Policja łamie przepisy!

Do naszej redakcji przychodzi coraz więcej listów i maili, w których czytelnicy poruszają problemy ich gnębiące. Opisywaliśmy i będziemy opisywać psujące się samochody, które probują naprawiać niefachowe serwisy, poruszyliśmy sprawę kierowców pojazdów rządowych.

Dziś publikujemy kolejny list. Tym razem dotyczący (nie)przestrzegania przepisów drogowych przez... nie będące w akcji radiowozy policji.

"Pragnę poruszyć z Państwa pomocą pewien temat - nadużywanie i nadinterpretacja przepisów przez naszą Policję drogową. Jeżdżę sporo samochodem po naszych krajowych i również zagranicznych drogach. Nie jestem "święty", więc zdarzyło mi się dwa lub trzy razy zostać zatrzymanym przez patrol "drogówki" za przekroczenie dozwolonej prędkości. Podczas wypisywania mandatu pan Policjant starał się obrazowo wyjaśnić mi, czym takie zachowanie grozi i jakie niebezpieczeństwo sprowadzam na siebie i innych.

Mandat przyjąłem z pokorą i zapłaciłem na poczcie. Postanowiłem, iż będę się starał jeździć przepisowo i bezpiecznie. Z odrobiną dobrej woli z mojej strony widoczne pozytywne efekty widać było już po kilku dniach. Równocześnie rozpocząłem obserwację stylu jazdy panów z "drogówki". Czy aby na pewno świecą przykładem dla innych kierowców, kiedy poruszają się po drodze jako normalny uczestnik ruchu?

Na karygodne przykłady nie musiałem długo czekać. Pierwsi "zabłysnęli" panowie w niebieskim Polonezie chcący skręcić w lewo na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną. Dwaj panowie oczekiwali na zielone światło na lewoskręcie przy hipermarkecie Carefour w Łodzi. Znudzeni oczekiwaniem włączyli na kilkanaście sekund policyjnego koguta i jako pojazd "uprzywilejowany" wykonali manewr zawracania, a następnie wyłączyli koguta.

Reklama

Byłem nieco zirytowany takim zachowaniem, więc postanowiłem nieco pilniej się przyjrzeć sposobowi postrzegania przepisów przez Policję. Około dwa tygodnie później byłem świadkiem następnego wybryku. Jadąc z Łodzi w kierunku Piotrkowa Trybunalskiego w miejscowości Kruszów zobaczyłem, że do ruchu spokojnie włącza się radiowóz - Skoda Octavia. Radiowóz ten często można spotkać na tej trasie. Jechałem całkowicie zgodnie z przepisami około 60km/h gdzie na tym odcinku drogi można jechać 70km/h. Skoda po kilku sekundach dogoniła mnie i wyprzedziła z dużą prędkością. Nie widząc włączonego koguta na ich samochodzie, postanowiłem sprawdzić, jak szybko panowie pozwolili sobie jechać. Ponieważ mój samochód pozwala dynamicznie przyśpieszyć nie miałem problemu z "dojściem" ich samochodu. I tu niespodzianka! Panowie na ograniczeniu prędkości 70 km/h jechali ponad 120 km/h!

To jeszcze nie był koniec ich wybryków. Jadąc wymienioną drogą prosto dojeżdżamy do rozjazdu: stara droga do Piotrkowa Trybunalskiego lub wjazd na autostradę A1. Policjanci wjechali na autostradę, ja również. Następnie nieco zwolnili i... włączyli lewy kierunkowskaz aby zawrócić(!) między barierkami na tejże autostradzie. Włos mi się na głowie zjeżył, kiedy zobaczyłem ten manewr. Po chwili jednak zrozumiałem celowość tego działania. Jadąc autostradą w kierunku przeciwnym dojeżdżamy do zakrętu zbliżającego nas do końca autostrady, gdzie ustawiono znak ograniczenia prędkości do 80km/h. "Drogówka" wie, że często kierowcy nie zwalniają do owych 80km/h, więc przeprowadzają tam kontrolę radarową. Czy jednak to ich upoważnia do łamania najbardziej elementarnych zasad ruchu drogowego? Jakim są oni autorytetem dla kierowców jeśli ostentacyjnie łamią przepisy, za których to złamanie surowo karzą normalnego kierowcę.

Ciekaw jestem, czy spotkaliście się Państwo z podobnymi przypadkami ignorancji i czy macie jakieś pomysły jak sobie z tą patologią radzić?"

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy