List o oszustwach kierowców tirów

Do naszej redakcji dotarła kopia pisma do ministra transportu Cezarego Grabarczyka. Jego autor porusza sprawę niebezpieczeństwa, jakie powodują na polskich drogach duże samochody ciężarowe zwane obiegowo tirami.

Oto ten list:

Codzienne tragiczne wypadki na naszych drogach z udziałem TIR-ów i autobusów skłaniają mnie do zadania Panu Ministrowi pytania:

- jak przepisy prawa polskiego i przeprowadzane kontrole Policji, Inspekcji Drogowej zabezpieczają mnie jako użytkownika dróg przed powszechnym nieprzestrzeganiem czasu pracy kierowców, czyli jazdę na kilku kartach/tarczkach np. w dzień jedna karta, w nocy druga, a jeśli zachodzi potrzeba używa się trzeciej.

Czy Pan Minister ma świadomość, że właściciel TIR-a płaci kierowcy od ilości przebytych kilometrów i co to oznacza w praktyce?

Odpowiedz: jeden kierowca jest przez 7-14, a nawet 20-dni w trasie z plikiem kart na każdą kontrolę. Dlaczego nie ma systemu pozwalającego kontrolować ciągłość kart?

Z poważaniem Zbigniew Barański.

Od redakcji:

Powszechnie wiadomo, że oszukiwanie tachografów to proceder, który w firmach transportowych odbywa się na masową skalę. Duże przedsiębiorstwa mają specjalne pule przeznaczoną na mandaty. Często bowiem bardziej opłaca się zapłacić nawet 15 tys. zł kary, niż spóźnić się z towarem. Sposobów na oszukanie tachografu i policji jest kilka, wykrywalność tego typu manipulacji znacząco wzrosła wraz z powołaniem Inspekcji Transportu Drogowego. Kierowcy często montują w swoich ciężarówkach urządzenia, które sterują pracą tachografu - tzw. "bączki". Dzięki temu omijają nie tylko przepisy związane z czasem pracy, ale też oszczędzają na paliwie, które odsprzedają później "na lewo". Trzeba jednak przyznać, że ci ostani nie robią tego z własnej woli. Za problem naginania czasu pracy odpowiedzialni są głównie pracodawcy...

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ciężarówki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama