Koronawirus w motoryzacji – ludzie nie rozumieją zagrożenia

Tydzień temu opublikowałem zestaw porad, jak zmotoryzowani powinni chronić się przed koronawirusem w sytuacji nasilającej się epidemii. Bardzo mnie cieszy, że część moich wskazówek już zrealizowano. Na przykład na niektórych stacjach benzynowych nie musimy wchodzić do wnętrza, by zapłacić za paliwo. Niestety, ze smutkiem stwierdzam, że znaczna część społeczeństwa lekceważy zagrożenie, zupełne nie pojmuje tego, jak można zarazić się tym wirusem.

Świadczą o tym chociażby komentarze pod moim poprzednim tekstem.

Oto przykład (pisownia wszystkich cytatów oryginalna - przyp. redakcji)

"Dlaczego pismak tego artykułu tak kłamie zamiast opierać się na informacjach sanepidu? Wirus poza organizmem żywym (poza ciałem człowieka) ginie po kilkudziesięciu minutach. Max. Po ,5 h jest niegroźny. Tak więc dla jasności: ktoś może oblizać Ci kierownice w aucie, ty po 5 h możesz zrobić to samo i wirusem się nie zarazisz".

Znalazł się "specjalista".... Ale tacy właśnie są najgorsi, bo przedstawiają i rozpowszechniają niczym nie poparte, wyssane z palca tezy. Tacy ludzie też stwarzają poważne zagrożenie, szkodzą innym, zniechęcają do zachowania środków ostrożności.

Reklama

Pisząc o zaleganiu na powierzchniach koronawirusa bynajmniej nie kłamałem. Oparłem się między innmi na informacjach opublikowanych w medycznym czasopiśmie naukowym The New England Journal of Medicine oraz w innym czasopiśmie specjalistycznym: The Journal of Hospital Infection. Nie są to jakieś talboidy, lecz poważne, fachowe wydawnictwa. Otóż w NEJM napisano w artykule opublikowanym w marcu br. "Aerosol and Surface Stability of SARS-CoV-2 as Compared with SARS-CoV-1" (dla zainteresowanych link - artykuł w języku angielskim https://www.nejm.org/doi/10.1056/NEJMc2004973).

"Nasze wyniki wskazują, że przenoszenie SARS-CoV-2 w aerozolu i fomicie jest prawdopodobne, ponieważ wirus może pozostać żywotny i zakaźny w aerozolach przez wiele godzin i na powierzchniach nawet do kilku dni (w zależności od rzutu inokulum)."

Z kolei w The Journal of Hospital Infection opublikowano artykuł: Persistence of coronaviruses on inanimate surfaces and their inactivation with biocidal agents, w którym napisano (dla zainteresowanych link https://www.journalofhospitalinfection.com/article/S0195-6701(20)30046-3/fulltext - artykuł w języku angielskim):

"Analiza 22 badań wykazała, że koronawirusy ludzkie (...) mogą utrzymywać się na nieożywionych powierzchniach takich jak metal, szkło lub plastik do 9 dni."

Warto również obejrzeć te filmiki:

Nawet, jeśli ktoś nie zna języka angielskiego, łatwo domyśli się, co chodzi.

Jak widać zatem, w przeciwieństwie do autora tego niemądrego komentarza, nie bazuję na plotkach czy wymysłach, lecz na wynikach badań wielu naukowców. Jestem wprawdzie przekonany, że twórcom tego i podobnych komentarzy wiedza naukowa jest raczej zupełnie obca, ale być może ktoś będzie chciał zapoznać się z wynikami tych jakże pożytecznych badań.

Oczywiście takie komentarze należałoby ignorować, współczując autorom tego rodzaju podwórkowej retoryki gdyby nie to, że czynią oni szkody. Nie tylko sobie, ale i innym. Mówiąc wprost - namawiają do lekceważenia zasad bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś taki chce lizać kierownicę swojego auta, to jego sprawa. Smacznego! Tyle tylko, że jeśli on zarazi się wirusem, to ile osób ze swojego otoczenia narazi na niebezpieczeństwo? Ile osób znajdzie się w kwarantannie? Ile służb ratowniczych będzie musiało się nim zajmować?

Kolejny komentarz, a w nim pytanie:

"Dalej nie rozumiem, w jaki sposób schowany w swojej kabinie kierowca autobusu/motorniczy codziennie ma kontakt z tysiącami pasażerów?"

To też dowodzi,  jak wielu ludzi nie pojmuje istoty możliwości zakażenia. Przecież powietrze w tym autobusie krąży, miesza się. Kabina kierowcy nie jest hermetyczna. Kierowca musi od czasu do czasu wejść, wyjść  z tej kabiny. W powietrzu mogą unosić się aerozole, czyli wirusy w drobinach wydzieliny nosicieli. A im więcej osób podróżuje w tym autobusie, tym wzrasta statystyczna możliwość zakażenia. Im mniejsze pomieszczenie, tym większa szansa złapania wirusa.

Podobne przejawy niezrozumienia zagrożenia i jego lekceważenia można zresztą zaobserwować na każdym kroku, na stacjach benzynowych, na ulicach. Widzę taki oto obrazek:  na stacji benzynowej samochód, wewnątrz rodzinka z dwojgiem dzieci. Tatuś tankuje paliwo. Z auta wysiada chłopiec w wieku 7-8 lat.  Opiera się plecami o dystrybutor,  potem ojciec pozwala mu odwiesić nalewak. Dzieciak chwyta go gołą ręką. Za chwilę wsiada do samochodu. W rękach trzyma teraz zabawkę, to chyba jakaś gra. Chłopiec zajęty grą machinalnie przesuwa palcem to ustach... A przed chwilą w swojej dłoni trzymał uchwyt nalewaka benzyny. To naprawdę wspaniały sposób, by przenieść mnóstwo drobnoustrojów, w tym także koronawirusa. Dzieci wprawdzie są najmniej zagrożone tym wirusem, ale mogą go bez przeszkód przenosić na dorosłych. Mogą być nosicielami.

Inna sytuacja: ze sklepu wychodzi pani z zakupami, chwyta ręką klamkę w drzwiach sklepowych. Następnie wsiada do samochodu. Tą samą ręką dotyka klamki w aucie. Teraz ręka na kierownicę. Ale przedtem - trzeba poprawić włosy... Ta sama dłoń operuje po włosach i twarzy. A przecież tych drzwi w sklepie dotykały setki ludzi. Ktoś mógł na tę klamkę nakichać, ktoś mógł mieć na palcach wydzielinę z nosa, ślinę, bo właśnie zatykał dłonią usta podczas kaszlu.

Trzeci obrazek. Przy samochodzie na ulicy stoi dwóch panów opartych o auto. Stoją tuż obok siebie, coś oglądają na telefonie. Jeden nachyla się, palcem przesuwa po ekranie. Drugi w tym czasie wyjmuje papierosy, częstuje kolegę. Ten sięga ręką po papierosa, a przed chwilą dotykał palcem telefonu znajomego. To też świetny sposób na zarażenie się.

Ludzie, czy wy naprawdę tego nie rozumiecie? Czy dopiero kiedy zachorujecie, pójdziecie po rozum do głowy?

Tak samo było we Włoszech. W pierwszych dniach ludzie w ogóle nie przejęli się ostrzeżeniami, podróżowali, przesiadywali w knajpkach. Rezultaty widzimy. Z epidemią jest tak jak z kulą śniegową. Im dalej się toczy, tym staje się większa, oblepia się śniegiem. Jest coraz cięższa i coraz trudniej ją zahamować.  Zanim zostanie zahamowana, pochłonie wiele ofiar. Wbrew wcześniejszym informacjom, koronawirus nie jest śmiertelny tylko dla ludzi po 80. roku życia. W Polsce zmarły osoby w wieku 37 lat, 27 lat...

Nauczcie się trzymać ręce przy sobie, nie dotykajcie niczego bez wyraźnej potrzeby!  Nie dotykajcie twarzy, zwłaszcza ust, nosa.

I jeszcze jedna prośba. Jeśli już odpukać, zdarzy wam się jakaś kolizja, stłuczka, nie przedłużajcie dyskusji, nie stawiajcie kosztów naprawy zderzaka ponad swoje zdrowie. Nie wzywajcie policji, jeśli to naprawdę nie jest konieczne, bo ona obecnie ma i tak dużo roboty.

Apeluję do policji, by patrzeć z wyrozumiałością na kierowców,  którym niedawno skończyły się badanie techniczne pojazdu. To nie czas na wizyty w warsztatach, naprawy. Im niej ruchu, tym lepiej.  Może warto, by władze zastosowały wyjątkowe regulacje w tej sprawie.

24 marca, rząd wprowadził zakaz wychodzenia z domu bez potrzeby. Bardzo dobrze! Uważam, że należałoby również ograniczyć ruchu samochodowy do minimum - mam na myśli zakaz przemieszczania się po kraju. Oczywiście nie dotyczyłby on transportu towarów, dojazdów do pracy. Ale to nie pora na wycieczki, wyjazdy do rodziny, randki itp.

Wszystkie media powinny co pół godziny emitować ostrzeżenia, jak można zarazić się koronawirusem. Ludziom to trzeba wbijać do głów, powtarzać aż do znudzenia. 

A poza wszystkim, w tych trudnych chwilach bądźmy dla siebie życzliwi. Także na drodze. Pomagajmy sobie wzajemnie, a nie utrudniajmy jazdy. To nam bardzo ułatwi przetrwanie tego groźnego czasu.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy