To miasto chce ograniczeń dla starych samochodów

Krakowianie narzekają na smog i chcą z nim walczyć, całkowicie likwidując piece węglowe. Inaczej wygląda sytuacja we Wrocławiu gdzie, jak wynika z raportu przygotowanego na zlecenie Dolnośląskiego Alarmu Smogowego, 42 procent mieszkańców uważa, że głównym źródłem zanieczyszczeń powietrza w ich mieście są samochody.

Cytowany przez media specjalista z Politechniki Wrocławskiej wskazuje, że najwięcej spalin emitują pojazdy tkwiące korkach lub poruszające się z prędkością kilkunastu kilometrów na godzinę. Jego zdaniem kluczową sprawą jest zatem zwiększenie płynności ruchu w mieście - tak, aby na jak najdłuższych odcinkach dało się jeździć ze średnią 50 km/godz.

Inny pomysł ma prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, który wzorując się na rozwiązaniach niemieckich chciałby zakazać wjazdu w niektóre strefy miasta najbardziej zatruwającym powietrze samochodom. Auta przechodziłyby badania emisji spalin. Te, które spełniłyby określone normy, otrzymywałyby specjalną zieloną naklejkę uprawniającą do nieograniczonego ruchu. Dla pozostałych pewne obszary miasta pozostałyby zamknięte.

Reklama

Oczywiście należałoby zapytać, co to znaczy: "określone normy"? Czy chodziłoby o jakieś nowe, indywidualnie wyznaczone dla Wrocławia limity, czy o standardy wynikające z norm europejskich? W tym drugim przypadku restrykcje byłyby naprawdę bardzo dotkliwe. Przywołany na wstępie raport informuje, że spośród 440 tysięcy zarejestrowanych w stolicy Dolnego Śląska samochodów aż 234 tys. liczy sobie więcej niż 11 lat. Dodajmy do tego 35 tys. mieszczących się w tej kategorii wiekowej ciężarówek. Trudno przypuszczać, aby jakikolwiek z tych pojazdów spełnił normę Euro 4, nie mówiąc o Euro 5 czy najnowszej Euro 6.  

Gdyby władze miasta zdecydowały się jednak na pierwsze z wymienionych rozwiązań, powstają następne pytania? Jak zostałyby ustalone "wrocławskie normy" emisji spalin? Na jakim poziomie? Co decydowałoby, czy samochód zasługuje na zieloną naklejkę: jego parametry homologacyjne czy indywidualne testy? Jeżeli przyjęto by to drugie kryterium, to kto byłby uprawniony do przeprowadzania takich badań i kto ponosiłby ich koszty? Wielu kierowców zaczęłoby się zapewne też zastanawiać, ile i komu trzeba zapłacić, aby uzyskać dla swojego starego rzęcha upragnione świadectwo czystości... 

Trudno uznać prezydenta Dutkiewicza za nieprzejednanego wroga motoryzacji o czym świadczy choćby... wypadek, spowodowany przez włodarza miasta nad Odrą  w kwietniu 2014 r. Prowadzony wówczas przez niego służbowy nissan pathfinder zderzył się z tramwajem (biegli uznali później to zdarzenie za stłuczkę; dzięki takiej interpretacji sprawca otrzymał 500 zł mandatu i 11 punktów karnych, ale uniknął postępowania prokuratorskiego).

Uderzając we właścicieli starych aut, z czysto pragmatycznych a nie ideologicznych przyczyn, naraża się co najmniej 234 tysiącom wyborców. Czyżby nie zamierzał ubiegać się o kolejną reelekcję na swoje stanowisko? A może dobrze wie, że wystąpienie z podobnymi propozycjami to pusty  gest, nie mający żadnego przełożenia na fakty ukłon w kierunku proekologicznie nastawionych mieszkańców miasta?

O nieskuteczności wysiłków w walce ze smogiem świadczy reakcja ministerstwa środowiska na pomysły prezydenta Wrocławia. Kierownictwo resortu poinformowało, że o wprowadzaniu przez samorządy ograniczeń dla starych samochodów będzie można pomyśleć dopiero po zmianach ustawy o drogach publicznych. Przewiduje je Krajowy Program Ochrony Powietrza. Ten jednak, zgodnie z planem, ma być zrealizowany do roku 2020. Czyli już po następnych wyborach samorządowych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy