Nieuzasadniona dyskryminacja kobiet w crash testach

Aktywistki frontu walki o równouprawnienie płci zyskały nowy argument. Oto jedna z amerykańskich organizacji konsumenckich zasygnalizowała z niepokojem, a może tylko przypomniała, że w testach zderzeniowych samochodów osobowych wciąż wykorzystuje się niemal wyłącznie manekiny, reprezentujące swoimi rozmiarami i budową płeć męską. Tymczasem to przecież kobiety są bardziej narażone na fatalne skutki wypadków drogowych.

Standardowy manekin, według norm ustalonych w USA w latach 70. ubiegłego wieku, waży 171 funtów (77,6 kg) i ma 5 stóp 6 cali (175,3 cm) wzrostu. Dlaczego właśnie tyle? Bo z badań wynikało, że właśnie tyle ważył i mierzył wówczas statystyczny dorosły Amerykanin. Oczywiście mężczyzna (uwaga: obecnie przeciętny mieszkaniec USA jest o 11,8 kg cięższy). Manekinów odpowiadających wymiarom kobiet używa się rzadko i z reguły sadza w testowanych samochodach na miejscach przeznaczonych dla pasażerów. I nie są to manekiny "żeńskie", lecz w gruncie rzeczy pomniejszone męskie (wedle współczesnych realiów odpowiadają... 12-13-letnim dzieciom), nie uwzględniające różnic w budowie ciała, strukturze tkanek, sztywności układu kostnego obu płci itp.

To nieuzasadniona dyskryminacja, usankcjonowana przepisami, pochodzącymi z okresu, gdy kobiety były najczęściej wożone przez mężów. Tymczasem czasy się zmieniły, panie się wyemancypowały i dzisiaj same prowadzą samochody. Niestety, "męskość" używanych w testach manekinów  powoduje, że producenci nie do końca uwzględniają wspomniane wyżej społeczne przeobrażenia. A z punktu widzenia bezpieczeństwa płeć kierowcy ma duże znaczenie. Kobiety jako niższe od mężczyzn siedzą zazwyczaj bliżej kierownicy, więc ich głowy znajdują się mniej więcej na wysokości środka bocznej szyby i w przypadku zderzeń bocznych nie są wystarczająco chronione przez słupek B samochodu. 

Reklama

Ba, z najnowszych badań naukowców Uniwersytetu Wirginia wynika, że prawdopodobieństwo, iż jadąca samochodem kobieta dozna poważnych obrażeń przy zderzeniu czołowym jest aż o 73 proc. wyższe niż w przypadku znajdującego się w identycznej sytuacji mężczyzny. Inne studium, tym razem firmowane przez NHTSA (National Highway Traffic Safety Administration; amerykańska agencja federalna, zajmująca się problematyką bezpieczeństwa ruchu drogowego, działa w strukturach Departamentu Transportu) wskazuje, że w razie wypadku prawdopodobieństwo śmierci kobiety jest o 17 proc. wyższe niż utraty życia przez mężczyznę.

Wspomniany problem jako pierwsze, co nie powinno dziwić, dostrzegło Volvo. Od 1995 r. w swoich testach wykorzystuje prawdziwie żeńskie manekiny. Opracowało też specjalny, wirtualny model, który służy do badania wpływu pasów bezpieczeństwa i poduszek powietrznych na kobiety w ciąży i ich nienarodzone dzieci. Z myślą o ochronie kobiet zmieniło konstrukcję foteli i zagłówków, ograniczając ryzyko uszkodzenia kręgów szyjnych. Wprowadziło boczne poduszki powietrzne, pokrywające całą powierzchnię szyby.

To Volvo również wystąpiło z tzw. Inicjatywą E.V.A. (Equal Vehicles for All). W jej ramach udostępnia innym producentom samochodów wyniki pracy swojego zespołu badań wypadków drogowych. Powstał on w 1970 r. i od tego czasu zebrał i przeanalizował zdarzenia, w których uczestniczyło ponad 40 tys. pojazdów i 70 tys. osób.

W 2020 r. do użytku ma wejść nowy model manekina o nazwie THOR, który zastąpi dotychczas wykorzystywany Hybrid III. Jednak on też nie będzie miał swojej wersji kobiecej...  


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy