez korków A2, ale po co wydawać pieniądze na jeden drogowskaz?

Polak jednak zmyślny człowiek i byle drogowiec go nie oszuka, więc skręca, mimo drogowskazu nakazującego jazdę prosto na Łódź i pcha się drogą, sprzeciwiającą się wszelkim możliwym standardom, by wreszcie przejechać się jak Europejczyk. Niestety, dojeżdża do Strykowa, gdzie właśnie ktoś sobie przypomniał, że tędy jedzie się do autostrady i napotyka na objazd i korek jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu. I tu znowu mądry Polak zaczyna posługiwać się wrodzoną inteligencją i zamiast stać w wielokilometrowym korku myśli: jak jest objazd, to pewnie doprowadzi do autostrady, więc po co stać, jak można jechać. Objazd się kończy, a drogowskazu jak nie było, tak nie ma. Na mapę nie ma co patrzeć, bo przecież nowej A2 jeszcze na niej nie ma, więc trzeba na nosa. I tu zaczyna się problem, bo nos może czasem zawieść.

Na logikę, jak mówi Marek Kondrat w reklamie, jadąc w stronę Gdańska wreszcie trafi się na tę wymarzona autostradę. Nic bardziej błędnego. Robiąc wielokilometrowe kółko wracamy na starą poznaniankę, przejeżdżając znów przez zakorkowane miejscowości. I tutaj czeka nas wielka niespodzianka.

Wreszcie w Kole spotykamy pierwszy znak informujący nas o nowej PŁATNEJ autostradzie. Dalej już jest łatwo. Znaki doprowadzają nas do wymarzonej A2 i gehenna się kończy. Skąd jednak nagle w Kole drogowskazy, jeśli zabrakło ich przy wjeździe na A2? Jest na to dość logiczne wytłumaczenie.

Od Konina A2 zaczyna być płatna, więc zarządca płatnego odcinka zadbał o własne interesy i postawił znaki. Od Strykowa do Konina, jedziemy za frajer, wiec martwmy się sami jak trafić. Za darmo nikt za nas myślał nie będzie.

No właśnie. Czy aby za darmo? Może jednak podatki płacone w paliwie, winietki (wymyślone dla ciężarówek przez osławionego Winetou) i inne ukryte opłaty powinny wystarczyć na zaspokojenie tak prostych potrzeb kierowców jak drogowskazy?

Może za te pieniądze kierowca powinien spodziewać się, że jeśli wybudowano nowy odcinek autostrady, to zanim zostanie oddany, powstaną cywilizowane drogi dojazdowe? Znowu błąd w rozumowaniu. Płacisz kierowco, bo ustawodawca tak wymyślił i uchwalił, a że trzeba było podać jakiś powód do obciążenia nas nowym podatkiem, wymyślono naprawy dróg i tym podobne bzdury. Nikt nie miał zamiaru myśleć o tym, że za te pieniądze coś nam, kierowcom się należy. Wystarczy, że dzięki nim, możemy wyciągać kasę z UE na budowę właśnie tych autostrad, na które nie można trafić.

Jak napisałem wcześniej, można by na ten temat pisać i pisać, tylko co to zmieni? Drogowcy dalej będą zapominali zdejmować znaków ograniczających prędkość (30 km/h) na wyremontowanych już dawno odcinkach dróg (na starej dziurawej drodze, obowiązuje ograniczenie do 90), dalej będą budowane ronda, na których nie ma możliwości przejechania tirem bez zaczepienia o krawężniki i środek ronda, dalej będą ustawiane bezsensowne światła (Ożarów i Błonie) w miejscowościach, gdzie jest ich więcej niż liczba mieszkańców, dalej tablica ostrzegająca o robotach drogowych będzie upoważniała drogowców do frezowania na środku jezdni dziur głębokości średniej wysokości wieżowca.

To właśnie ta wszechobecna głupota. Na razie drogowców, może będzie jeszcze okazja napisać o innych, których obowiązkiem jest pomagać, a robią wszystko, by jeździło nam się gorzej i niebezpieczniej. (XJR)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: głupoty | objazd | odcinek | prędkość | autostrady | głupota
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy