Karać kierowców, karać i jeszcze raz karać. I bić rekordy

W 2015 r. wystawiono w Polsce 1,5 mln mandatów za wykroczenia drogowe. W ubiegłym - już 2 miliony. O 500 tysięcy, czyli jedną trzecią więcej. 33 procent wzrostu, licząc rok do roku! Trudno byłoby wskazać w naszym kraju inną, równie dynamicznie rozwijającą się dziedzinę życia.

Niekwestionowane sukcesy w zakresie "mandatowystawiennictwa" nie zaspokajają jednak ambicji służb odpowiedzialnych za dyscyplinowanie użytkowników dróg. Dlatego nie ustają one w poszukiwaniu coraz to nowych sposobów na dalszą poprawę statystyk.

W Bielsku-Białej ruszył właśnie program pilotażowy, w ramach którego miejscowi policjanci zasiądą w centrum miejskiego monitoringu i będą przyglądać się zachowaniom kierowców wobec pieszych. Oczywiście na samym przyglądaniu nie poprzestaną. Nagrania z widocznymi jak na dłoni numerami rejestracyjnymi samochodów pozwolą na szybkie identyfikowanie i karanie sprawców wykroczeń.

Reklama

Oczywiście od razu odezwały się głosy, że nadmierny nadzór godzi w swobody obywatelskie; że zanadto ingeruje w prywatność ludzi; że monitoring zgodnie z założeniami ma przecież mitygować chuliganów, wandali i kieszonkowców, chronić mieszkańców i turystów, umożliwiać łapanie przestępców na gorącym uczynku. O śledzeniu kierowców nie było dotąd mowy.

Takie tam lewackie gadanie. Przecież badania jednoznacznie wskazują, że zdrowy trzon społeczeństwa ponad złudną wolność bardziej ceni sobie poczucie bezpieczeństwa, także tego w ruchu drogowym. Dlatego nie ma nic przeciwko umieszczonym na każdej ulicy kamerom oraz zasiadającym przed ekranami monitoringu zastępom policjantów, strażników miejskich, pracowników centrów zarządzania kryzysowego i itp. Aha, i niech nikt nie udaje zaskoczonego, bowiem reguły gry są jasne. Skoro pod tablicami przy wjeździe do licznych miejscowości widnieje informacja, że "miasto jest objęte systemem monitoringu wizyjnego", więc każdy powinien pamiętać, że przekraczając granice takiego obszaru będzie uważnie obserwowany i niechybnie poniesie konsekwencje swoich sprzecznych z przepisami czynów.

Rozbudowany monitoring ze sprzętem, zapewniającym odpowiednią jakość obrazu, umożliwiającym dokonywanie zbliżeń twarzy kierowców, rejestrowanie filmów i stopklatek, stanie się w sprawnych i garnących się do pracy rękach policjantów nieocenionym wręcz narzędziem. Pozwoli wyłapywać i karać nie tylko sprawców wykroczeń, zagrażających pieszym, ale również kierowców lekceważących czerwone światło i ciągłe linie, wymuszających pierwszeństwo przejazdu, wyprzedzających i zawracających na zakazie, blokujących skrzyżowania, parkujących w niedozwolonych miejscach, rozmawiających przez telefony komórkowe, nie zapinających pasów bezpieczeństwa. Statystyki wykrywalności i skuteczności karania błyskawicznie poszybują w górę. Co powiecie na hasło: "100 milionów mandatów na 100-lecie niepodległości Polski"? No, pewnie trochę się zagalopowaliśmy. Niechby był i milion. Rzecz jasna dodatkowo, do ubiegłorocznych dwóch milionów.

A dla tych, którzy nie rozumieją i doceniają dobrodziejstwa wprowadzanych zmian, też mamy dobrą wiadomość. Oto Ministerstwo Sprawiedliwości planuje wydłużenie z 7 do 14 dni okresu, w którym trzeba zapłacić mandat. Odciąży to nieco Temidę (w przypadku niedotrzymania wyżej wymienionego ustawowego o terminu sprawa obligatoryjnie trafia do sądu) i da więcej czasu kierowcom na zdobycie kasy, choćby przez zaciągnięcie chwilówki.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy