Wiózł rodzącą żonę do szpitala. Za szybko. Nie urodziła, więc stracił prawo jazdy

Policjanci lubią chwalić się nie tylko sukcesami w walce z przestępcami, ale również dobrymi uczynkami wobec uczciwych obywateli. Na przykład eskortowaniem, przy użyciu sygnalizacji świetlnej i dźwiękowej, rodzących Polek w drodze do szpitala.

W dniu Wszystkich Świętych nad ranem patrol z komendy w Otwocku zatrzymał na drodze w gminie Sobienie Jeziory samochód, który w terenie zabudowanym pędził z prędkością o ponad 50 km/godz. większą od dozwolonej. Jak wiadomo, za takie wykroczenie traci się na trzy miesiące prawo jazdy. Wyraźnie zdenerwowany kierowca auta, Artur K., tłumaczył się, że wiezie do szpitala w Garwolinie ciężarną żonę, która nagle dostała skurczy. Załoga radiowozu mogła włączyć "koguty" i, jak się to określa w oficjalnych komunikatach, "przeprowadzić pilotaż" pojazdu z rodzącą. Tak się jednak nie stało...

Reklama

W tym miejscu oddajmy głos nadkomisarzowi Danielowi Niezdropie, oficerowi prasowemu KPP w Otwocku. "Z uwagi na stan wyższej konieczności określony w prawie o ruchu drogowym, policjanci odstąpili od zabrania prawa jazdy, a kierowca kontynuował swoją podróż dalej. Jednak przeprowadzone przez policjantów czynności wyjaśniające nie potwierdziły wersji kierowcy wskazującej szpital w Garwolinie jako miejsca porodu.(...) Policjanci przekazali informację do właściwego starostwa, aby przeprowadzić, w związku z popełnionym wykroczeniem, procedurę administracyjną zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące. Na kierowcę nałożono grzywnę w postaci mandatu karnego" - czytamy w nadesłanym przez niego do naszej redakcji wyjaśnieniu, dotyczącym wspomnianego incydentu.

Nie jest to do końca jasne. Nie wiemy, czy historia o rozpoczętym właśnie porodzie była wymówką ze strony kierowcy, który chciał w ten sposób wykpić się od kary? Kobieta nie dojechała do Garwolina? Miała rodzić i urodziła w innej placówce? W innym terminie?

Odpowiedzi na te pytania znajdujemy w piśmie, które Artur K. skierował do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Siedlcach z wnioskiem o zwrot zatrzymanego mu przez Starostwo Powiatowe w Garwolinie prawa jazdy oraz o "umorzenie postępowania z uwagi na popełnienie wykroczenia spowodowanego działaniem w stanie wyższej konieczności art.16 Kodeksu Wykroczeń."

Autor przedstawia w nim własną wersję wydarzeń. A było tak... Jego znajdująca się w finalnej fazie ciąży żona poczuła, że poród się zbliża. Zaniepokojony mąż postanowił zawieźć ją do oddalonego o 60 km szpitala w Warszawie. "Ponieważ skurcze porodowe minęły, wracaliśmy nad ranem, o godzinie 4.00 do domu. W połowie drogi, między Warszawą a Garwolinem, żona poczuła się źle, wróciły skurcze. Powodowany obawą, że tym razem zaczyna się poród, postanowiłem przyspieszyć, aby zdążyć do szpitala, który był bliżej, czyli do Garwolina. Dodam, że żona wcześniej dwukrotnie poroniła i była objęta specjalną opieką medyczną, stąd moje obawy, aby nic złego nie stało się w drodze. Tym większy był mój niepokój, że zostaliśmy poinformowani w szpitalu, cytuję: "W razie niepokojących dolegliwości pilnie zgłosić się na Izbę Przyjęć."

Artur K. przyznaje, że jechał za szybko, ale zapewnia, iż nie stwarzał zagrożenia dla innych uczestników ruchu, gdyż o tej porze droga była prawie pusta. W pewnej chwili został zatrzymany przez patrol policji, lecz po wyjaśnieniu, co się dzieje, pozwolono mu jechać dalej. Do garwolińskiego szpitala w końcu jednak nie dotarł. Zawrócił wraz z żoną do domu, ponieważ skurcze... ponownie ustąpiły. Poród nastąpił dopiero nazajutrz, czyli 2 listopada.

Szczęśliwy tatuś dołączył do swojego pisma odpis aktu urodzenia dziecka oraz kartę informacyjną ze szpitalnej izby przyjęć. My otrzymaliśmy jeszcze zdjęcie żony pana Artura z pięknym, nowonarodzonym potomkiem. Serdecznie gratulujemy!

Z jednej strony zdenerwowani, a często, czemu trudno się dziwić, nawet spanikowani przyszli rodzice. Z drugiej - wykonujący swoje obowiązki policjanci. A pośrodku nie zawsze do końca jasne przepisy i życiowe okoliczności, przerastające wyobraźnię prawodawców. I bądź tu mądry człowieku... 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy