Przerażający crash-test. Też masz auto z lat dziewięćdziesiątych?

Pieniądze, podobno, szczęścia nie dają, ale obiegowa opinia głosi, że przyjemniej płacze się za kierownicą Mercedesa, niż w Maluchu. Smutną prawdę o podziale społeczeństwa na "równych i równiejszych" pokazują też wyniki testów zderzeniowych.

Osoby pilnie śledzące nowości ze świata motoryzacji zauważyły zapewne, że Euro NCAP - niezależna organizacja badająca poziom bezpieczeństwa pojazdów debiutujących na rynkach Starego Kontynentu - ostatnimi czasy podaje dwa różne wyniki testów zderzeniowych dla tego samego modelu. Świetnym przykładem są tu chociażby nowe Fiat Tipo hatchback i Toyota Hilux.

W obu przypadkach producenci udostępnili do testów po dwa modele różniące się poziomem wyposażenia: standardowe i z pakietem "safety pack". Ten ostatni stanowi wyposażenie opcjonalne lub - w standardzie - oferowany jest wyłącznie na najbardziej "wymagających" rynkach. Różnice w poziomie ochrony pasażerów bywają duże. Standardowy Tipo otrzymał ostatnio notę 3 gwiazdek. Model z wyposażeniem "safety pack" oceniono na 4 gwiazdki. Prawdziwa przepaść dzieli też użytkowego Hiliuxa od jego luksusowego wydania. Pierwszego oceniono na 3 gwiazdki, drugi otrzymał maksymalną notę 5 gwiazdek!

Reklama

Jeszcze większe rozbieżności dotyczą aut tego samego producenta oferowanych na różnych globalnych rynkach. Patologiczną sytuację naświetlił ostatnio amerykański instytut bezpieczeństwa drogowego IIHS. W ramach kampanii "zero stars cars" - mającej wyeliminować z rynków pojazdy, które nie spełniają podstawowych wymogów bezpieczeństwa - Amerykanie zderzyli ze sobą dwa samochody spod znaku Nissana. Lokalny rynek reprezentował model Versa - jeden z najtańszych sedanów tej wielkości w USA. Auto skonfrontowano z - produkowanym w Meksyku od 1992 roku - Nissanem Tsuru, będącym unowocześnioną odmianą Nissana Sentry z końca lat osiemdziesiątych...

Oba auta zderzyły się ze sobą czołowo z przesunięciem 50 proc. względem osi wzdłużnej (to najpopularniejszy scenariusz tego typu wypadku). W momencie uderzenia każdy poruszał się z prędkością 40 mph.

Oferowany amerykańskim klientom Nissan Versa świetie poradził sobie z wymagającą próbą. Eksperci uznali poziom ochrony kierowcy za "dobry". Nowoczesna konstrukcja rozproszyła siłę uderzenia, a integralność kabiny pozostała nienaruszona. Chociaż uderzenie na pewno byłoby bolesne, kierowca Versy - chroniony przez poduszki powietrzne - najprawdopodobniej, byłby w stanie samodzielnie opuścić auto i odejść od wraku o własnych siłach!

Dla porównania, dla wydobycia z pojazdu kierowcy Nissana Tsuru niezbędna byłaby pomoc specjalistycznego sprzętu. Kabina została doszczętnie zniszczona do wysokości słupka B. Kierowca uderzył głową w przesuwający się słupek A i deskę rozdzielczą, jego nogi zostały zmiażdżone przez pedały i zdeformowane nadkole. Nie ulega wątpliwości, że wezwane na miejsce wypadku ekipy ratunkowe nie musiałyby się spieszyć. Jest więcej niż pewne, że w wyniku zdarzenia osoba kierująca Nissanem Tsuru poniosłaby śmierć na miejscu.

Przedstawiciele japońskiej marki nie skomentowali wyników amerykańskiego testu. Wiadomo jednak, że produkcja Tsuru w meksykańskiej fabryce zakończona zostanie w przyszłym roku. Nissan nie jest tu jednak odosobnionym przypadkiem. Wielu producentów oferuje na tzw. "rynkach wschodzących" pojazdy, tkwiące konstrukcyjnie w latach osiemdziesiątych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: crashtest
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy