Piesi nie będą mieli pierwszeństwa przed przejściami

Nie będzie zmiany przepisów dotyczących przejść dla pieszych. Projekt Rzecznika Praw Obywatelskich trafił właśnie do rządowej ”zamrażarki”.

Kilka tygodni temu, na wniosek organizacji społecznych "Miasto jest nasze" i "Piesza Masa Krytyczna", Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Ministra Infrastruktury z wnioskiem o zmiany w Prawie o ruchu drogowym. Zaproponowano wówczas wprowadzenie przepisu, który dawałby pieszemu pierwszeństwo już w momencie, gdy "ma zamiar wejść na pasy", a nie - jak ma to miejsce obecnie - dopiero gdy na nie wkroczy. "Wiedząc, że pierwszeństwo przysługuje nie tylko człowiekowi na przejściu, ale także oczekującemu na samo przejście, kierowca musiałby zachować jeszcze większą ostrożność i w większym stopniu zmniejszyć prędkość" - argumentował rzecznik.

Reklama

Proponowane zmiany nie spotkały się jednak z uznaniem władz. Jak informuje"Rzeczpospolita" - wniosek trafić miał do sejmowej "zamrażarki" w związku ze sceptyczną opinią płynącą z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jego przedstawiciele zwrócili uwagę na fakt, o którym w naszych publikacjach informowaliśmy wielokrotnie. Przyznanie pieszym dodatkowych praw może w dramatyczny sposób odbić się na ich bezpieczeństwie!

Uściślijmy - dziś pieszy zyskuje pierwszeństwo przed pojazdem dopiero wówczas, gdy wejdzie na przejście. Wbrew przekonaniu wielu pieszych, nie ma go jednak w momencie oczekiwania na samo przejście. Dla porównania - zasada, że pieszy ma pierwszeństwo jeszcze przed wejściem na przejście, obowiązuje w krajach skandynawskich i w większości państw Europy Zachodniej. W Norwegii i we Francji kierowca ma obowiązek zatrzymania się przed przejściem nawet wtedy, gdy ludzie stojący w pobliżu nie wykazują wyraźnego zamiaru przejścia przez jezdnię, a jedynie zbliżają się do jezdni. W Szwajcarii kierowca musi się zatrzymać wtedy, gdy pieszy stoi przed przejściem, ale ma "oczywisty zamiar przejścia" przez jezdnię.

Trzeba też zdawać sobie sprawę z faktu, że przyznanie pieszym dodatkowych praw poskutkowałoby również przeniesieniem odpowiedzialności za część wypadków właśnie na kierujących. Warto zdawać sobie sprawę, że  chociaż w 2017 roku zanotowano aż 3408 wypadków spowodowanych "nieustąpieniem pierwszeństwa pieszemu na przejściu", w ich wyniku zginęło "zaledwie" 267 osób. Dla porównania, w wypadkach spowodowanych przez samych pieszych śmierć poniosło... 425 osób.

Pamiętajmy, że wśród pieszych nietrudno o osoby nie mające żadnego doświadczenia za kierownicą. Nie dziwi więc, że wielu niechronionych uczestników ruchu nie zdaje sobie sprawy z szeroko pojętej "fizyki prowadzenia". Mówiąc prościej - nie wiedzą, że pojazdy nie zatrzymują się w miejscu i nie mają świadomości, w jaki sposób warunki atmosferyczne wpływają na długość drogi hamowania. Stąd wiele wypadków powodowanych przez pieszych klasyfikowana jest przez policję jako "wtargnięcie" na jezdnię - zachowanie, które nie dawało kierowcy żadnych szans na zatrzymanie. Po zmianie przepisów pieszy - przynajmniej w teorii - nie musiałby już rozglądać się na boki szacując szanse kierowcy na zatrzymanie. Zamiast tego mógłby, po prostu, wejść na przejście, bo przecież "ma do tego prawo". W dobie pochłaniających uwagę smartfonów, słuchawek i zaciągniętych głęboko na czoła kapturów taka zmiana przepisów mogłaby mieć opłakane skutki!

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy