List czytelnika: "Odczepcie się od policji!"

Otrzymaliśmy list, odnoszący się do ważnego, bardzo gorącego nie od dziś tematu - pracy polskiej policji. Uznaliśmy, że jest wart, by przytoczyć go w całości...

"Szanowna Redakcjo,

Postanowiłem zabrać głos w sprawie trwającej od pewnego czasu nagonki na polską policję. Od razu chcę zaznaczyć, że nie mam nic wspólnego z tą służbą. Nie jestem "resortowym dzieckiem", ani ja, ani nikt z moich krewnych nigdy nie pracował w MO, SB, czy właśnie w policji. Wypowiadam się wyłącznie we własnym imieniu, jako zwykły obywatel - kierowca.

Ostatnio byłem świadkiem znamiennej sceny. Do ośrodka zdrowia podjechał na sygnale policyjny radiowóz. Sądzę, że nie został wezwany bez powodu. Wciąż przecież słyszymy o awanturujących się, agresywnych, pijanych pacjentach. Przypuszczam, że podobnie mogło być i tym razem. W każdym razie dwaj mundurowi weszli do zaparkowanej przed przychodnią  karetki pogotowia ratunkowego i przez dłuższy czas z niej nie wysiadali. Jednak moją uwagę przede wszystkim zwrócił chwiejący się na nogach osobnik, który za pomocą telefonu komórkowego przez szybę non-stop filmował to, co działo się wewnątrz ambulansu, gdzie, jak myślę, przebywał jego kumpel.

Reklama

Takie zachowanie stało się u nas paranoiczną normą. Tymczasem w wielu krajach fotografowanie i filmowanie zarówno samych funkcjonariuszy służb mundurowych, jak i wszelkich policyjnych czy wojskowych obiektów jest surowo zabronione. Parę lat temu moi znajomi podczas urlopu w Hiszpanii chcieli zrobić sobie fotkę na malowniczej uliczce jakiegoś miasteczka. Okazało się, że przypadkowo i nieświadomie ustawili się na tle budynku policji. Natychmiast zostali zatrzymani. Spędzili na komisariacie cztery godziny, usiłując wytłumaczyć, że nie są terrorystami, lecz młodym małżeństwem z Polski, które wybrało się ze swoim małym dzieckiem na zagraniczne wakacje. Policjanci, którzy nie posługiwali się żadnym językiem obcym, zabrali im paszporty, długo coś gdzieś sprawdzali, przeglądali wszystkie zdjęcia w aparacie, zrewidowali plecak i torebkę. Skończyło się na strachu, ale sytuacja była naprawdę nieprzyjemna.

W Polsce zupełnie oficjalnie działają takie serwisy, jak fejsbukowy profil "Sfotografuj policjanta", na którym użytkownicy skrupulatnie dokumentują wszelkie popełniane przez policję wykroczenia drogowe. Do rejestrowania policyjnych interwencji zachęcają internauci na forach i media, które dokładnie instruują, jak czynić to zgodnie z prawem. Telewizja podsyca złą atmosferę wokół policji, nagłaśniając różnego rodzaju incydenty z jej udziałem. Opinią publiczną wstrząsnęła zwłaszcza śmierć Igora Stachowiaka, dręczonego paralizatorem na komisariacie we Wrocławiu. Rzecz jasna do takich tragicznych zdarzeń nie powinno dochodzić, ale czy jest to wystarczający powód, by wzbudzać ogólnonarodową histerię? Z góry stawiać każdego menela i chuligana w roli ofiary policji?

Czytałem niedawno o akcji, podczas której kujawsko-pomorscy policjanci skontrolowali ponad 14 tysięcy kierowców i "ujawnili aż 47 kierujących, którzy wsiedli za kierownicę pod wpływem alkoholu" (swoją drogą 47 nietrzeźwych na 14 tys. zbadanych to około 0,3 proc. więc czy uprawnione jest tu użycie słówka "aż"?). Nie wiemy, ilu wśród nich było spawaczy, tokarzy, rolników, studentów, bezrobotnych, profesorów wyższych uczelni, dziennikarzy itp. Media uznały za stosowne jedynie poinformować, że w gronie "ujawnionych" znalazł się oficer z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Tak, znam te wszystkie opowieści o "żonie Cezara". Wiem, że przedstawiciele służb porządkowych powinni dawać szczególny przykład i bezwzględnie przestrzegać prawa. Ale czy to znaczy, że wobec nauczycieli, urzędników, inżynierów, księgowych można stosować taryfę ulgową?

Wczujcie się w sytuację policjantów, choćby tak krytykowanej, wyszydzanej, często wręcz  znienawidzonej drogówki. To naprawdę nic przyjemnego codziennie stykać się ze skutkami wypadków, towarzyszyć ludzkim tragediom, sterczeć przy drodze w dzień i w nocy, w świątek i piątek, w upale, na mrozie i deszczu, wysłuchiwać kąśliwych uwag kierowców, czytać hejterskie komentarze w Internecie, spotykać się z nieustanną krytyką ze strony dziennikarzy. Do tego pod okiem kamer w telefonach komórkowych...   Maciej N.  (nazwisko do wiadomości redakcji)"

Tyle nasz czytelnik. Czy zgadzacie się z wyrażonymi w powyższym liście jego opiniami?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy