Rząd chce drastycznej podwyżki kar dla kierowców - nawet 30 tys. zł!

Porządek obrad rządu został we wtorek uzupełniony o dodatkowy punkt - projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym. Oprócz zapowiadanych dyskusji o zaostrzeniu prawa wobec pijanych kierowców, zajęto się, dość niespodziewanie, długo zapowiadaną podwyżką mandatów.

Premier Morawiecki zapowiadał już wcześniej zaostrzenie kar dla pijanych kierowców. "Chcę z całą mocą powiedzieć, że przystąpimy bardzo szybko także do prac legislacyjnych, które będą bardzo jasno określały odpowiedzialność osób prowadzących pojazd pod wpływem alkoholu. To będzie odpowiedzialność nie tylko karna, ale to będzie odpowiedzialność polegająca na tym, że takie osoby będą zobowiązane do płacenia alimentów osobom, które pozostały przy życiu - osobom z rodziny, osobom poszkodowanym" - powiedział Morawiecki. Ma chodzić o to, "żeby wszyscy Polacy mieli jasność, że osoba która pod wpływem alkoholu wsiada za kółko, to potencjalnie ktoś, kto może doprowadzić do zabicia innych osób". 

Reklama

Przypomnijmy więc tylko, że takie prawo... już obowiązuje. Sąd może zasądzić jednorazowe odszkodowanie oraz rentę dla poszkodowanego i/lub dla członków jego rodziny. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Takie odszkodowanie oraz rentę wypłaca ubezpieczyciel sprawcy (po to właśnie kupuje się OC), chyba że sprawca był pijany. Wtedy OC nie działa, zasądzoną rekompensatę wypłaca Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, a następnie zwraca się z regresem do sprawcy. Robi się tak dlatego, że odszkodowania mogą wynieść nawet kilka milionów złotych i szanse, że sprawca dysponuje takimi środkami, są nikłe. Ofiary i ich rodziny mają więc gwarancję, że otrzymają należne im odszkodowanie, a sprawca tak czy inaczej nie wyjdzie z długów do końca życia.

Czym różniłaby się propozycja, o której mówi premier Morawiecki? Chyba tym, że rentę miałby bezpośrednio wypłacać sprawca. A co w sytuacji, kiedy nie stać go na to? Ofiary mają się sądzić z nim dalej i chodzić na kolejne rozprawy, ponieważ sprawca nie wypełnia postanowień poprzedniego wyroku? Brzmi to jak powielanie już istniejącego mechanizmu, ale w ułomnej wersji, która tylko utrudni życie ofiarom. Mimo tego taki pomysł trafił do nowelizacji, a renta miałaby być przyznawana z urzędu.

Według słów premiera, takie zaostrzenie prawa, ma skutecznie odstraszać pijanych od wsiadania za kierownicę. Niestety przekonanie, że nowe prawo (które nałoży sankcje takie jak obecne prawo) coś zmieni, jest myśleniem głęboko naiwnym. Problemem w Polsce nie są zbyt łagodne przepisy, ale recydywiści, którzy nic sobie z nich nie robią oraz sądy, które bardzo niechętnie wsadzają do więzień osoby, jeżdżące pod wpływem alkoholu pomimo kilku wyroków na koncie. Dopiero gdy dojdzie do tragedii, pojawia się refleksja, że może mamy do czynienia z człowiekiem, który stanowi zagrożenie dla innych.

Jak później poinformowało Centrum Informacyjne Rządu, na dzisiejszym posiedzeniu zajmowano się o wiele szerzej zmianami w Prawie o ruchu drogowym. Mają one objąć też między innymi czasowe wycofanie z ruchu pojazdu, którym jechała osoba nie mająca prawa jazdy (mają to być 3 miesiące). Mówi się też o grzywnie 10 tys. zł nakładanej w takim przypadku. Prawo ma przewidywać także dłuższe kary pozbawienia wolności za jazdę pod wpływem alkoholu. Otwartym pozostaje pytanie, czy sądy zaczną w ogóle korzystać z takiej możliwości.

Drastyczna podwyżka mandatów

Zupełnie niespodziewanie i bez wcześniejszej zapowiedzi, ministrowie zajęli się także sprawą podwyższenia mandatów za inne wykroczenia drogowe. Maksymalny mandat ma być podwyższony do 3,5 tys. zł (obecnie do 1000 zł za kumulację), a najwyższa grzywna za wykroczenia drogowe, jaka może zostać zasądzona to 30 tys. zł (obecnie 5 tys. zł). Podwyższono też dolną granicę wymiaru kar grzywny za zachowania, które zostały uznane za najbardziej niebezpieczne, takie jak wykroczenia wobec pieszych, niestosowanie się do znaków drogowych i sygnalizacji świetlnej oraz przekraczanie prędkości.

W informacji na stronie Rady Ministrów można jednak znaleźć oczywiste sprzeczności. Za przekroczenie prędkości o ponad 30 km/h ma obowiązywać mandat w wysokości 5 tys. zł. Jakim cudem, skoro maksymalną kwotą ma być 3,5 tys. zł? I jaka byłaby stawka za wyższe przekroczenia? Pojawić się ma też pojęcie recydywy w odniesieniu do przekraczania prędkości. Wtedy za jazdę o 30 km/h za szybko mielibyśmy zapłacić... od 3 do 5 tys. zł. Czyli recydywiści mogliby płacić mniej? Według innych informacji recydywiści mieliby płacić, mimo wszystko, więcej - nawet 30 tys. zł. Póki co podchodzilibyśmy do tych informacji z pewną rezerwą i poczekali, aż rząd przestanie sobie przeczyć w komunikatach.

Zmianie mają ulec też punkty karne. Obecnie za najpoważniejsze wykroczenia otrzymujemy 10 punktów, ale ich liczba ma wzrosnąć do 15. Co więcej, mają się kasować dopiero po upływie dwóch lat, a nie po roku. Na dodatek nie będzie już możliwości zmniejszenia ich liczby, poprzez uczęszczanie na specjalne kursy. Do informacji o liczbie punktów kierowców mają dostać dostęp ubezpieczyciele, którzy od stanu konta będą mogli uzależnić wysokość składek OC.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama