Porady czy "porady"?

Internet to skarbnica wiedzy o motoryzacji i nie tylko. Jednak to, że publikować w nim może każdy, niesie ze sobą również zagrożenia.

Natrafiliśmy w sieci na stronę zrzeszającą posiadaczy pojazdów pewnej niemieckiej marki. To, co można przeczytać wśród tzw. "tricków samochodowych" stawia włosy na głowie.

Autor, który nie ujawnia, jakie ma prawo, by dawać rady dotyczące techniki jazdy, pisze m.in. jak wykonywać obroty samochodem, jak efektownie ruszać i hamować, jak szybko wyprzedzać i szybko pokonywać zakręty. Ponadto umieszcza porady techniczne typu: jak zamalować kierunki, zakleić szyby folią, pomalować hamulce czy ze zwykłego grilla zrobić sportowy...

Wśród "kwiatków" dotyczących wyprzedzania natrafić można m.in na poradę, by przed wyprzedzeniem podjechać na 10 metrów do pojazdu poprzedzającego... Tymczasem jadący z prędkością 70 km/h samochód w ciągu sekundy pokonuje dwukrotnie większy dystans... Nie trzeba dodawać, czym to się może skończyć w wypadku konieczności gwałtownego hamowania.

Autor poleca również, by powrót na własny pas rozpocząć w momencie, gdy "połowa Twojego auta będzie przed przednim zderzakiem wyprzedzanego", dając jednocześnie słowo, że nic się nie stanie... Rzeczywiście, najwyżej ktoś zostanie zepchnięty z jezdni.

Reklama

Trzeba powiedzieć wprost, że tego typu rady są szkodliwe i niebezpieczne. Prawidłowej techniki jazdy nie można nauczyć się teoretycznie - nawet jeśli informacje są prawdziwe. Umiejętności można podnosić tylko przejeżdżając kolejne kilometry oraz biorąc udział w szkoleniach prowadzonych przez wykwalifikowanych instruktorów.

Warto więc, by szczególnie młodzi, dopiero rozpoczynający swoją przygodę z motoryzacją kierowcy, nie podchodzili bezkrytycznie do znajdujących się w sieci porad pisanych przez domorosłych rajdowców...

Zobacz ostatnie wydanie naszego biuletynu.

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: porady
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy