Sprawdzone rozwiązania, których nie ma w Polsce

W przypadku bezpieczeństwa ruchu dobrą praktyką jest kopiowanie sprawdzonych pomysłów. Są rozwiązania stosowane za granicą, które warto byłoby wykorzystać w Polsce.

Szukanie własnych i nowatorskich rozwiązań, zamiast korzystania z doświadczenia innych, nie zawsze przynosi pozytywne skutki. Przykładem są próby wprowadzenia odliczania czasu pozostałego do zmiany światła (np. z zielonego na żółte), zamiast zastosowania pulsującego światła (np. zielonego) sygnalizującego zbliżającą się zmianę na inne (w tym przypadku żółte).

Bezsensowne wydaje się też argumentowanie, że niektóre zagraniczne rozwiązania są zbyt niebezpieczne, aby przenosić je na nasz grunt, tak jak się to robi w przypadku np. zamykania i otwieranie pasów ruchu mającego zapobiec korkom.

Reklama

Trudno też zrozumieć, dlaczego w Polsce obowiązkowa jest raczej mało skuteczna gaśnica samochodowa, tymczasem nie ma konieczności wożenia ze sobą apteczki, a przede wszystkim kamizelki odblaskowej, którą należałoby zakładać w przypadku wychodzenia z pojazdu w przypadku awarii na drodze.

Wybraliśmy te pomysły, które naszym zdaniem mogłyby nie tylko poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach, ale też usprawnić jazdę, czyniąc ją mniej stresującą dla kierowców. Część jest u nas w ogóle nie stosowana, a niektóre tylko w ograniczonym zakresie (np. w wybranych miastach czy na określonych drogach).

Wyznaczenie bezpiecznej odległości

W Polsce kierowcy muszą "utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu". Ile on wynosi? W przypadku samochodów osobowych nie zostało to zdefiniowane (wyjątkiem jest jazda w tunelu przekraczającym 500 m poza obszarem zabudowanym - 50 m), co nie sprzyja bezpieczeństwu.

Tymczasem we Francji odległość między dwoma pojazdami powinna wynosić tyle metrów, ile w 2 sekundy przy danej prędkości pokonuje pojazd. Oznacza to, że auto jadące 50 km/h musi zachować dystans do poprzedzającego samochodu wynoszący 28 m.

Pulsujące zielone

Sygnał zielony zaczyna migać przed zmianą na żółty. Dzięki temu kierowca dojeżdżający do sygnalizatora wie, że za chwilę zapali się żółte światło i trzeba będzie hamować. Takie rozwiązanie jest stosowane np. w Austrii.

Były także plany wprowadzenia go w Polsce, jednak według urzędników jest to sprzeczne z konwencją wiedeńską ruchu drogowym, której jesteśmy stroną.

Obowiązkowe zimówki

Kiedy na drodze zalega śnieg, w bezpiecznym podróżowaniu pomagają opony zimowe. Z tego powodu w Finlandii, Szwecji, Estonii, Niemczech oraz na Łotwie i Litwie opony zimowe są obowiązkowe. To, czy zostały założone, kontrolują policjanci.

W Niemczech mandat za brak zimówek (za takie ogumienie traktowane są też opony całoroczne oraz oznaczone jako M+S) w przypadku gołoledzi, śniegu lub zalegania błota pośniegowego wynosi 40 euro (ok. 175 zł), ale dodatkowo za utrudnianie ruchu kierowca może dostać karę w wysokości 40 euro. Ponadto ubezpieczyciel może odmówić wypłaty ubezpieczenia lub je obniżyć w przypadku niezastosowania się do przepisów.

Regulowana liczba pasów ruchu

Sznur aut jedzie rano w kierunku centrum miasta, kierowcy stoją w korku. W tym samym czasie na pasach ruchu w przeciwnym kierunku jest pusto.

Za granicą, np. Niemczech, drogowcy radzą sobie z tym problemem za pomocą sygnalizacji świetlnej. Płynnie regulują liczbę pasów dla danego kierunku, oznaczając je zieloną strzałką (pasy wyłączone z ruchu dla danego kierunku są oznaczone czerwonym krzyżykiem).

Znaki zmiennej treści

Czy na danym odcinku autostrady musi obowiązywać ograniczenie np. do 120 km/h? Tak, ale tylko pod warunkiem, że pada deszcz. Przy słonecznej pogodzie nie ma powodu, aby samochody osobowe jechały wolniej. Rozwiązaniem są znaki zmiennej treści, które wyświetlają informacje w zależności np. od warunków pogodowych i natężenia ruchu.

Niestety, w Polsce to wciąż nowość, podczas gdy w innych krajach (szczególnie u naszych zachodnich sąsiadów) znaki takie są dość popularne. Mogą mieć formę elektronicznych tablic albo paneli przypominających żaluzje.

Obowiązkowa apteczka

W Polsce nie ma obowiązku posiadania apteczki w samochodzie, tak jak ma to miejsce m.in. w Austrii, Czechach, Niemczech, Holandii czy na Słowacji. Tymczasem lekarze i ratownicy medyczni podkreślają, że w razie wypadku jej wyposażenie może pomóc uratować życie poszkodowanym.

Kupując apteczkę trzeba zwrócić uwagę na to, co zawiera. Warto wybrać tę, która spełnia niemieckie normy DIN, ponieważ zawiera wyposażenie zgodne z przepisami drogowymi w Niemczech, Austrii, Czechach. Apteczka DIN 13164 kosztuje ok. 20 zł. Ceny profesjonalnych apteczek samochodowych zaczynają się od ok. 100 zł.

Obowiązkowa kamizelka

W większości państw Europy kierowca (a nawet pasażerowie) muszą mieć kamizelkę odblaskową, którą zakłada się wychodząc z samochodu w razie jego awarii na drodze. Na Litwie kamizelki są z kolei obowiązkowe dla rowerzystów.

Jedno jest pewne - dzięki odblaskowym elementom łatwiej jest zauważyć człowieka po zmroku. Pieszy, który ma na sobie kamizelkę odblaskową, jest widoczny już z odległości 150, a nawet 300 metrów, natomiast ten bez elementów odblaskowych zaledwie z kilkudziesięciu metrów.

Głośne sygnały pojazdów uprzywilejowanych

Często spotykamy się z sytuacją, że pojazdy uprzywilejowane (np. radiowozy policji czy karetki pogotowia), mają bardzo ciche sygnały, przez co trudno zwrócić na nie uwagę, zwłaszcza w gęstym ruchu miejskim.

Brak przepisów dotyczących głośności "syren" spowodował, że niektóre służby na własną rękę wprowadzają swoje normy. Przykładem może być policja. W przypadku ostatnich przetargów na zakupu radiowozów, znajdują się w nich zapisy, że sygnał dźwiękowy ma mieć natężenie od 100 do 115 dB, przy pomiarze z odległości 7 m.

Tymczasem w Niemczech czy Włoszech, syreny (głównie karetek pogotowia, ale i policji) są na tyle głośne, że praktycznie nie ma możliwości nieusłyszenia pojazdu uprzywilejowanego.

Ciężarówki na prawym pasie

Zakaz wyprzedzania przez ciężarówki lub wydzielony prawy pas dla większych pojazdów - takie restrykcje wobec samochodów ciężarowych można spotkać na autostradach czy drogach ekspresowych w wielu krajach. Tam nie budzi to sprzeciwu i wydaje się być sensownym rozwiązaniem, aby mniejsze auta nie były blokowane.

Tymczasem w Polsce wciąż dyskutuje się nad takimi pomysłami, a kierowcy muszą wlec się na autostradzie za ciężarówkami wyprzedzającymi się przy różnicy prędkości wynoszącej 5 km/h.

tygodnik "Motor"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy