Proces "Froga" nie ruszył z miejsca. Zmiana sądu

Proces przeciw Robertowi N., ps. Frog, będzie się toczył w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów - postanowił w środę Sąd Okręgowy w Kielcach, uzasadniając decyzję mniejszymi kosztami procesu. Według prokuratury, mężczyzna dwukrotnie prowadził samochód w sposób grożący katastrofą.

"Postanowienie jest prawomocne - nie podlega zaskarżeniu" - powiedział rzecznik kieleckiego sądu Marcin Chałoński.

Zarzuty wobec mężczyzny dotyczą jazdy samochodami kierowanymi przez "Froga" w 2014 r. - 14 lutego na trasie pod Kielcami, a następnie 5 czerwca po ulicach Warszawy.

Na początku lutego prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Okręgowa w Płocku przesłała akt oskarżenia przeciw Robertowi N. do Sądu Rejonowego w Kielcach. Jak tłumaczyli śledczy, wysłano go tam ze względu na miejsce popełnienia przez "Froga" pierwszego przestępstwa.

Reklama

Krótko potem sąd rejonowy wystąpił do Sądu Okręgowego w Kielcach, by ten rozważył przekazanie sprawy do sądu w Warszawie. Jak poinformował Chałoński, w środę sąd zdecydował o przekazaniu sprawy Roberta N. do rozpoznania Sądowi Rejonowemu dla Warszawy-Mokotowa.

"Zdecydowały tutaj głównie względy ekonomiki procesowej i potrzeba efektywnego zmniejszenia społecznych kosztów wymiaru sprawiedliwości. A konkretnie - prokuratura zawnioskowała 27 świadków, z których 21 zamieszkuje bliżej sądu warszawskiego niż kieleckiego: 16 mieszka w Warszawie, pozostałe osoby - w Piasecznie, Józefowie, generalnie - w woj. mazowieckim. Dwóch świadków jest też z Białegostoku. Tylko sześciu mieszka bliżej Kielc niż Warszawy. Poza tym prawie wszyscy biegli są z Warszawy bądź okolic stolicy" - wyjaśnił sędzia.

Jak tłumaczył Chałoński, to wyjątek od reguły - bo sądem właściwym dla sprawy jest sąd związany z miejscem popełnienia pierwszego przestępstwa. "Ale przepisy kodeksu postępowania karnego, dają możliwość przekazania sprawy. Bo gdyby wszystkich świadków i biegłych trzeba było wzywać do Kielc i płacić im za dojazd - co jest obowiązkowe - to koszty sprawy byłyby nieporównywalnie większe, niż w sytuacji gdy proces będzie się toczył przed sądem warszawskim" - dodał sędzia.

Prokuratura postawiła Robertowi N. dwa zarzuty sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi mężczyźnie do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Pierwszy zarzut dotyczy jazdy na trasie pod Kielcami 14 lutego 2014 r. W tym przypadku Robert N. jechał z maksymalną prędkością, jak ustalił biegły, ok. 240 km/h. Zmuszał innych kierowców do gwałtownego zjeżdżania i zmiany kierunku jazdy oraz nie reagował na sygnały policji, która chciała go zatrzymać. Przebieg tej jazdy zarejestrowały policyjne kamery. W ocenie prokuratury, styl jazdy "Froga" pod Kielcami mógł grozić katastrofą.

Zdaniem śledczych także styl jego jazdy ulicami Warszawy 5 marca mógł grozić katastrofą. Jeździł w tym przypadku w bardzo agresywny sposób, zajeżdżał drogę, jechał pod prąd, mijał samochody na granicy bezpieczeństwa, nie zachowując bezpiecznej odległości między pojazdami. Według biegłego, w stolicy "Frog" jechał z maksymalną prędkością 220 km/h.

Na podstawie opinii biegłego ustalono także, że stan techniczny samochodu, którym "Frog" jeździł po stolicy, mógł stanowić zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Auto nie powinno być w ogóle zarejestrowane. Biegły uznał też, że podczas jazdy w mieście "Frog" naruszył przepisy ruchu drogowego kilkadziesiąt razy.

Podczas jazdy ulicami Warszawy Robert N. ścigał się m.in. z motocyklistami - sprawę wyłączoną ze śledztwa jako odrębny wątek, umorzono. Śledczy nie ustalili tożsamości motocyklistów.

O "Frogu" stało się głośno, gdy w czerwcu 2014 r. w internecie pojawił się film nagrany kamerą umieszczoną w aucie, na którym widać jak mężczyzna - później, w trakcie śledztwa potwierdzono, że był to Robert N. - jadąc ulicami Warszawy, wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle, prowadzi auto z dużą prędkością slalomem między innymi pojazdami, a także ściga się z motocyklistami.

"Frog" został zatrzymany przez policję w mieszkaniu pod Mielnem, gdzie się ukrywał. Podstawą nie była jednak sama jazda samochodami w okolicach Kielc i w stolicy, ale podejrzenie o kilka innych przestępstw kryminalnych i przestępstwa gospodarcze.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Pirat drogowy Robert N.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama