Strażnicy miejscy. Niekompetentni, aroganccy, niekiedy chamscy

Ozorków, Łask, Radomsko, Stalowa Wola, Żory, Chrzanów, Świeradów Zdrój, Strzegom... Co łączy wymienione wyżej miasta? Otóż w ostatnich latach zrezygnowały one z utrzymywania straży miejskiej.

Plany likwidacji wspomnianych formacji pojawiły się również w innych miejscowościach. Co i raz słychać o kolejnych inicjatywach mieszkańców, którzy chcą zadecydować o losach straży poprzez referenda i zebrali już lub zbierają w tym celu podpisy.  

Lista zarzutów wobec samorządowych służb porządkowych jest długa. Zdaniem krytyków strażnicy są niekompetentni, aroganccy, a niekiedy wręcz chamscy. Nader skorzy do zakładania blokad na koła samochodów, ustawiania fotoradarów, gnębienia babć handlujących na chodnikach pietruszką, jak ognia unikają natomiast trudniejszych interwencji. Na ich przyjazd trzeba czekać nieraz godzinami.

Reklama

Błędów i wypaczeń nie brakuje, ale warto zastanowić się nad przyczynami zła...

Już Włodzimierz Lenin mawiał, że najważniejsze są kadry. Zauważmy zatem, że do straży miejskich czy gminnych nie trafiają najlepsi z najlepszych. Znakomicie wykształceni, ponadprzeciętnie inteligentni, świetnie wyszkoleni, biegli w przepisach prawa. Przeciwnie. Dla wielu osób służba w straży jest ucieczką przed bezrobociem, sposobem na doczekanie lepszych czasów.

"Nigdzie nie mogłem znaleźć roboty,  na szczęście szwagier ze strony zięcia kuzynki gra w piłkę z synem burmistrza, no i załatwił mi etat w straży". Czy można od takich ludzi wymagać nadzwyczajnych kompetencji?

Arogancja? Cóż, mundur i bloczek z mandatami dają poczucie władzy, która niektórym zanadto uderza do głowy. Pewne nawyki są trudne do wyplenienia.

- Zostałem zatrudniony do przeprowadzenia serii szkoleń, których celem było ocieplenie wizerunku miejscowej straży miejskiej. Sprawienie, by zaczęła być ona postrzegana jako służba przyjazna mieszkańcom - opowiada jeden ze znajomych, pracujący w dużym mieście na południu Polski. - Niestety, to była istna orka na ugorze. Trafiłem na mur obojętności, by nie powiedzieć niechęci. Zarówno ze strony szeregowych strażników, jak i ich bezpośrednich przełożonych, którzy uważali, że takie szkolenia to zwykłe fanaberie i trzeba wyjść na ulicę, aby przekonać się, jak wygląda prawdziwe życie. Poddałem się po trzech miesiącach... Nadgorliwość? Też miewa swoje racjonalne uzasadnienie.

- Przy naszej szkole nie ma parkingu - mówi inna ze znajomych, nauczycielka. - Koledzy i koleżanki przyjeżdżający do pracy samochodami zostawiają je na pobliskim osiedlu. Mieszka tam pewien emeryt, który natychmiast dzwoni po straż miejską. Strażnicy zakładają blokady na koła i wypisują mandaty. Gdy pytamy ich, czy to nie przesada i czy nie mają nic innego do roboty, odpowiadają, że jeżeli zaniechają interwencji, ów mężczyzna pisze na nich skargi do komendanta. Obrywają wtedy po uszach, a co gorsze także po kieszeni.

Krytykowana często nadgorliwość jest skutkiem wewnętrznych systemów motywacyjnych, uzależniających wysokość premii dla strażników od wyników pracy, czytaj: liczby wystawionych mandatów. Swoje wytłumaczenie ma też niechęć do trudniejszych interwencji. "Zarabiam niewiele ponad minimalną krajową i co, mam za takie pieniądze ryzykować, że jakiś bandzior rozwali mi butelką głowę   albo pchnie nożem?" Ludzkie.

Gnębienie kierowców? To też nie wynika z osobistej złośliwości strażników. Po prostu wypełniają oni polecenia swoich chlebodawców, a wielu burmistrzów i wójtów szybko zorientowało się, że mandaty z fotoradarów mogą być znakomitą metodą na podreperowanie budżetu. Ba, często najważniejszym źródłem dochodów  gminy.

Czy po zlikwidowaniu straży miejskiej będziemy szczęśliwsi? Bardzo wątpliwe. Czy przekazanie zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy na inne związane z bezpieczeństwem cele przyniesie oczekiwane rezultaty? Niestety, nadzieja, że to policja, nawet jeżeli zwiększy się liczbę jej patroli, będzie zajmować się utarczkami z pijaczkami w parkach, ściganiem spryciarzy wywożących śmieci do lasu, palących w domowych piecach plastikowymi butelkami, czy dyscyplinowaniem kierowców bezmyślnie parkujących swoje auta, jest wielce złudna.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy