Spowodował wypadek, a potem podpalił swoją żonę

Przed Sądem Okręgowym w Sieradzu rozpoczął się w czwartek ponowny proces 38-letniego obecnie Gabriela Sz. oskarżonego o brutalne zamordowanie w 2004 roku swojej żony. Sprawca spowodował wypadek samochodowy, a później podpalił nieprzytomną kobietę.

Przed Sądem Okręgowym w Sieradzu rozpoczął się w czwartek ponowny proces 38-letniego obecnie Gabriela Sz. oskarżonego o brutalne zamordowanie w 2004 roku swojej żony. Sprawca spowodował wypadek samochodowy, a później podpalił nieprzytomną kobietę.

Według oskarżenia chciał w ten sposób wyłudzić ponad pół mln zł odszkodowania za śmierć żony.

W 2006 roku sądy obu instancji skazały Gabriela Sz. na karę dożywotniego więzienia i zdecydowały, że mężczyzna będzie mógł ubiegać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie dopiero po 30 latach.

Ponowny proces jest jednak konieczny, bowiem po kasacji obrony Sąd Najwyższy uchylił wyroki w obu instancjach w części dotyczącej kwalifikacji prawnej i wysokości kary. Podtrzymał jednocześnie ustalenia obu sądów.

SN zdecydował tak po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który w kwietniu 2009 roku za niekonstytucyjne uznał ograniczenie tylko do dożywocia lub kary 25 lat więzienia możliwości orzekania przez polskie sądy kar dla sprawców najokrutniejszych zabójstw. Obecnie sądy mogą orzekać za to kary od 8 lat pozbawienia wolności.

Reklama

Gabriel Sz., podobnie jak w pierwszym procesie, także teraz nie przyznaje się do winy.

Do zbrodni doszło w czerwcu 2004 roku. Według oskarżenia, Gabriel Sz., przedsiębiorca z Konstantynowa Łódzkiego, zwabił swoją 28-letnią żonę Elizę na leśną drogę. Tam doprowadził do zderzenia auta kobiety, z kierowanym przez siebie polonezem. Uwięzioną w samochodzie, nieprzytomną żonę oblał łatwopalnym płynem i podpalił. W wyniku rozległych obrażeń ofiara po trzech tygodniach zmarła w szpitalu.

Ustalono, że przed spowodowaniem wypadku Sz. podrobił podpis żony na dwóch polisach ubezpieczeniowych na życie - opiewających w sumie na 580 tys. zł - a także sfałszował umowę kupna poloneza. Wtajemniczył też jednego z kolegów, któremu powiedział, że chce rozbić swój samochód, aby uzyskać odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej. Ten miał go zabrać z miejsca rzekomego wypadku, ale gdy zobaczył, co się stało, uciekł.

Oskarżony ani w śledztwie, ani przed sądem, nie przyznał się do zabójstwa. Dowodem m.in. świadczącym o tym, że mężczyzna planował zabójstwo ma być ślad zapachowy na masce spawalniczej, którą oskarżony miał w momencie zdarzenia aut. Biegli wykluczyli także samozapalenie samochodu, w którym była kobieta; według nich auto zostało podpalone.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | wypadek samochodowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama