Ponad 100 znaków na kilometrze? A mowa tylko o pionowych!

Proponowane przez rząd zmiany w Prawie o ruchu drogowym, dotyczące przejść dla pieszych, sprawiły, że - niczym bumerang - powrócił temat dostosowania polskiej infrastruktury drogowej do europejskich standardów.

W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o nieintuicyjne skrzyżowania, skrajnie niebezpieczne dla niechronionych uczestników ruchu przejścia dla pieszych bez sygnalizacji świetlnej przez dwa pasy ruchu czy skromną sieć autostrad i obwodnic (brak możliwości odseparowania ruchu tranzytowego od centrów miast). Poważny kłopot sprawia też klęska urodzaju dotycząca znaków drogowych.

Obecne prawo o ruchu drogowym opisuje ponad 400 znaków. Często zdarza się, że wiele z nich sąsiaduje ze sobą na bardzo ograniczonej przestrzeni. Mnogość zarządców dróg sprawia, że - zwłaszcza w obszarach zabudowanych - kierowcy zewsząd atakowani są feerią sygnałów, których interpretacja często przekracza zdolności interpretacyjne przeciętnego człowieka.

Reklama

Z problemem często stykają się np. biegli sądowi badający wypadki, do jakich doszło na przejściach dla pieszych. Analiza zdarzenia ujawnia np., że na odcinku kilometra poprzedzającego feralne przejście kierowca styka się nawet z ponad setką znaków. Biorąc pod uwagę, że średnia prędkość potoków ruchu w terenie zabudowanym oscyluje z reguły w okolicach 30 km/h, jadący z pełnym poszanowaniem ograniczeń prędkości pojazd pokonuje odległość 1000 metrów w niespełna 54 sekundy. Znak pojawia się więc średnio co około 1,8 sekundy, a mowa przecież wyłącznie o znakach pionowych! Biorąc pod uwagę, że kierowca śledzić musi też to co dzieje się nie tylko przed, ale też po bokach i za pojazdem, przestają dziwić scenariusze, w których pieszy odbija się od maski samochodu, będąc na samym środku przejścia... 

Zobacz również: Ile widzisz znaków na tym zdjęciu?

Burzliwa debata wokół pomysłów rozszerzenia praw niechronionych uczestników ruchu sprawiła, że problemem zainteresowali się też parlamentarzyści. Z interpelacją w tej sprawie zwrócił się do Ministerstwa Infrastruktury poseł Koalicji Obywatelskiej - Franciszek Sterczewski.  

W dokumencie przeczytać można m.in., że (pisownia oryginalna): "specjaliści i specjalistki od wielu lat wskazują, że przy polskich drogach występuje zbyt wiele pionowych znaków drogowych. Taka sytuacja wpływa bezpośrednio na uczestników i uczestniczki ruchu - nadmiar znaków powoduje chaos informacyjny, przez co ich przekaz staje się nieczytelny. Opublikowany w 2014 roku raport Najwyższej Izby Kontroli jednoznacznie wskazywał, że problemem jest nadmiar pionowych znaków drogowych. Specjaliści wskazują, że zarządcy dróg nie dokonują regularnie przeglądów stawianych znaków, przez co ich liczba wciąż jest zwiększana".

Poseł zwraca też uwagę, że: "od wielu lat samorządy wspólnie z aktywistami i aktywistkami rewitalizują kolejne fragmenty przestrzeni publicznej. Coraz większa jest świadomość społeczna dotycząca tego, jak ważne jest otoczenie, w którym żyjemy, a w konsekwencji - zwiększają się oczekiwania związane z estetyką. Również badania naukowe potwierdzają wpływ dobrze zorganizowanej - funkcjonalnie i wizualnie - przestrzeni na komfort życia korzystających z niej osób. Dodatkowy problem stanowi fakt, że wzdłuż dróg umiejscowione są nie tylko znaki drogowe, ale także np. reklamy, które dodatkowo rozpraszają uwagę użytkowników i użytkowniczek ruchu, o czym także informował wspomniany wyżej raport Najwyższej Izby Kontroli".

Sterczewski sugeruje, że "należy zastanowić się nad wprowadzeniem rozwiązań, które ograniczyłyby dominację znaków drogowych w przestrzeni publicznej. Takie rozwiązania stosowane są w innych krajach - należy do nich chociażby strefowanie czy stosowanie większej liczby oznaczeń poziomych zamiast pionowych. Pozwoliłoby to także na ograniczenie kosztów, ponieważ stosowanie pionowych znaków drogowych wiąże się z wydatkami, które pokrywać muszą zarządcy dróg. Warto zastanowić się również nad stworzeniem jednoznacznych i spójnych przepisów dotyczących zarówno znaków drogowych, jak i przydrożnych reklam oraz pozostałych komunikatów".

Póki co Ministerstwo Infrastruktury nie ustosunkowało się jeszcze do interpelacji posła Sterczewskiego, który dopytuje w niej również o obecne działania i najbliższe plany resortu związane z tym problemem.
PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy