Jak powstrzymać kierowców aut służbowych...

Po polskich drogach jeździ dziś ok. 2 mln samochodów służbowych. Po wakacjach nasilenie ruchu na drogach wzrasta średnio o 30%, a październik jest najczarniejszym miesiącem w statystykach wypadków. Czy można powstrzymać horror, którego główną przyczyną jest zbyt szybka jazda?

- Nadmierna prędkość, ignorowanie zakazów zatrzymywania się, telefonowanie w czasie jazdy - Mirosław Dybich, podkomisarz Wydziału Ruchu Drogowego Wojewódzkiej Komendy Policji w Katowicach, wylicza "grzechy główne" kierowców handlowców.

Choć nie ma na ten temat żadnych oficjalnych statystyk, policjanci przyznają, że kierowcy samochodów firmowych zdecydowanie wyróżniają się na drogach - jeżdżą szybciej i dużo bardziej niebezpiecznie. Zatrzymani przez funkcjonariuszy, tłumaczą najczęściej, że muszą zdążyć na spotkanie, albo że szef kazał się spieszyć.

Reklama

Dodajmy, że nadmierna prędkość jest jedną z głównych przyczyn wypadków, których w 2012 roku najwięcej było właśnie po wakacjach - w październiku. Tylko Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach odnotowała ich 489 (plus 4194 kolizji), a w ich wyniku 42 osoby zginęły a 550 zostało rannych.

Za szybko i bez fotelika

Zaskakujące okazały się też wyniki przeprowadzonej na początku września akcji "Zapnij pasy nie wystarczy", w czasie której policjanci ze śląskiej drogówki kontrolowali posiadanie fotelików samochodowych dla dzieci.

Funkcjonariusze wraz z kierowcą wyścigowym chcieli pokazywać rodzicom, jak napinać pasy bezpieczeństwa przewożąc dzieci w fotelikach. Nieoczekiwanie jednak okazało się, że co 10. dziecko jest przewożone przez rodziców bez pasów, a w dodatku aż 6 procent jechało też bez fotelika!

- Stwierdziliśmy, że pasów dzieciom nie zapinają najczęściej rodzice aktywni zawodowo, którzy od rana spieszą się, twierdząc, że nie mogą spóźnić się do pracy. Część z nich korzysta z samochodów służbowych - mówi podkomisarz Dybich.

Kierowcy tłumaczyli, że musieliby mieć zgodę pracodawcy na fotelik, tymczasem oficjalnie najczęściej nie mogą używać samochodu służbowego do prywatnych celów.

Maciej Dreszer z racji swojej motoryzacyjnej pasji też uważniej niż przeciętny kierowca obserwuje innych uczestników ruchu. Przyznaje, że widok auta firmowego wyprzedzającego "na trzeciego" czy nie zwalniającego w terenie zabudowanym jest niestety dość powszechny.

- "Parasolem ochronnym" takich kierowców są CB-radia i aplikacje w telefonach komórkowych, na bieżąco uzupełniane o aktualne pozycje patroli policji - mówi Maciej Dreszer.

Agnieszka Pawlus, psycholog transportu z katowickiego Centrum Psychologii PULS przyznaje, że wśród innych nacji niestety jesteśmy uznawani za kierowców szalonych. Badania unijnego programu SARTRE potwierdzają, że dozwoloną prędkość świadomie przekracza aż 45 proc. polskich kierowców, najwięcej spośród 23 objętych badaniem narodowości.

- Drogowe incydenty są okazją do wyładowania nagromadzonych, negatywnych emocji. Jesteśmy zestresowani, przepracowani, kumulują się w nas problemy i niepowodzenia, i to właśnie one są przyczyną agresji za kółkiem. Dlatego do nerwowych sytuacji dochodzi najczęściej w drodze do lub z pracy - mówi Agnieszka Pawlus.

W służbowym aucie łatwiej też nie liczyć się z kosztami eksploatacyjnymi, bo ponosi je firma, nie trzeba więc dbać o auto ani o zużycie paliwa. Tymczasem szybka jazda niesie za sobą całą masę zagrożeń.

- Przede wszystkim mamy wtedy skrócony czas na reakcję i przeciwdziałanie w momencie nieoczekiwanego zdarzenia na drodze. Możemy nie zauważyć hamującego auta i uderzyć w jego tył albo nie dostrzec wbiegającego na jezdnię przechodnia - wylicza Maciej Dreszer. - Uwagę dodatkowo rozprasza "prowadzenie biura": rozmowy przez telefon, czytanie esemesów czy ustawianie nawigacji - mówi Dreszer.

Powstrzymać drogowych piREPów

Pytanie zatem: jak powstrzymać kierowców, których wyśrubowane normy pracy motywują do mocniejszego przyciskania pedału gazu? W opinii policji, pomóc mogą wzmożone kontrole drogowe oraz podnoszenie świadomości nie tylko kierowców, ale także pracodawców, których presja często może wpływać na styl jazdy ich pracowników.

Zdaniem Macieja Dreszera pewnego rodzaju "kagańcem" na szalejących autami służbowymi kierowców byłby montaż systemów kontroli GPS, pokazujących trasę przejazdu auta, jego prędkość, tankowania, czasy przestoju. Takie rozwiązanie byłoby jednak trudne do wprowadzenie w życie.

Pozostaje też pytanie, czy pracodawcy chcieliby taki system wprowadzać? Czy wyśrubowane normy i naglące terminy nie powodują, że woleliby jednak przymykać oko na wykroczenia pracowników dokonane w godzinach pracy.

- Najlepszym sposobem poprawy bezpieczeństwa jazdy kierowców byłyby dodatkowe, specjalistyczne szkolenia na symulatorach i w szkołach bezpiecznej jazdy. Kierowca, który dwa razy wjedzie na leżącego manekina, bo nie może wyhamować, bardzo szybko zrozumie, jakie zagrożenie stwarza na drodze on i jego auto, podczas zbyt szybkiej jazdy - mówi Dreszer.

***

Za kierownicą jak na ślubie

Rozmowa z Agnieszką Pawlus, psychologiem transportu z Centrum Psychologii PULS w Katowicach.

Czyli jednak nie bez przyczyny mówi się o Polakach "ułańska fantazja, kozacka brawura"?

Agnieszka Pawlus: - Niestety... Wśród innych nacji jesteśmy uznawani za szalonych kierowców. Z badań Instytutu Badania Opinii i Rynku Pentor przeprowadzonych na grupie tysiąca Polaków wynika też, że jesteśmy bardzo emocjonalnym narodem. Łatwo się irytujemy, wzruszamy, często się śmiejemy, ale lubimy też narzekać. Mężczyźni wściekają się za kółkiem, a kobiety płaczą na ślubach. Takimi też jesteśmy kierowcami - emocjonalnymi.

A, czy to prawda, że nawet spokojni Polacy, kiedy wsiadają za kierownicę, zmieniają się w piratów?

- Tak. W samochodzie, potrafimy przejść całkowitą metamorfozę! Jak pokazują badania, najbardziej agresywni są ci kierowcy, którzy w życiu codziennym wykonują spokojną pracę. Prowadzenie pojazdu może wiązać się ze wzrostem poczucia władzy, którego nie mają w domu czy w pracy. Samochód daje poczucie bezpieczeństwa i anonimowości.

Służbowa "fura" dodaje jeszcze tej "władzy"?

- Jeśli pracodawca odpowiednio nas nie motywuje, to niestety nie szanujemy służbowego samochodu. Nie czujemy się za niego odpowiedzialni. Łatwiej jest nam mocniej nacisnąć na pedał gazu w samochodzie, który nie jest naszą własnością.

Kierowca wyścigowy Maciej Dreszner twierdzi, że negatywne zachowania drogowe Polaków można by zmieniać poprzez szkolenia z techniki jazdy. Myśli pani, że to by pomogło?

- Wiele sytuacji na drodze budzi emocje. Są to najczęściej niespodziewane sytuacje: nagłe przeszkody, korki, utrata przyczepności, gwałtowne zachowania innych kierowców. Jedynym sposobem niwelowania naszych emocjonalnych reakcji jest wypracowanie pewnych nawyków na drodze, sposobów reagowania na te sytuacje. Nawyk to zautomatyzowana czynność, zachowanie lub reagowanie, które jest kontrolowane przez naszą podświadomość. Co oznacza, że nie musimy być świadomi, kiedy wykonujemy pewne czynności - po prostu robimy je automatycznie.

- Ćwiczenie i powtarzanie naszych zachowań w różnych sytuacjach, m.in. poprzez szkolenia kierowców w szkołach jazdy, jest pewnym sposobem na kształtowanie tych dobrych nawyków. Pamiętajmy jednak, że na drodze nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć, zawsze może nas coś zaskoczyć. Dlatego powinniśmy nabrać pokory i zawsze zachowywać ostrożność.

***

Już przeszło 36 tysięcy fanów ma np. facebookowy profil "Sfotografuj Policjanta", którego autorzy podkreślają, że policja powinna być "jak żona Cezara". Każdego dnia na profilu publikowanych jest nawet kilkanaście zdjęć dokumentujących łamanie prawa przez policjantów - część spraw skończyło się ukaraniem poszczególnych funkcjonariuszy. To też kierowcy aut służbowych!

TUTAJ ZNAJDZIESZ NASZ PROFIL.

Dowiedz się więcej na temat: auta służbowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy