NIK: Prędkość nie jest główną przyczyną wypadków

Katastrofalny stan dróg to jedna z głównych przyczyn wypadków. Tak wynika z raportu o bezpieczeństwie na drogach opublikowanego przez NIK.

Infrastruktura jest w opłakanym stanie, bo kuleje nadzór nad remontami i budową tras. To sprawa dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego - sugeruje Najwyższa Izba Kontroli.

Urzędnicy NIK z niedowierzaniem podsumowują wnioski z ostatnich kontroli. Sprawdzali stan losowo wybranych 140 odcinków polskich dróg.

- W tych 140 odcinkach 25 proc. to były odcinki oddane do użytku w ciągu ostatnich 2 lat. 25 proc. nadawało się już do remontu. Jak to możliwe? - pyta rzecznik prasowy NIK, Paweł Biedziak.

I zaraz podaje odpowiedź - nadzór nad remontami i budową praktycznie nie istnieje, a powody są dwa.

Reklama

- Po pierwsze, kadra jest słabo wyszkolona, bardzo źle przygotowana i źle opłacana. A po drugie, pole korupcyjne. Tu może występować korupcja - mówi Biedziak.

Dlatego raport przesłano do CBA. Izba poinformowała też o swych wnioskach Sejm.

Co jeszcze znajdziemy w raporcie NIK?

Jeszcze w 2009 roku blisko jedna czwarta tras krajowych miała niebezpieczne koleiny i popękaną lub nierówną nawierzchnię. Co piąta droga była zbyt śliska. Według GDDKiA 40 procent dróg wymaga pilnego remontu. Na łatanie dziur nie ma jednak pieniędzy.

- Jesteśmy cierpliwi, wiemy, że nie od razu można poprawić wszystko - mówi Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. Wszystko ma jednak swoje granice.

- Jeżeli jadę samochodem, wpadam w dziurę, o mały włos nie urywam sobie koła, nie tracę panowania nad autem, to nie może dojść do takiej sytuacji, że jadę dalej, albo omijam, bo mnie się udało. Trzeba dzwonić do zarządcy drogi, trzeba żądać, żeby ta sytuacja została naprawiona - dodaje.

Ktokolwiek jednak próbował to zrobić, wie, że od zarządcy najczęściej można usłyszeć: nie mamy pieniędzy. Policji to nie przekonuje.

- Podejrzewam, że nie mają pieniędzy na to, żeby zmodernizować w 100 proc. wszystkie drogi publiczne. Natomiast jeśli jest jakaś dziura, wyrwa, koleina, która realnie zagraża życiu i zdrowiu - no nie ma się co oszukiwać, trzeba reagować - twierdzi Konkolewski.

W ubiegłym roku na polskich drogach zginęło prawie 4000 osób.

- Skutki wszystkich wypadków kosztują każdego Polaka aż 900 złotych rocznie - mówi w rozmowie reporterem RMF FM Pawłem Świądrem, Janusz Popiel, szef stowarzyszenia osób poszkodowanych w wypadkach drogowych.

- Biorąc pod uwagę 4-osobową rodzinę w ciągu 10 lat możemy uzbierać na dobry samochód. Ryzyko, że zginę w wypadku, w porównaniu np. do mieszkańca Londynu jest trzykrotnie większe. Ja pytam, dlaczego? Powinniśmy żądać od naszych polityków konkretów - dodaje Popiel.

RMF
Dowiedz się więcej na temat: przyczyna | wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy