Prawo jazdy - trudniej czy łatwiej?

Minął już miesiąc odkąd wprowadzono nowe zasady egzaminów na prawo jazdy. Zmiany były przyjmowane przez kursantów z niepokojem. Czy więc teraz zdać jest łatwiej czy trudniej?

Kandydat na kierowcę musi na placu manewrowym przejechać tzw. rękaw (poszerzony o pół metra) w przód i w tył po łuku, a następnie ruszyć na wzniesieniu. Nawet dotknięcie pachołka powoduje, że egzamin trzeba powtarzać. Zanim wsiądzie się do auta, trzeba zajrzeć pod maskę i wskazać: bagnet do sprawdzania poziomu oleju, gdzie wlewa się płyn do chłodnicy i do spryskiwacza.

Okazało się, że początkowo z tymi właśnie elementami przyszli kierowcy mają najwięcej problemów - szkoły jazdy bowiem tego po prostu nie uczyły.

Oczywiście po nagłośnieniu tego faktu, szybko się to zmieniło. Ośrodki egzaminacyjne, jak i szkoły nauki jazdy korzystają najczęściej z samochodów tego samego typu - więc nietrudno wskazać, jak otworzyć maskę, czy gdzie sprawdzić olej.

Reklama

To jednak nie koniec problemów. Zdający zgodnie przyznają, że choć miało być łatwiej, to nie jest.

Większość kandydatów na kierowców nadal "odpada" na manewrach.

Co ciekawe, zima i spore opady śniegu zamiast utrudnić, ułatwiały zdanie egzaminu.

- Nie ma prawa jazdy na słońce i na śnieg, trzeba umieć jeździć w każdych warunkach - twierdzi jeden z egzaminatorów. - W trudnych warunkach odśnieżamy co chwilę plac, a instruktorzy wciąż oczyszczają ze śniegu szyby. Jeśli ktoś się boi wyjeżdżać teraz, może przełożyć egzamin, bo lepiej zapłacić za jego połowę, niż za cały, ale niezdany.

Jednak wbrew pozorom było łatwiej zdać: śnieg zasypał linie na jezdniach (nie widać było więc ich przekroczenia), a wszyscy kierowcy i tak jeździli bardzo ostrożnie i wolno, średnio zaledwie 30 km/h! Nic dziwnego, że na plac wracali zadowoleni przyszli kierowcy.

Jednak wskaźnik zdawalności w większości ośrodków egzaminacyjnych obniżył się. Czy wiosną będzie lepiej?

- W porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku zdawalność spadła o ponad 10 proc. Egzamin zdaje co piąta osoba - mówi Józef Czarnowski, dyrektor MORD w Tarnowie. Podobnie jest w Krakowie i Nowym Sączu.

- Przychodzą do nas osoby, które nie są przygotowane do nowego egzaminu, bo kończyły kursy według starych zasad - dodaje Artur Then, dyrektor krakowskiej placówki. - Może zmieni się to na wiosnę. Wtedy zdający powinni już dobrze znać nowe wymogi - podkreśla Leszek Skowron, szef MORD w Nowym Sączu.

Ograniczenie manewrów na "placu" nie ułatwiło życia przyszłym kierowcom. Nie pomogło także poszerzenie o 0,5 metra pasa do jazdy po łuku. Gdy łuk był węższy, wystarczyło dobrze ustawić boczne lusterka, by nie najechać na linię. - Teraz trzeba odwrócić głowę i patrzeć w tylną szybę. Ktoś, kto nie ćwiczył w ten sposób, nie poradzi sobie - mówi Czarnowski.

Zdaniem egzaminatorów, przyszli kierowcy częściej niż poprzednio popełniają pomyłki podczas jazdy w ruchu miejskim. I nie chodzi tu o parkowanie, które trzeba wykonać mając po bokach prawdziwe samochody, a nie słupki na placu. Na razie w województwie małopolskim żaden kursant nie uszkodził samochodu podczas parkowania. - Egzamin wcześniej trwał 25 minut, a teraz 40. To długo. Pomyłki zdarzają się często tuż przed końcem egzaminu. Ludzi zjada stres - mówi Czarnowski.

ZOBACZ galerię zdjęć z egzaminu.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: kierowcy | egzamin | prawo jazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy