"Samoparkujące" auto miało stłuczkę. I zaczęła się awantura

Samochody autonomiczne to cały czas bardziej przechwałki koncernów motoryzacyjnych niż rzeczywistość. Namiastkę tej technologii mamy jednak już dziś: samochody pomagają nam w wykonywaniu coraz większej liczby manewrów, a na przykład parkować próbują już zupełnie same. Co jednak się stanie, kiedy urządzenie zawiedzie a samochód stanie się tak bardzo autonomiczny, że po prostu wymknie się spod kontroli?

Zanim pierwszy samochód autonomiczny wyjedzie na nasze drogi, dostanie pierwszy mandat czy spowoduje pierwszy wypadek, w którym będą pierwsi poszkodowani (co pewnie jest nieuniknione), zobaczmy jak wygląda to w mniejszej skali.

Asystenci parkowania to ostatnio bardzo modny gadżet. Co jednak będzie, jeśli coś pójdzie nie tak? Kto odpowiada za samochód, który sam wykonując manewr uszkodzi inny pojazd lub, nie daj Boże, zrani człowieka? Kierowca? Producent auta? Twórca oprogramowania? Jak znam życie, nikt specjalnie nie będzie się wyrywał do ponoszenia odpowiedzialności.

Reklama

Wbrew pozorom nie są to tylko teoretyczne rozważania. Trafiła do mnie sprawa kierowcy, którego "samoparkujący" samochód na parkingu centrum handlowego w Katowicach doznał poważnych uszkodzeń właśnie podczas parkowania. Dostawczy Mercedes, w którego uderzył, na szczęście wyszedł z tego bez większego szwanku.  Kierowca miał nadzieję, że za szkodę zapłaci gwarant, ale oczywiście spotkał się z odmową. Powód? W instrukcji obsługi samochodu producent zabrania parkować m. in. "gdy z przodu lub z tyłu miejsca do parkowania równoległego znajduje się pojazd, którego przód lub tył są poza obszarem detekcji np. ciężarówka".

No i właśnie, zamiast cieszyć się samochodem, który sam i bez problemu parkuje, zaczęła się dość żenująca dyskusja, czym jest ciężarówka i co o tym decyduje: zdroworozsądkowa ocena, rozmiar czy wpis w dowodzie rejestracyjnym? Pisałem już wielokrotnie, że żyjemy w kraju, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje, a jako samochód ciężarowy może być zarejestrowane w zasadzie dowolne auto. W tym wypadku dużo ważniejszy od wpisu w dowodzie rejestracyjnym wydaje się być rozmiar a nawet obrys samochodu.

Co ciekawe, uczestnicy tej kolizji, pewnie na skutek jej nietypowego charakteru, zawarli znajomość i przeprowadzili kilka kolejnych prób parkowania w podobnych warunkach. Przebiegły już bez problemu.

Kwestia, co zawiniło: asystent parkowania, kierowca czy źle sformułowana instrukcja, nie została jednak rozstrzygnięta. Po tym, jak zająłem się tą sprawą, a pechowy kierowca uruchomił swojego prawnika, okazało się, że gwarant jest skłonny pokryć 80 proc. kosztów naprawy auta. Podkreślał jednak cały czas, że samochód działał prawidłowo, natomiast decyzja ta wynika z troski o dobro klienta. Kierowca, uważając, że nie popełnił błędu, nie rozumiał, dlaczego ma pokryć pozostałe 20 proc. kosztów z własnej kieszeni.

Po dłuższych negocjacjach producent samochodu zdecydował się zapłacić niemal cały rachunek, kierowca zaś musiał wysupłać symboliczną w (tej sytuacji) kwotę ok. 300 zł. To w końcu zakończyło spór.

Lektura instrukcji obsługi auta nasuwa jednak pytania co do funkcjonalności systemu autoparkowania. Jak kierowca ma ocenić, co znajduje się w obszarze detekcji a co poza nim? Dlaczego w obszarze tym nie znajduje się wszystko, co może mieć znaczenie przy parkowaniu? Co więcej, z instrukcji obsługi takich samochodów wynika, że tak naprawdę najważniejszą część pracy i tak musimy wykonać za "inteligentnego asystenta" sami. M.in. "Sprawdzić, czy miejsce do parkowania jest odpowiednie.(...) Wykonując manewr parkowania ze wspomaganiem należy zawsze sprawdzać sytuację wokół samochodu. (...) Czujniki układu mogą nie wykryć krawężników". To może łatwiej już zaparkować samemu?

Tym bardziej, że to my będziemy odpowiadać za coś, na co tak naprawdę mamy niewielki wpływ. Tak podchodzą do tego producenci samochodów, których o to pytałem. Według Tomasza Tondera z Volkswagen Group Polska "kierowca cały czas musi czuwać nad manewrem i to on bierze całą odpowiedzialność za auto". "Aktywny układ nie zwalnia kierującego z osobistej odpowiedzialności podczas jazdy. Ze względu na techniczne ograniczenia działania układu, nie we wszystkich warunkach drogowych układ może odpowiednio samodzielnie zareagować" - mówi Katarzyna Gospodarek z centrali BMW w Polsce.

Sądzę, że jest to postawa, wynikająca po części z tego, że technologia jest nowa i nie do końca wiadomo, czego się po niej spodziewać, ale też, jak mawiają prawnicy, z "ostrożności procesowej", czyli dążenia, by w razie nieszczęścia ograniczyć swoją odpowiedzialność. 

Dla ubezpieczycieli ten temat jest na razie raczej egzotyczny, bo dostałem skrajnie różne odpowiedzi na zasadnicze pytanie, czy jeśli asystent pakowania zawiedzie i dojdzie do uszkodzenia innych pojazdów, to kierowcy można przypisać winę, która jest podstawą do wypłacenia odszkodowania z OC.

Raczej nie, twierdzi Hestia; Arkadiusz Bruliński: "W przypadku awarii asystenta parkowania ciężko będzie dowieść winę kierującego a zatem towarzystwo ubezpieczeń będzie zwolnione od odpowiedzialności za szkodę".

Raczej tak, powiada PZU; Agnieszka Rosa: "W razie uszkodzenia  innego pojazdu zaparkowanego przez w/w pojazd, za szkody w pojeździe zaparkowanym odpowiada posiadacz pojazdu parkującego i z jego ubezpieczenia OC zostanie wypłacone odszkodowanie". Ale zastrzega: "Jeżeli okaże się, że doszło do awarii z winy producenta tego systemu, to PZU po wypłacie odszkodowania może wystąpić  z regresem do zobowiązanego  (producenta) o zwrot tego  odszkodowania".

To zależy, mówią prawnicy z Biura Rzecznika Ubezpieczonych; Piotr Budzianowski: "To sprawca szkody musi wykazać, że do szkody doszło w wyniku awarii, uszkodzenia systemu wspomagającego kierowcę. (...) Systemy takie nie zastępują kierowcy i nie zwalniają go z obowiązku zapobiegania powstania szkodzie w sytuacji kiedy obiektywnie można jej zapobiec, np. zahamować czy przerwać wykonywanie manewru. Podobne zasady będą obowiązywały w przypadku samochodów autonomicznych, z tym że odpowiedzialność będzie ponosił posiadacz takiego pojazdu, chyba że wykaże że do szkody doszło np. z winy systemu sterującego autem, a on jako posiadacz dopełnił wszelkich koniecznych czynności np. aktualizacja oprogramowania , aby auto jeździło sprawnie i bezpiecznie."

Widać więc, że na razie brakuje wypracowanego i spójnego standardu postępowania ubezpieczycieli w takim i podobnych wypadkach. Pachnie to więc długimi sądowymi przepychankami i chyba faktycznie trzeba będzie poczekać do pierwszych wyroków, żeby zobaczyć, jak takie sprawy będą rozstrzygane. 

Za to policja nie ma wątpliwości, co do odpowiedzialności karnej. Użycie asystenta: "(...) Nie oznacza jednak, że osoba siedząca na miejscu kierowcy podczas korzystania z asystenta parkowania pozbawiona jest statusu kierującego pojazdem. Oczywisty jest fakt, że winę za ewentualne spowodowanie zdarzenia drogowego, w przypadku niewłaściwego użycia "asystenta parkowania", będzie ponosić kierujący pojazdem. Trudno byłoby zakładać sytuację (jako prawdopodobną), w której awaria "asystenta parkowania" miałaby w taki sposób wpłynąć na prawidłowość działania układu hamulcowego pojazdu, aby nie było możliwie jego zatrzymanie przez kierowcę" - powiada kom. Jacek Giszczak z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. 

Przewiduje się, że samochody autonomiczne pojawią się na drogach za nieco ponad 5 lat. Może to skrzywienie zawodowe, ale zamiast zachwycać się nową technologią, od razu zastanawiam się, co się stanie jeśli ona zawiedzie. Może GPS jest nowocześniejszy od papierowej mapy, ale mapa nigdy mi się nie rozładuje; nigdy nie trzeba do niej szukać ładowarki na najbliższych stacjach benzynowych; nie zawiesza się w decydującym momencie i przenigdy nie straci zasięgu po wjechaniu do tunelu lub na parking podziemny.

Oczywiście producenci będą nas przekonywać, że samochody autonomiczne będą technologią niezawodną i absolutnie bezpieczną. To nieprawda - będę się psuły jak wszystko, a na drodze nie ma czasu, żeby samochód wyłączyć, włączyć, poczekać aż załaduje się system i ruszyć dalej. Ewentualnie zadzwonić jeszcze do helpdesku: "Samochód idzie na czołówkę!". "OK, wyślij zgłoszenie mailem". "Ale to ułamki sekund..." "OK, podwyższyliśmy priorytet Twojego zgłoszenia".

Pewnie będziemy mieć też wparcie infolinii: "Nasza oferta - wybierz 1, najnowsze promocje - wybierz 2, dlaczego nasz produkt jest najlepszym wyborem w Twoim życiu - wybierz 3, karta "Złoty dzwon" - wybierz 4, samochód nie chce ruszyć - wybierz 5, samochód ruszył, ale nie chce się zatrzymać - wybierz 6, samochód zaraz uderzy w drzewo - wybierz 7, samochód zmierza w stronę skalnego urwiska - poczekaj na zgłoszenie operatora...".

Sprawa wydaje się zbyt poważna, by zostawić ją w rękach inżynierów, bo technologia to dopiero połowa zabawy. Oni nie odpowiedzą na pytanie, kto będzie odpowiadał za zdarzenie drogowe: kierowca, producent samochodu, zarządca drogi, dostawca rozwiązań czy  infrastruktury informatycznej czy jeszcze może jakiś inny podmiot. Pół biedy, jeśli będzie chodziło tylko o uszkodzone samochody, gorzej jeśli o zdrowie lub życie ludzkie.

Mówi kom. Giszczak z KGP: "(...) należy zakładać, że droga do formalnego dopuszczenia do ruchu na drogach publicznych tego typu pojazdów będzie bardzo długa. Mając jednakże do czynienia z rewolucyjnym zjawiskiem technicznym (polegającym na poruszaniu się pojazdu bez udziału kierowcy) w obecnych realiach i uwarunkowaniach prawnych, należy przewidywać, że Pańskie pytanie - w zakresie "odpowiedzialności" za zdarzenie drogowe - pozostanie wciąż aktualne jeszcze przez wiele lat."

Pamiętajcie, że wszystkie "inteligentne" gadżety to na razie bełkot marketingowy. Póki co na ziemi występuje tylko jeden rodzaj inteligencji: ludzka, a maszyny robią wyłącznie to, co im każemy. Wbrew temu, co niektórzy próbują nam wmówić, nic nie zapowiada, żeby miało to się rychło zmienić. I bardzo mnie to cieszy...

Tomasz Bodył

 

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy