"Ktoś się weźmie za tych rowerowych chuliganów"?

​Co jakiś czas rząd zapowiada, że zamierza się za coś lub za kogoś ostro zabrać. Zazwyczaj czyni tak pod wpływem nagłośnionych przez media, bulwersujących opinię publiczną wydarzeń, chociaż niekiedy samoistnie, wskutek trudno wytłumaczalnego nagłego przypływu energii.

Z reguły niewiele z owych szumnych zapowiedzi wynika, co najwyżej kolejna, kontrowersyjna, delikatnie mówiąc, zmiana w prawie. Z dużej chmury spada mały deszcz, góra rodzi mysz, anonsowana nawałnica okazuje się burzą szklance wody... 

W nieodległej przeszłości przedmiotem "ostrego zabierania się" byli pedofile, sprzedawcy dopalaczy, nietrzeźwi kierowcy. Teraz na celowniku znaleźli się rowerzyści. W ubiegłym roku spowodowali oni 1716 wypadków, w których zginęły 153 osoby. Powody do niepokoju zatem są, pewne wątpliwości budzą natomiast proponowane środki zaradcze.

Reklama

Według pomysłodawców firmowanej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych akcji "Rowerem bezpiecznie do celu" największymi grzechami cyklistów jest wymuszanie pierwszeństwa przejazdu, jazda po chodnikach oraz przejeżdżanie po przejściach dla pieszych.

Co do pierwszego - pełna zgoda. Według policji rowerzyści bardzo często nie sygnalizują zamiaru skrętu i w ten sposób zaskakują kierowców, którym brakuje czasu na właściwą reakcję. To bardzo groźny błąd, zwłaszcza w przypadku skręcania w lewo, i rzeczywiście nie powinno być pobłażania dla tych, którym nie chce się wyciągnąć ręki, by zasygnalizować innym uczestnikom ruchu swoje najbliższe plany. Fatalnym zwyczajem jest również lawirowanie rowerem wśród przechodniów na zatłoczonych chodnikach i deptakach. Co innego jednak, gdy szeroki chodnik jest pusty, za to biegnąca przy nim jezdni gęsto wypełniona samochodami. A tak jest na wielu ulicach w miastach. Czy można dziwić się rowerzystom, że wybierają wygodniejszą bezpieczniejszą dla siebie drogę, przy okazji nie utrudniając życia kierowcom szybszych pojazdów?

To samo dotyczy przejeżdżania przez mało uczęszczane przejścia dla pieszych. Czy to naprawdę wykroczenie godne aż takiego napiętnowania? O wiele groźniejszy wydaje się coraz powszechniejszy zwyczaj jeżdżenia ze słuchawkami na uszach. Słuchający głośnej muzyki rowerzysta jest odizolowany od otoczenia. Dekoncentruje się, nie słyszy zbliżających się samochodów, pozostaje nieczuły na sygnały dźwiękowe...

Prowadząc dowolny pojazd mechaniczny, powinniśmy zawsze kierować się zdrowym rozsądkiem, wykazując choćby odrobinę wyobraźni i odpowiednią wiedzę. No właśnie - wiedzę.

Dziś wsiąść na rower i wyjechać na publiczną drogę może każdy, nawet analfabeta, kompletnie nie znający przepisów ruchu. Tymczasem nic nie słychać, by rząd, wciąż zaostrzający wymogi stawiane kandydatom na kierowców samochodów, planował wprowadzenie powszechnego obowiązku posiadania kart rowerowych, poświadczających znajomość elementarnych zasad poruszania się po drogach.

 Obecnie, zgodnie z Ustawą o kierujących pojazdami, kartę muszą mieć jedynie dzieci i młodzież w wieku 10-18 lat. Czy założenie, że dorosłym, również osobom, które nigdy nawet nie zabiegały o klasyczne prawo jazdy i nie uczęszczały na żadne kursy, taki dokument jest rzeczywiście zbędny?  

Zdania internautów na temat akcji ""Rowerem bezpiecznie do celu" są podzielone. Niektórzy bronią cyklistów, podając za przykład kraje, w których ten środek transportu jest bardzo popularny.

"Cóż, rowerem nie jeżdżę, bo nie lubię, ale szanuję prawo innych do poruszania się takim właśnie środkiem lokomocji. Z całą pewnością rower to świetny pojazd do miast, oszczędzający czas, miejsce i środowisko. Ale "wojna" pomiędzy puszkarzami a cyklistami będzie trwała dopóty, dopóki nie powstanie odpowiednia infrastruktura drogowa. Nie będę tu pisał o Amsterdamie, sztandarowym mieście rowerzystów. Ale byłem ostatnio w Lipsku, czyli mieście na terenie byłej NRD. Tam rowerzystów jest zatrzęsienie: młodych, starych, studenci w szortach i urzędnicy w garniturach, młodzi rodzice holujący za rowerami specjalne przyczepki z dziećmi (lub psami!). I nikt nie jeździ po chodniku ani nie przejeżdża po pasach. Bo WSZĘDZIE są ścieżki rowerowe a obok przejść dla pieszych przejazdy dla rowerów. Na wąskich uliczkach śródmieścia rowery panują a samochody grzecznie czekają na przejazd. W takiej rzeczywistości może nawet ja przesiadłbym się na jakiś fajny welocyped?" - pisze "WernerBeinhart".  Wielu komentatorów nie zostawia jednak na rowerzystach suchej nitki.

"kolo": "Rowerzysta powinien obowiązkowo płacić podatek drogowy i OC.  Powinien również posiadać kartę rowerową i znać przepisy ruchu drogowego i dostawać punkty karne za przewinienia oprócz mandatu. Powinien mieć przeszkolenie w udzielaniu pierwszej pomocy, apteczkę na wyposażeniu roweru oraz ważny przegląd techniczny, gdyż jest to pojazd mechaniczny, poruszający się w ruchu - ma mieć sprawne oświetlenie, hamulce, założone lusterka, sprawny sygnał dźwiękowy i właściwy stan bieżnika opon." "Piotr": "Wreszcie ktoś się weźmie za tych chuliganów!! Rowerzyści uważają, że ponieważ są "eko" (ekodebilami), to powinni być traktowani jak święte krowy! Walić ich po łbach mandatami - aż nauczą się przestrzegać przepisy!!"

No i kto ma rację?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama