Niekompetencje i herezje, czyli po karambolu na S8

​Włos jeży się na głowie, gdy człowiek posłucha medialnych doniesień o karambolu na drodze S8. I nie dlatego, że mamy do czynienia z tragedią (śmierć poniosły trzy osoby, w tym małe dziecko), ale pokazem niekompetencji.

Pierwszy pokaz niekompetencji dały służby ratunkowe, a dokładniej dyspozytor (lub lekarz?) pogotowia. Jak była ona duża oceni prokuratura, ale już po zapisach rozmów, które wyciekły do mediów, widać, że sprawa jest poważna. Zapewne rację ma jedna z dyspozytorek, która zdenerwowanym głosem oceniła sprawę jako "kryminał". 

Niekompetencją wykazała się również prokuratura. Czy za spowodowanie (na trzeźwo) wypadku, w którym jedna osoba została ranna można trafić do aresztu?

Otóż można. Tachograf jednej z biorących udział w wypadku ciężarówek pokazał prędkość 95 km/h. To dla prokuratura był wystarczający powód, by kierowcę tira uznać za winnego tragedii. Białorusin trafił do aresztu. Tymczasem dostępne w mediach zdjęcia udowadniały, że kierowca raczej uratował życie paru osób niż ich tego życia pozbawił. Wykonał bowiem tzw. manewr obronny: zdając sobie sprawę, że nie ma możliwości wyhamowania zdecydował się na skręt na pas do jazdy w przeciwnym kierunku. Większość rozbitych samochodów udało mu się ominąć, dzięki czemu ranna została tylko (!) jedna osoba.

Reklama

Już sam zarzut niedostosowania prędkości do warunków jazdy jest absurdalny. Świadkowie wypadku mówią, że widoczność była świetna, po czym nagle na drodze pojawiła się ściana mgły, w której doszło do wypadku.

W tym miejscu dochodzimy do kolejnego pokazu niekompetencji. W mediach pojawiły się osoby jednoznacznie kojarzone z bezpieczeństwem ruchu drogowego, które poza oczywistymi radami typu "włączyć światła przeciwmgielne", nakazały we mgle mocno zredukować prędkość. A to bzdura!


Dlaczego na autostradach (w 2005 roku podobny karambol, w którym uczestniczyło około 60 samochodów wydarzył się na A4 pod Krakowem) i drogach ekspresowych we mgle dochodzi do takich zdarzeń jak na S8? Dlaczego samochody, które bezproblemowo jadą obok siebie, nagle we mgle masowo się zderzają?

Powodem jest zaburzenie płynności ruchu. Pierwotne doniesienia ws. karambolu na S8 mówiły, że na lewym pasie kobieta we mgle zatrzymała samochód. Teraz mówi się, że to nieprawda, że nie zatrzymała, tylko po wjechaniu we mgłę bardzo mocno zwolniła. I o ile w świetle prawa kierująca będzie "czysta", bo przecież dostosowała prędkość do warunków jazdy, to praktyce jest winną spowodowania karambolu.

Otóż po wjechaniu w tzw. ścianę mgły pod żadnym pozorem nie wolno gwałtownie hamować! Jadący z tyłu kierowcy w warunkach ograniczonej widoczności nie będą mieli szans na reakcję i uniknięcie zderzenia! Po wjechaniu we mgłę należy położyć nogę na hamulcu, by zaświecić światła stopu i POWOLI wytracać prędkość, do takiej, która będzie bezpieczna. Ale nie można tego zrobić gwałtownie!

Wyobraźmy sobie teraz jadącą ze stałą prędkością kolumnę samochodów. Widoczność jest świetna, mgły nie ma. Nagle pierwszy samochód zaczyna mocno hamować. Nawet nie awaryjnie, ale mocno. Kierowca drugiego auta zaczyna hamować nieco później (dochodzi czas reakcji), więc musi mocniej. Trzeciego - zaczyna hamować jeszcze później, a więc już awaryjnie. W zależności od prędkości i dystansu między pojazdami, czwarty lub piąty kierowca nie będzie już w stanie wyhamować i dojdzie do pierwszego zderzenia. Następnie na rozbite samochody najadą wszystkie pojazdy jadące z tyłu, kierowca żadnego z nich nie będzie miał fizycznej możliwości wyhamowania.

Taki właśnie mechanizm działa, gdy zaczyna się hamować po wjechaniu we mgłę. Tyle tylko, że jadący z tyłu kierowcy mają jeszcze mniej czasu za reakcję z powodu nagłego ograniczenia widoczności.

Niekompetentnymi okazują się więc również kierowcy. Nie tylko kobieta, która gwałtownie zwolniła. W jednej z telewizji informacyjnych pokazano materiał nagrany przez kierowcę, który uniknął zderzenia i stał we mgle. Na nagraniu słychać dźwięk zderzających się samochodów, na co pada komenda - zapiąć pasy! Jak to: zapiąć pasy? Osoby jadące czeskim Subaru zapewne miały pasy zapięte! W takiej sytuacji jedyne co można zrobić, to uciekać! Włączyć światła awaryjne, zostawić włączone światła mijania i natychmiast uciekać z drogi, chroniąc się na polach, za barierą energochłonną (w ekranach dźwiękoszczelnych są specjalne ewakuacyjne drzwi), pamiętając przy tym, że samochód, szczególnie duży, może ją przełamać. Co dadzą pasy, gdy z tyłu na auto najedzie 40-tonowa ciężarówka? Co gorsza, rad o pozostaniu w samochodzie udzielają telewizyjni eksperci od bezpieczeństwa...

Najgorsze w tej całej sytuacji jest to, że przeciętny człowiek, który nie interesuje się motoryzacją, a po prostu jeździ samochodem, oglądając telewizyjne materiały może wyciągnąć kompletnie błędne wnioski dotyczące tego, jak zachować się w przypadku nagłego pojawienia się mgły czy też dojechania do karambolu... A przecież nowych autostrad i dróg ekspresowych stale w Polsce przybywa i takich sytuacji może być coraz więcej.

Mirosław Domagała

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: mgła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy