Jechał na sygnale, zabił dwie osoby. Ma proces

Prokuratura Rejonowa w Chojnicach (Pomorskie) oskarżyła kierującego oznakowanym radiowozem policjanta ze Słupska o umyślne naruszenie zasad ruchu drogowego, czego wynikiem był śmiertelny wypadek, w którym zginęły dwie osoby.

Prokuratura Rejonowa w Chojnicach (Pomorskie) oskarżyła kierującego oznakowanym radiowozem policjanta ze Słupska o umyślne naruszenie zasad ruchu drogowego, czego wynikiem był śmiertelny wypadek, w którym zginęły dwie osoby.

Prokurator rejonowy w Chojnicach Mirosław Orłowski powiedział, że akt oskarżenia przesłano do Sądu Rejonowego w Słupsku.

Do wypadku doszło 9 października 2010 r. ok. godz. 21.30 w Słupsku na skrzyżowaniu ulic Szczecińskiej, Braci Gierymskich i Małcużyńskiego. Jadący Szczecińską policyjny fiat ducato wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle i uderzył w prawy bok znajdującej się tam taksówki marki Citroen Xara Picasso.

56-letnia pasażerka taksówki Edwarda P. i prowadzący samochód 62-letni Jan Z. zginęli. Dwaj jadący radiowozem policjanci zostali ranni. Fiat ducato po uderzeniu w citroena zapalił się.

Reklama

Z ustaleń biegłych wynika, że sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu działała prawidłowo, a radiowóz wjechał na skrzyżowanie z prędkością 100 km/h, co uniemożliwiało jego kierowcy uniknięcie zderzenia.

Jak ustalono w śledztwie, radiowóz miał włączone sygnały świetlne i dźwiękowe, a częściowo do wypadku przyczynił się kierowca taksówki. Biegli uznali, że gdyby obserwował on przestrzeń po prawej stronie prowadzonego przez siebie pojazdu, zauważyłby radiowóz i uniknąłby zderzenia. Z opinii jednoznacznie wynika jednak, że bezpośrednią winę za wypadek ponosi policjant kierujący radiowozem.

Oskarżony, 31-letni Mirosław K., pracuje w policji od 2004 r. Podczas przesłuchania w prokuraturze powiedział jedynie, że nie może odnieść się do zarzutu, bo nie pamięta przebiegu wypadku. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Przed sądem będzie odpowiadał z wolnej stopy.

Radiowóz, który prowadził 9 października ub.r., był jednym z czterech pojazdów wysłanych ze Słupska do pobliskich Bolesławic w celu wsparcia policjantów interweniujących w sprawie 50 kibiców awanturujących się na stacji benzynowej.

Ponieważ sprawa dotyczyła funkcjonariusza ze Słupska, śledztwo niemal zaraz po wszczęciu przekazano do Chojnic.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy