Tesla spłonęła po wypadku! Winne baterie?

Kolejny śmiertelny wypadek z udziałem Tesli. Doszło do niego w minioną sobotę, 24 marca, na jednej z autostrad stanu Kalifornia. Zdaniem policji do obrażeń kierowcy mogła przyczynić się konstrukcja pojazdu!

Wypadek miał miejsce wczesnym rankiem na kalifornijskiej autostradzie nr 101. Tesla Model X uderzyła w barierę rozdzielającą pasy ruchu. Na rozbite auto najechały jeszcze dwa inne pojazdy.

Wszystko wskazuje na to, że do wypadku doszło przy prędkości podróżnej. Świadczą o tym uszkodzenia samochodu. Siła uderzenia była tak duża, że Tesla rozpadła się na dwie części!

Co ciekawe, kierowca przeżył sam wypadek. Niestety, wkrótce potem zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych obrażeń. Były wśród nich rozległe poparzenia. Świadkowie - oprócz huku uderzenia - wspominają też o "kuli ognia". Wszystko wskazuje na to, że w wyniku uderzenia w betonową barierę eksplodowały baterie akumulatorów, czego efektem był m.in. pożar we wnętrzu auta.

Reklama

Śledczy badają okoliczności wypadku. Nie wiadomo, czy w momencie zdarzenia samochód prowadzony był przez kierowcę, czy też poruszał się korzystając z funkcji autopilota. Z uwagi na stopień zniszczenia samochodu eksperci Tesli nie byli w stanie jeszcze uzyskać dostępu do "czarnej skrzynki" Modelu X, która może pomóc wyjaśnić całe zajście.

Producent podkreśla przy tym, że ten konkretny odcinek drogi jest codziennie pokonywany aż 200 razy przez modele Tesli w trybie autopilota. Zapewnia również, że baterie skonstruowane są w ten sposób, że na wypadek pożaru, rozprzestrzenia się on bardzo powoli, dając podróżnym dużo czasu na opuszczenie pojazdu. Tesla stwierdza też, że przy tak poważnym wypadku każde auto może się zapalić, a ryzyko pożaru w aucie spalinowym jest pięć razy większe, niż w elektrycznym.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy