Jadę niebezpiecznie? Zadzwoń!

Panie! Pana alfa pędzi na złamanie karku jakieś 180 na godzinę. Ten pana kierowca to jakiś wariat drogowy! - usłyszeliśmy w głośniku samochodowego telefonu stojąc tym autem w korku.

To był pierwszy telefon podczas naszej mistyfikacji mającej na celu sprawdzenie, czy polscy kierowcy będą informować....

„Służbowym” autem (alfa romeo brera z zainstalowanym fabrycznie, wciąż działającym notabene telefonem) z napisem „Jadę niebezpiecznie? Zadzwoń do mojego szefa 500 710 339” poruszaliśmy się przez kilkanaście dni po całej Polsce. Byliśmy - poza Krakowem, gdzie pracujemy - także w Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku i Kielcach. Wszędzie tak oznakowany samochód wzbudzał duże zainteresowanie, i to zapewne nie tylko z tej racji, że ten model w naszym kraju to wciąż rzadkość. Zachęcanie do informowania właściciela auta o drogowych występkach kierowcy jego auta to przecież niezbyt częsty proceder. Niestety, w naszym przypadku takie „donosy” nijak miały się do rzeczywistości. Oto kilka przykładów.

Reklama

To jakiś wariat drogowy

Ulica Kalwaryjska w Krakowie. Stoimy w korku w stronę hali Korony. Za nami volkswagen golf III, w środku dwóch chłopaków w wieku 20-22 lat. W lusterku widzimy, że są rozbawieni. W pewnej chwili kierowca sięga po telefon. Dzwoni do naszego samochodu! Panie! Pana alfa pędzi na złamanie karku jakieś 180 na godzinę. Ten pana kierowca to jakiś wariat drogowy!. Dziękujemy za przekazaną informacje i pytamy gdzie obecnie znajduje się „nasza” alfa. Kierowca golfa przerywa połączenie.

Wyprzedza na trzeciego

Kolejny przykład. Także Kraków. Aleja Pokoju koło M1. Jedziemy z Nowej Huty w stronę centrum Krakowa za mercedesem klasy C. W środku tego auta kierowca i pasażer. Obaj w wieku około 35 lat. Mercedes jedzie lewym pasem około 55 km/h. Wyprzedzamy go prawym pasem ruchu z prędkością około 70 km/h. Mercedes zdecydowanie przyspiesza i na wysokości centrum handlowego Plaza dogania nas. Po chwili dzwoni telefon. Kto jedzie pana samochodem - słyszymy pytanie, a zaraz potem informacja, że ten kto jedzie to prawdziwy pirat.

Wyprzedza prawą stroną i łamie wszelkie przepisy ruchu drogowego. Pytamy, gdzie to ma miejsce. Na Alei Pokoju w Krakowie, koło M1 - pada odpowiedź. Ale wyprzedzanie prawym pasem ruchu jest dozwolone w mieście - odpowiadamy i prosimy o więcej szczegółów pirackiej jazdy „naszego” kierowcy. Człowiek z mercedesa wyraźnie zaczyna się plątać. No jak już mówiłem jedzie bardzo szybko, zmienia ciągle pasy, zajeżdża drogę i wyprzedza na trzeciego - mówi i rozłącza się.

Bez kierunkowskazów

Tym razem okolice Wrocławia. Droga w stronę Strzelina. Wjeżdżamy na niewielkie rondo jadąc na wprost. Nie włączamy żadnego kierunkowskazu. Za nami opel astra. Wyraźnie nas goni, aby odczytać numer telefonu. Kierowca (samotnie jadący starszy mężczyzna) sięga po telefon. Chciałbym poinformować, że kierowca jadący pana samochodem nie używa kierunkowskazów. Proszę zwrócić mu uwagę, bo to niebezpieczne. Do widzenia. Nim zdążyliśmy zapytać o szczegóły, rozłączył się, choć oczywiście miał rację.

Tyle przykładów. W sumie podczas naszego „eksperymentu” odebraliśmy 18 telefonów. Zdecydowana większość zarzutów nam stawianych była - podobnie jak przykłady powyżej - nieprawdziwa. Zaledwie w 3 przypadkach dzwoniący mieli rację (zaparkowanie w niedozwolonym miejscu, przekroczenie o 8 km/h dozwolonej prędkości, niezatrzymanie się przed zieloną strzałką).

Jakie są wnioski z naszej mistyfikacji? Że mamy duże poczucie humoru? Że lubimy szkodzić innym rozmijając się z prawdą? Że nasze społeczeństwo nie dorosło jeszcze do tego typu zachowań?

Jakie jest twoje zdanie na ten temat?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta | kierowcy | drogowy | telefon | niebezpieczeństwo | kierowca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama