Uwaga. Lepiej nie wpuszczać pieszych na przejście!

Uprzejmość to jedna z piękniejszych cech definiujących człowieczeństwo, ale nadużywana przynosi często więcej szkód niż korzyści. Dotyczy to zwłaszcza szeroko pojmowanego współżycia w ruchu drogowym.

Na ogromne niebezpieczeństwo, wynikające z nadużywania uprzejmości przez kierowców, narażeni są zwłaszcza niechronieni uczestnicy ruchu. Chodzi rzecz jasna o nagminne w naszym kraju przypadki wyprzedzania na przejściach dla pieszych.

W myśl obowiązujących przepisów tego typu zachowanie jest kategorycznie zabronione, o ile ruch na danym przejściu nie jest kierowany. Oznacza to tyle, że wyprzedzać można tylko tam, gdzie ruchem pieszych na przejściu steruje sygnalizacja. Jeśli przejście pozbawione jest świateł, za wyprzedzanie na nim grozi 10 punktów karnych.

Reklama

Niestety, wielu kierowców lekceważy ten zakaz, często dopuszczając się takiego zachowania zupełnie nieświadomie. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że dochodzi wówczas do skrajnie niebezpiecznych sytuacji - nie przez przypadek 1/3 ogółu ofiar śmiertelnych wszystkich wypadków drogowych w Polsce stanowią właśnie piesi!

W branżowym serwisie "brd24.pl", poświęconym bezpieczeństwu ruchu drogowego, ukazał się niedawno artykuł, którego autorką jest Dominika Chmara, egzaminator i instruktor nauki jazdy. Chmara kategorycznie przestrzega przed nadmierną uprzejmością. Dokładniej chodzi o zjawisko "zapraszania" przez kierujących przechodniów na przejście dla pieszych. To prowokowanie sytuacji, których konsekwencje mogą być opłakane.

Autorka twierdzi nawet, że zatrzymywanie się przed przejściem dla pieszych, jeśli nie znajdują się na nim żadne osoby, to karygodny błąd. Powołuje się przy tym na przepisy mówiące o dojeżdżaniu do przystanku autobusowego, w których czytamy, że "zbliżając się do oznaczonego przystanku w obszarze zabudowanym mamy: 1) zachować szczególną ostrożność, 2) zwolnić a nawet się zatrzymać". W przepisach dotyczących przejść dla pieszych nie znajdziemy jednak żadnego nakazu zatrzymania. Oznacza to, że wbrew panującej wśród wielu kierowców opinii, PIESZY NIE MA PIERWSZEŃSTWA przed samochodem, jeśli nie porusza się jeszcze po samym przejściu.

Mówiąc prościej, jadący za nami na sąsiednim pasie kierujący, nawet jeśli widzi stojących obok przejścia pieszych, może zakładać, że mając pierwszeństwo, nie zatrzymamy się, by ich przepuścić!

Wszystko zmienia się jednak, gdy któryś z kierowców zatrzyma pojazd i "zaprosi" pieszych do wejścia na przejście. Dopiero w takiej sytuacji (po wejściu na samo przejście) to niechronieni uczestnicy ruchu zyskują pierwszeństwo nad pojazdami.

Oczywiście, zgodnie z prawem o ruchu drogowym, kierowca zbliżając się do przejścia dla pieszych ma, przede wszystkim, obowiązek "zachowania szczególnej ostrożności". Niestety, z roku na rok, staje się to coraz trudniejsze. Nie można zapominać, że przez ostatnie 10 lat na polskich drogach przybyło blisko 10 mln samochodów! Samych aut osobowych jest obecnie o 7 mln więcej niż w roku 2006.

Gęsty ruch i związany z tym natłok bodźców sprawia kierującym coraz więcej problemów. Dotyczy to zwłaszcza jazdy po zatłoczonych metropoliach, gdzie kierowca, całkiem dosłownie, musi mieć oczy dookoła głowy. Jeśli doliczyć do tego stres, zmęczenie czy, po prostu,rozkojarzenie - bardzo łatwo o błędną ocenę sytuacji.

Biorąc to pod uwagę, zanim na drodze o dwóch pasach ruchu w jednym kierunku zdecydujemy się zatrzymać i przepuścić oczekujących przed przejściem przechodniów, koniecznie spójrzmy w lusterko. Jeśli widzimy w nim szybko zbliżające się pojazdy lepiej zrezygnować z uprzejmości niż nieświadomie przyczynić się do tragicznego wypadku.

To prawda, kierowca jadącego z tyłu auta nie ma prawa omijać samochodu, który zatrzymał się, by ustąpić miejsca przechodniom. Nie możemy jednak zakładać, że każdy tak jak my, właściwie odczyta drogową sytuację. Szybkość reakcji i umiejętność szybkiego przetwarzania bodźców zmieniają się przecież w zależności od wieku, doświadczenia a nawet nastroju.

Z nieco inną sytuacją mamy na drogach jednopasmowych. Tam, zatrzymując się przed przejściem, ryzykujemy najwyżej najechanie na tył i wepchnięcie na pieszych. Dlatego absolutni nie wolno hamować w ostatniej chwili i ostro.

Pamiętajmy, że przepisem, który uratował na drodze najwięcej istnień, jest zasada ograniczonego zaufania...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy