Makabryczny wypadek na filmie!

Oglądając telewizyjne relacje z wyścigów samochodowych często zapominamy, jak niebezpieczny jest to sport.

Wydaje nam się, że klatki bezpieczeństwa i wyśrubowane normy, jakie spełniać muszą samochody i obiekty sprawiają, że ryzyko nie jest wcale duże. Nie jest to, niestety, prawda.

Oprócz adrenaliny, sportowych emocji i mistrzowskich manewrów wyścigi samochodowe mają też drugą, ciemniejszą stronę. To również osobiste dramaty i wielkie tragedie życiowe ludzi biorących w nich udział. Film, który prezentujemy to zapis wypadku do jakiego doszło w 1998 roku na torze Fuji w Japonii.

Reklama

W czasie ulewy, na okrążeniu formującym przed wyścigiem z powodu aquapalaningu kilku kierowców nie opanowało swoich samochodów. Z toru wypadły m.in. BMW i dwa porsche. Sekundę później w stojącą na poboczu 911-tkę uderzyło czerwone ferrari, samochody stanęły w płomieniach. Kierowca ferrari - Tetsuya Ota został uwięziony w płonącym aucie. Spędził ponad 90 sekund w kabinie rozgrzanej do 800 stopni Celsjusza. Po nieudolnej akcji ratowniczej - jako pierwsi do akcji ruszyli inni kierowcy - Japończyk został przetransportowany do szpitala.

Na jego twarzy stopiła się balaklawa - chroniąca przed ogniem maska, którą zakłada się pod kask. Tetsuya Ota może jednak mówić o sporym szczęściu - pomimo rozległych oparzeń twarzy nie stracił wzroku. W wyniku wypadku Japończyk, podobnie jak Niki Lauda, przeszedł szereg bolesnych operacji plastycznych. Uszkodzenia ręki sprawiły jednak, że nigdy nie powrócił już na tor.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | wyścigi samochodowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy