Jeden ruch i staje jak wryty. Rewolucyjny wynalazek ze Szwecji!

Szwedzi od lat słyną z pedantycznego przywiązania do kwestii drogowego bezpieczeństwa. Nie dziwi więc fakt, że szwedzcy naukowcy opracowują coraz to nowe systemy, mające zrewolucjonizować świat motoryzacji.

Jeden z nich stworzyła właśnie szwedzka firma Autoliv produkująca  podzespoły dla różnych motoryzacyjnych potentatów. W ofercie Autoliv znajdują się m.in. poduszki powietrzne, pasy bezpieczeństwa, kierownice a także kompletne zestawy takie, jak - wykorzystujące radary - systemy autonomicznego hamowania czy noktowizji. Jest to więc duża, międzynarodowa firma, która współpracuje z największymi koncernami produkującymi samochody.

Najnowszy pomysł inżynierów z Autoliv to jedyna w swoim rodzaju krzyżówka samochodu i... odkurzacza. Nie chodzi jednak wcale o pojazd skonstruowany z myślą o przedsiębiorstwach oczyszczania miasta, a innowacyjny, podciśnieniowy hamulec awaryjny.

Reklama

Urządzenie nosi nazwę "hamulca Torricelliego". Jest ona hołdem dla włoskiego fizyka z XVII wieku Evangelista Torricelli’ego, który zasłynął badanami nad próżnią. Jego doświadczenia miały też ogromny wpływ na skonstruowanie pierwszego barometru rtęciowego.

Pomysł polega na zamontowaniu pod samochodem specjalnej płyty o powierzchni 0,3 m kwadratowego przypominającej dużą końcówkę ssącą odkurzacza. Połączona jest ona ze zbiornikiem, w którym panuje próżnia. W czasie normalnej jazdy system pozostaje "w uśpieniu". W sytuacji awaryjnej, gdy aktywuje się system automatycznego awaryjnego hamowania, płyta - w zaledwie 0,1 s - opuszcza się z podwozia na ziemię a dostęp o zbiornika próżniowego zostaje otwarty. Powietrze natychmiast dąży do wyrównania ciśnienia, a więc pod końcówką ssącą tworzy się podcisnienie. W efekcie powstaje siła docisku auta do nawierzchni wynosząca nawet 15 000 N.

Chociaż urządzenie wydaje się prymitywne, trudno odmówić mu skuteczności. Producent zastrzega jednak, że system sprawdza się wyłącznie przy prędkościach poniżej 70 km/h, powyżej jest nieaktywny. Jego zastosowanie - zarówno na suchej, jak i mokrej nawierzchni - pozwala skrócić drogę hamowania nawet o 40 proc! Co ciekawe, zdaniem producenta - urządzenie sprawdza się również na lodzie, bowiem nie działa na zasadzie tarcia, a więc poziom przyczepności nawierzchni nie jest istotny.

Wynikające z możliwości technologicznych ograniczenie prędkości do 70 km/h oznacza, że wynalazek będzie działał w warunkach miejskich. Skrócenie drogi hamowania o 40 proc. pozwoliłoby zdecydowanie zmniejszyć liczbę potrąceń pieszych i stłuczek. Nie wiadomo jednak, jak hamulec Torricelliego sprawdziłby się na dziurawych nawierzchniach polskich aglomeracji...


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: hamulce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy