Nie nazywajcie go mordercą

Po przeczytaniu niemalże wszystkich materiałów dostępnych w sieci na temat wypadku Zientarskiego poczułem niesamowitą potrzebę wyrażenia swojej opinii na ten temat. (*)

Z powodu mojej wielkiej pasji motoryzacyjnej, z powodu niektórych bzdur jakie przeczytałem na ten temat, chęci usprawiedliwienia wielkiego pasjonaty, poczucia obowiązku potępienia osób o bardzo nieludzkim podejściu do tego zajścia a także zwrócenia uwagi na polskie podejście do pewnych spraw.

Zaczynając od jazdy samym Ferrari. Takim autem po prostu nie da się jechać wolno. Dla osób które tego nie rozumieją proponuje nawet nie próbować zrozumieć tylko uwierzyć na słowo lub jak w matematyce - z założenia się nie da.

Reklama

Jestem przekonany że każda osoba, która nie traktuje samochodów jak maszyny do pracy tylko jako coś więcej chociaż siedziała w takim aucie wie co się wtedy czuje, jakie myśli przychodzą do głowy. Kiedy położy się ręce za kierownicę, co ma się ochotę wtedy zrobić. Jak zbliżasz się do auta które nie sięga Ci wyżej niż klatka piersiowa, które ma nisko profilowane opony, wielkie tarcze hamulcowe, tu i tam wloty powietrza które nie są tylko dla ozdoby a z tyłu groźnie spogląda wielki dyfuzor.

Wsiadasz do środka i czujesz jak opinają Cię piękne sportowe fotele, czujesz zapach włoskiej skóry, widzisz żółta tarczę obrotomierza na której czerwone pole zaczyna się od 8000 tysięcy obrotów, odpalasz silnik i słyszysz że jesteś w innym wymiarze.

To wszystko daje w głowę bardziej niż narkotyk. Nie obchodzi Cię nic poza jazdą. Komentujcie to co napisałem jak chcecie, ale mnie nie przekonacie bo miałem okazję to poczuć. Dlatego rozumiem Panów którzy stali się małymi chłopcami.

Autor, którego będę cytował kilka akapitów niżej napisał, że do Ferrari nie ma opon zimowych i że jak jest zimno nie trzyma się ono wtedy nawierzchni. Nie wiem skąd ten człowiek wziął takie informację. Dla sprostowania sprawy, przyczyną wypadku było według mnie coś innego niż tylko ich "puszczenie" na garbie.

Otóż Ferrari ma dyfuzor który w bliskim kontakcie z ziemią powoduje jego przywieranie do podłoża (im szybciej jedziesz z tym większą siłą auto jest dociskane). Dzięki temu, tym autem bardzo szybko można pokonywać nawet ostre zakręty. Jednak gdy dyfuzor przestaje ciągnąć przyczepność się kończy. Wlot na słup spowodowało według mnie odbicie od tego garba i utrata tej siły przyciągającej. A nie brak zimowych opon...

Teraz to nieszczęsne odbicie, jest to ewidentna wina zarządu dróg. Nierówność ta jest bardzo osławiona dla mieszkańców Warszawy i już wcześniej doszło tam do tego typu zdarzeń. Brakiem pieniędzy można tłumaczyć się zawsze, ale mnie to nie przekonuje gdyż w każdym z wypadków chodziło właśnie o ten jedyny garb. Jednak, jak to w Polsce, może jak jeszcze kilka osób się tam rozwali zrobią to. Ale tylko może.

Co do samego wypadku to nazywanie go katastrofą, makabrą jest całkowicie nie na miejscu. Nie różni się on niczym od innych tego typu zdarzeń, które mają miejsce codziennie w różnych miejscach naszego kraju. Nie różni poza jednym...poza tym że ten wypadek był spektakularny i brała w nim udział osoba medialna. Gdyby nie te dwa warunki nie było by nawet jednego szmeru. A właśnie, gdyby...

Opinie różnych "gdybaczy" poruszyły mnie chyba najbardziej. Pisanie typu "gdyby jechał wolniej", "gdyby jechał sam, bez kolegi", "gdyby jechał na torze". Po prostu to się już stało i się nie odstanie. Nie ma sensu roztrząsać co by było...no właśnie, gdyby było. Tak samo potępianie.

Pozwolę sobie zacytować autora pewnego tekstu "Podsumowując, bardzo się cieszę, że wypadek pana Zientarskiego skończył się tak, jak się skończył(...)aby mógł stanąć przed sądem i zostać poddany dotkliwej karze za spowodowanie katastrofy drogowej i mam nadzieję, że jej elementem będzie nie tylko więzienie, ale również dożywotnie odebranie prawa jazdy".

Pisanie czegoś takiego jest po prostu nieludzkie gdyż dla osoby która ma 30 lat, bardzo żywiołowy charakter, która jest żądna przygód i ma jeszcze całe życie przed sobą taki wypadek jest najwyższą z możliwych kar.

Także to ile cierpienia i bólu zapewniło to najbliższej rodzinie. Spowodowanie śmierci swojego przyjaciela...Potem przez całe życie świadomość tego i inwalidztwo.

Chociaż z całego serca mam nadzieję że Maciek wyjdzie z tego bez szwanku, tak jak Hammond z Top Gear ze swojego wypadku. I jeszcze bardziej niż mam nadzieję życzę mu tego.

A właśnie, co do śmierci Jarka Zabiegi...Obwinianie teraz za to Zientarskiego i nazywanie go mordercą znowu jest moim zdaniem niepotrzebne, przesadne i nie trzeba mu wypominać bo na pewno będzie mu to ciążyć do końca życia.

A druga kwestia jest taka że jestem przekonany że Jarek podczas tej jazdy nie mówił "Maćku, zwolnij, bo stanie się nam krzywda" tylko raczej razem się dobrze bawili. Michał Dejnas

(*) - list do redakcji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | W Sieci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy