Rower w mieście? Kierowcy wściekli, a efekt żenujący!

Władze dużych miast prześcigają w utrudnianiu życia zmotoryzowanym. Często stosowany zabieg polega chociażby na zwężaniu głównych arterii, by - kosztem pasów ruchu - utworzyć na nich drogi rowerowe. Niestety - dane z Wrocławia wskazują, że promowany przez aktywistów model transportu skrajnie kontrastuje z preferencjami mieszkańców dużych miast.

Jak informuje serwis "wroclife.pl" dobiega właśnie końca okres obowiązywania wrocławskiej "strategii rowerowej na lata 2010-2020". Wg jej głównych założeń, na przestrzeni dekady, ruch rowerowy w mieście sięgnąć miał 15 proc. ogółu.

Na wstępie warto wyjaśnić, że wrocławskim urzędnikom nie sposób zarzucić grzechu zaniechania. Wrocław od wielu lat stawiany jest w Polsce za wzór miasta przyjaznego rowerzystom. Już dziś długość tras zoptymalizowanych pod kątem korzystania z roweru przekracza tam 1100 km! Nie chodzi oczywiście o same drogi rowerowe (na koniec ubiegłego roku samych dróg było tam blisko 330 km) ale całość infrastruktury - ulice z obniżonymi krawężnikami, wyznaczonymi pasami czy śluzami dla rowerów.

Reklama

W jaki sposób wszystkie te inwestycje przełożyły się na popularność rowerów wśród mieszkańców? Cel był jasny - 15 proc. udziału w ogóle transportu. Efekt? Wg najnowszego badania ruchu z 2018 roku rowery odpowiadają obecnie za... 6 proc. transportu. W stosunku do wyniku sprzed dekady - z 2010 roku - ich popularność wzrosła o... dwa procent. Wiele wskazuje na to, że obecnie udział rowerów - z uwagi na pandemię koronawirusa i sprzyjającą aurę - jest nieco większy, ale w dalszym ciągu wiele brakuje nawet do 10 proc. Jak więc wrocławianie poruszają się po swoim mieście?

Az 41 proc. wykorzystuje w tym celu... samochód. To zaledwie o 1 proc. mniej niż w roku 2010 Drastycznie - z 35 do 28 proc. - spadła za to popularność transportu zbiorowego! Najnowszy wynik może być jeszcze gorszy dla miejskich tramwajów i autobusów, bo epidemia koronawirusa sprawia, że coraz częściej tracimy do nich zaufanie...

Można więc zaryzykować twierdzenie, że - wbrew polityce zarządców miast - rower nie staje się wcale alternatywą dla samochodu lecz dla transportu publicznego. Oznacza to, że tworzenie dróg rowerowych kosztem pasów ruchu dla samochodów w efekcie - zamiast promować zdrowy tryb życia - potęguje jedynie korki, a ich sztuczne wydłużanie sprawia, że mieszkańcy okolicznych zabudowań wdychają jeszcze więcej spalin niż do tej pory!

Jedynym pozytywnym zjawiskiem, jakie zaobserwować można w porównaniu do badania ruchu z 2010 roku, jest większa popularność transportu pieszego. Natężenie ruchu pieszego wzrosło w tym czasie o 5 proc. Oznaczać to może, że coraz większa liczba mieszkańców Wrocławia - zamiast na jazdę autem czy autobusem - decyduje się na spacer. Trzeba jednak zaznaczyć, że na wyniki duży wpływ może mieć fakt, że Wrocław jest największym w regionie ośrodkiem akademickim, a mało który student pozwolić sobie może na własne cztery kółka...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama