Kto zna Chrystusa, ten zachowuje ostrożność na drodze

Ostatnia niedziela przed długim majowym weekendem była ogólnopolskim dniem modlitw za kierowców i innych uczestników ruchu drogowego.

Jego organizatorami są krajowy duszpasterz kierowców ks. Marian Midura oraz MIVA  Polska (Mission Vehicle Association - stowarzyszenie na rzecz środków transportu, wykorzystywanych przez misjonarzy katolickich), przy współpracy Komendy Głównej Policji i Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. W tym roku inicjatywie przyświecało  hasło "Z odnowionym sercem w drogę" i przesłanie, sformułowane przez Papieską Rada Duszpasterstwa Podróżujących i Migrantów: "Kto zna Chrystusa, ten zachowuje ostrożność na drodze. Nie myśli jedynie o sobie i o tym, aby jak najszybciej dotrzeć do celu. Widzi osoby, które towarzyszą mu na drodze, każda ze swym własnym życiem, z pragnieniem dotarcia do celu, i z własnymi problemami. Widzi w nich braci i siostry, dzieci Boże, oto postawa, która wyróżnia chrześcijańskiego kierowcę".

Reklama

Ksiądz Midura zachęca katechetów, by ucząc na lekcjach religii bożych przykazań, zapoznawali uczniów również z dekalogiem kierowcy. Każdy, kto przestrzegałby jego wskazań, wystrzegałby się egoizmu na drodze, odnosiłby się  ze zrozumieniem i szacunkiem do innych uczestników ruchu, w tym pieszych, nie będąc wobec nich "ostry w słowach, czynach i gestach". Nigdy nie wsiadałby za kierownicę pod wpływem alkoholu. Nie narażałby siebie i innych na niebezpieczeństwo, m.in. zawsze zapinając pasy. Nie byłby "brawurowy w prędkości". Przestrzegałby przepisy drogowe. Szanowałby pracę policji. Słowem - chodzący, a raczej jeżdżący ideał.

Niestety, żyjemy w kraju chrześcijańskim, ale zwyczaje panujące na naszych drogach są iście pogańskie. Dlatego ciesząc się, że zagadnieniami bezpieczeństwa ruchu zajmują się nie tylko instytucje świeckie, lecz również duchowni, należałoby zapytać, czy dzień modlitw to aby nie za mało? Szczegółowych intencji wystarczyłoby bowiem prawdopodobnie co najmniej na tydzień intensywnych modłów.

W ramach tzw. modlitwy wiernych podczas niedzielnych mszy świętych 26 kwietnia przewidziano dwa fragmenty, związane z ruchem drogowym:

"Ojcze, prosimy Cię, aby kierujący pojazdami odnawiali się na duchu i potrafili rzetelnie  troszczyć się o bezpieczne poruszanie się po drogach. Ciebie prosimy... 

Ojcze, polecamy Ci cierpiących z powodu wypadków drogowych. Bądź im źródłem odnawiającej nadziei, a zmarłym daj radość wieczną. Ciebie prosimy..."

Aż prosi się, aby dopisać kolejne:

"Ojcze, spraw, aby kierowcy prawidłowo reagowali na czerwone światło, szanowali oznakowanie poziome na jezdni, sygnalizowali we właściwym czasie zamiar zmiany pasa ruchu i wiedzieli, że nawet najgłębsza wiara w Opatrzność nie zwalnia ze znajomości podstawowych praw fizyki. Ciebie prosimy..."

"Ojcze, chroń nas przed szaleńcami, cwaniakami, egoistami, ludźmi, którym zawsze i wszędzie się spieszy. Ciebie prosimy...".

"Ojcze, prosimy Cię, aby piesi i rowerzyści nigdy nie zapominali, że w kolizji z rozpędzonym pojazdem mechanicznym mają nikłe szanse na przeżycie. Ciebie prosimy..."

Oddzielnie warto byłoby zaapelować do aniołów stróżów, aby ostro reagowali na przejawy zwykłej głupoty swoich podopiecznych. Zmotoryzowanych, zroweryzowanych i spieszonych.

Szczegółowych powodów do próśb o opiekę i interwencję niebios jest tak wiele, że nabożeństwo, w którym chcielibyśmy je wszystkie uwzględnić, trwałoby pewnie ze trzy godziny. Może dlatego tegoroczny dzień modlitw za kierowców skupiał  się na nadmiernej prędkości. Ksiądz Midura podziela opinię policjantów i uważa ją za główny problem na polskich drogach.

Krajowe duszpasterstwo kierowców precyzuje też, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem jako kierowca, pieszy czy rowerzysta. "Musi być to osobiste postanowienie każdego z nas. Nie możemy tylko, jak to często bywa, wskazywać na innych, że łamią przepisy ruchu, że brawurowo poruszają się pojazdami, ale potrzeba nam osobistej refleksji i nawrócenia, aby z naszej strony nie było zagrożenia dla bezpieczeństwa i życia innych"

Osobista refleksja i nawrócenie? Czy to nie nazbyt duże wymagania, jak na polskie realia?     

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy