Po wypadku w Mszczonowie. Czy istnieje coś takiego, jak "bezpieczny samochód"?

1 października w okolicach Mszczonowa w zderzeniu czołowym forda C-Max i volvo XC70 zginęła trójka dzieci, podróżujących w drugim z tych samochodów. Sprawą, jak informowaliśmy, zainteresowali się eksperci z Volvo Safety Center, którzy chcą zbadać wrak pojazdu. Jest to, przyznajmy, sytuacja nietypowa, ale poniekąd zrozumiała, ponieważ takie wstrząsające opinią publiczną tragedie, jak ta, do której doszło w pobliżu węzła krajowych dróg nr 8 i 50, kładą się cieniem na od lat starannie budowanym wizerunku Volvo, jako producenta superbezpiecznych samochodów.

Czy istnieje jednak coś takiego, jak "bezpieczny samochód"? Czy przypadkiem w motoryzacji nie sprawdza się stara prawda ze świata boksu? Mówiąca, że nie ma pięściarzy odpornych na ciosy, są jedynie źle trafieni? W domyśle: uderzeni za słabo lub niedokładnie...

Volvo realizuje strategię o nazwie "Vision 2020". Kilka miesięcy temu zaprezentowało długi, jak na standardy obowiązujące w reklamie, bo trwający prawie 2 minuty telewizyjny spot. Jego bohaterką jest dziewczynka, która obserwuje świat zza szyb jadącego samochodu (siedzi na tylnej kanapie z kolanami pod brodą, co chyba nie jest pozycją zbyt bezpieczną?). Obserwuje i snuje refleksje na temat współczesnej motoryzacji. Zastanawia się, dlaczego producenci aut konstruują je jakby bardziej z myślą  o torach wyścigowych niż o codziennym użytkowaniu na zatłoczonych miejskich ulicach. Powinno przecież być inaczej.

W ostatnim ujęciu widzimy, że pojazdem, którym podróżuje młoda pasażerka, jest volvo XC90. Potem na czarnym tle pojawia się obietnica Hakana Samuelssona, CEO, czyli  szefa wszystkich szefów w Volvo Cars, który zapowiada, że od 2020 roku nikt, kto podróżuje nowym samochodem tej marki, nie powinien zginąć lub odnieść ciężkich obrażeń w wypadku.

Nowoczesne samochody są budowane z coraz większym udziałem ultrawytrzymałej stali, wykorzystywanej w newralgicznych z punktu widzenia bezpieczeństwa miejscach. Tworzy się strefy kontrolowanego zgniotu, które mają pochłaniać energię uderzenia i chronić kabinę przed zdeformowaniem. Standardowym wyposażeniem każdego sprzedawanego w Europie auta stały się pasy bezpieczeństwa (nawiasem mówiąc wprowadzone, w obecnej postaci, po raz pierwszy przez Volvo - w 1958 r.), zestawy poduszek powietrznych, zagłówki, chroniące kręgi szyjne, systemy ABS i ESP. Stale wydłuża się lista coraz bardziej wyrafinowanych "asystentów", wspierających lub niekiedy wręcz zastępujących kierowcę; zapobiegających skutkom jego gapiostwa, niedostatecznych umiejętności, braku refleksu, błędów. Volvo niewątpliwie należy do liderów w tej dziedzinie, o czym mieliśmy możliwość niejednokrotnie przekonać się, jeżdżąc samochodami tej marki w ramach dziennikarskich testów. Mimo wszystko deklarację prezesa Samuelssona trzeba uznać za bardzo odważną...

Być może kluczowe jest tu słowo "nowy". Czy chodzi tu o auta, które zostaną wyprodukowane w 2020 r. lub później czy też o modele, wprowadzone po tej dacie? A może obietnicę, zawartą w strategii  "Vision 2020" należałoby uściślić, dodając, że dotyczy ona kierowców, którzy jeżdżą wolno i ostrożnie, dobrymi drogami, w korzystnych warunkach pogodowych, samochodami wyposażonymi we wszystko, co oferują spece od bezpieczeństwa? Do tego takich, którzy są pechowcami i nigdy nie trafią na inny pojazd, który tuż przed nimi "z nieustalonych przyczyn nagle zjechał na przeciwną stronę jezdni gdzie..."; albo na szaleńców, którzy "wskutek nadmiernej prędkości stracili panowanie nad kierowanym przez siebie pojazdem i...". Ciąg dalszy mniej więcej znamy z licznych komunikatów policyjnych.

A i to wszystko w niektórych sytuacjach może nie wystarczyć. Nie ulegajmy niebezpiecznym złudzeniom - nie ma samochodów odpornych na uderzenia. Są tylko źle trafione...

Nie oczekujmy też, że Volvo po zbadaniu rozbitego pod Mszczonowem XC70 weźmie jakąś część odpowiedzialności za ten wypadek na siebie. Z relacji świadków wynika przecież, że jego sprawcą była kobieta kierująca fordem, która wyprzedzała kolumnę innych pojazdów. Oba auta w momencie zderzenia jechały z dość dużą prędkością. Dzieci w XC70 prawdopodobnie nie siedziały w fotelikach, a jedno z nich nie było nawet prawidłowo zapięte pasami. Nie wiemy też nic o stanie technicznym volvo. Obserwatorzy podkreślają, że jego kabina nie uległa odkształceniom a drzwi dało się normalnie otworzyć. Można zapytać: i co z tego, skoro nie uratowało to życia małym pasażerom...            

  

INTERIA.PL
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy