Szokujące dane. Aż 83 proc. kierowców "szarżuje" w mieście!
Przekraczanie dopuszczalnej prędkości to bezsprzecznie najczęstsze z wykroczeń drogowych, jakich dopuszczają się polscy kierowcy. Czy rzeczywiście jeździmy dużo szybciej niż pozwalają na to przepisy ruchu drogowego?
W październiku minionego roku, na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, konsorcjum składające się z Fundacji Rozwoju Inżynierii Lądowej, Politechniki Gdańskiej oraz Politechniki Krakowskiej opracowało szczegółową metodologię badań prędkości pojazdów. W oparciu o nią w województwach: lubelskim, mazowieckim i pomorskim wykonano pilotażowe pomiary prędkości pojazdów. Co z nich wynika?
Trwające po 24 godziny pomiary prowadzone były w 23 punktach. Obejmowały autostrady i drogi ekspresowe, zamiejskie drogi jednojezdniowe, jednojezdniowe drogi przechodzące przez małe miejscowości i dwujezdniowe odcinki dróg miejskich. Na ich podstawie obliczono nie tylko średnie prędkości pojazdów, ale też m.in. udział pojazdów przekraczających prędkość dopuszczalną czy poruszających się w niebezpiecznych odstępach.
Wbrew pozorom, wielu kierowców nie traktuje publicznych dróg w kategorii prywatnych torów wyścigowych. Dla przykładu, na drogach ekspresowych z limitem prędkości 120 km/h średnia dobowa prędkość pojazdów wynosiła 111 km/h. Podobna sytuacja dotyczy również dróg zamiejskich i powiatowych, na których - mimo ograniczenia do 90 km/h - pojazdy poruszały się ze średnią prędkością 84 km/h (drogi wojewódzkie) i 80 km/h (drogi powiatowe).
Nie mamy jednak zbyt dużych powodów do radości. Trzeba pamiętać, że średnią prędkość obniżały samochody ciężarowe, które - na wszystkich z wymienionych dróg - obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 km/h.
Co ciekawe, średnia prędkość na drogach ekspresowych z limitem 120 km/h wynosiła jedynie 111 km/h. Zaledwie o 4 km większa w stosunku do ograniczeń wynikających z przepisów była prędkość potoku ruchu na drogach ekspresowych (94 km/h).
Alarmujące są natomiast dane dotyczące zachowań kierowców w ruchu miejskim. Na drogach przebiegających przez obszar zabudowany kierowcy nagminnie lekceważą obowiązujące przepisy. Na dwujezdniowych ulicach miejskich średnia prędkość wynosiła 59 km/h w dzień i 64 km/h w nocy. W miejscach przejść dróg krajowych przez obszary miejskie i wsie średnia prędkość w dzień wynosiła 60 km/h (o 10 km/h ponad limit) i 67 km/h w nocy.
Jaki procent kierowców lekceważy obowiązujące przepisy? W przypadku najczęściej uczęszczanych szlaków komunikacyjnych niechlubnymi rekordzistami pod względem udziału pojazdów przekraczających ograniczenia są drogi krajowe. Aż 72 proc. pojazdów poruszających się na drogach krajowych jedzie szybciej niż pozwalają na to przepisy (90 km/h). 23 proc. przekracza dopuszczalną prędkość o ponad 20 km/h.
Następne w kolejności są - najbezpieczniejsze z punktu widzenia liczby ofiar śmiertelnych w stosunku do liczby samochodów - autostrady. Dopuszczalną prędkość przekracza na nich 58 proc. kierowców. 14 proc jedzie o około 20 km/h szybciej niż pozwalają na to przepisy.
Kolejne w zestawieniu są drogi ekspresowe z ograniczeniem do 120 km/h, które wielu kierowców traktuje jako substytut autostrad (ze względu na śladową liczbę tych ostatnich). Ograniczenie prędkości łamie tam 55 proc. kierujących, 17 proc. aut porusza się z prędkością ok. 140 km/h.
Wypada jednak zauważyć, że większość kierowców wykazuje się prawidłowym instynktem samozachowawczym, kierując się zasadą - im gorsza droga, tym mniejsza prędkość. Dla przykładu: na drogach wojewódzkich ograniczenia (90 km/h) łamie 48 proc. kierujących. Na drogach powiatowych, które z reguły charakteryzują się najgorszym stanem technicznym, prędkość przekracza już tylko 38 proc. kierowców (zaledwie 8 proc. pozwala sobie na więcej niż 110 km/h). O więcej niż 40 km/h ograniczenia prędkości na drogach krajowych przekracza jedynie 1 proc. kierowców.
Zatrważające dane płyną jednak z miast i wsi. Przypomnijmy, że od godziny 6 do 23 na obszarze zabudowanym obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Co więcej, w Parlamencie Europejskim co jakiś czas pojawiają się głosy namawiające do wprowadzenia limitu 30 km/h, a strefy z takim ograniczeniem istnieją w centrach kilku polskich miast. Jak podchodzą do ograniczeń polscy kierowcy?
Na dwujezdniowych ulicach miejskich w ciągu doby prędkość przekracza - uwaga - aż 80 proc. wszystkich kierujących! 16 proc. porusza się po tego typu drogach z prędkością około 70 km/h. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w miejscach, gdzie drogi krajowe przechodzą przez miejscowości. Tam prędkość przekracza aż 83 proc. kierujących - 23 proc. o około 20 km/h.
Jakie wnioski płyną z lektury opracowanego przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego raportu?
Wprawdzie autorzy dokumentu nie pokusili się o zestawienie liczby ofiar na konkretnych rodzajach dróg, ale powszechnie wiadomo, że aż 1/3 wszystkich wypadków śmiertelnych stanowią zdarzenia z udziałem pieszych. Mimo to wprowadzone kilka lat temu ograniczenie do 50 km/h w obszarze zabudowanym dla większości kierowców pozostaje martwym przepisem...
Nie trzeba być ekspertem, by zauważyć, że skoro - mimo wysiłków drogówki - kolejne ograniczenia prędkości niewiele dają, jedynym sposobem zmniejszenia liczby ofiar wypadków drogowych jest odizolowanie ruchu pojazdów od ruchu pieszego. Kluczem do sukcesu nie są więc kolejne "martwe" ograniczenia, lecz budowa obwodnic, chodników i dróg szybkiego ruchu.
Takie spostrzeżenia zdają się potwierdzać badania dotyczące udziału pojazdów poruszających się w niebezpiecznych odstępach. Na autostradach i drogach ekspresowych wynosi on między 15 a 16,5 proc. Na dziurawych drogach krajowych, których sieć jest w Polsce najbardziej rozbudowana, jest to zaledwie 2,6 proc. Na drugiej stronie skali lokują się za to dwujezdniowe ulice miejskie, na których - w ze względu na ogromne natężenie ruchu - aż 25,4 proc. kierowców jeździ za blisko poprzedzającego pojazdu.
Paweł Rygas