Pracowałem w ochronie...

Był okres, że pracowałem w ochronie i jednym z moich obowiązków było pilnowanie by na miejscu dla inwalidów stawali uprawnieni do tego ludzie. (*)

Były przypadki, że posłuchali, ale zazwyczaj nie zwracali uwagi na moje prośby. Raz pani prokurator (pokazała jakąś legitkę coś a'la policyjną, a dowódca powiedział, że to jakaś znana prokurator - może i była, ale dla mnie to było jakiejś chamskie babsko) na moją prośbę odpowiedziała bym "Spier***** bo mi zrobi koło dupy".

Inny kolo w pełni sprawny (na moje oko) i wysportowany nic nie odpowiedział tylko wyjął ze schowka kartę parkingową osoby niepełnosprawnej i poszedł.

A konwoje ochroniarskie stawały na jednym miejscu, codziennie (nie miałem nawet, po co podchodzić, dowódca im pozwolił, a policja i tak miała głęboko, kto na tych miejscach staje - raz zapytani stwierdzili, że głupotami się nie zajmują).

Reklama

Był też przypadek, że podjechał starszy pan z uprawnieniami i spytał gdzie ma stanąć (był miły, w większości przypadków osoby niepełnosprawne wyładowywały na mnie złość - a ja mogłem osobom nieuprawnionym tylko zwrócić uwagę i prosić by zajęły inne miejsce), ma kłopoty z schodzenie, a miejsca dla niepełnosprawnych zajęte przez samochody nieuprawnione (żaden samochód nie miał za szyba karty parkingowej osoby niepełno (karta posiada informacje, że należy ją umieścić za przednią szybą pojazdu samochodowego w sposób umożliwiający odczytanie) zaproponowałem by stanął w poprzek samochodów nieuprawnionych w ten sposób by blokował im wyjazd, ale nie blokowały przejazd innych samochodów (Ściana | Samochód Nieupraw | Samochód Upraw).

Po godzinie znalazł się jeden z chamów wściekły, że ktoś go zablokował. Gdy spytałem, czemu stoi w miejscu, na które nie ma uprawnień nic nie odpowiedział tylko odszedł coś mrucząc.

Trochę chamsko, ale miałem to w nosie tak samo jak on miał w nosie oznakowanie, gdy parkował.

(*) - list do redakcji

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy