Historia pewnego wypadku...

Na polskich drogach wciąż giną ludzie. Nie ma dnia aby komunikaty policyjne nie informowały o kolejnych tragediach. Także liczba rannych stale rośnie. Wśród ofiar są również piesi, którzy lekceważąc przepisy narażają się na niebezpieczeństwo.

Jakiś czas temu nasz reporter był świadkiem zdarzenia, które na szczęście nie zakończyło się tragicznie. Ofiara, około 50-letnia kobieta trafiła jednak do szpitala z licznymi urazami. Oto fotograficzny zapis tego zdarzenia. Publikujemy go ku przestrodze...

Zdjęcie numer 1. Rzecz dzieje się na ruchliwym skrzyżowaniu w centrum Krakowa. Dobrze oznakowane przejścia dla pieszych, i ... zabezpieczony specjalnymi barierkami oraz stosownym znakiem zakazu niezwykle niebezpieczny skrót do przystanku tramwajowego.

Zdjęcie numer 2. Na przechodzącą w niedozwolonym miejscu kobietę wpada samochód. Na szczęście miał czas na hamowanie. Siła uderzenia nie była więc zbyt duża. Pomocy ofierze udzielają przypadkowi przechodnie. Ktoś dzwoni po karetkę pogotowia i policję. Za barierkami zbierają się ludzie Jest wśród nich staruszka. Proszę zwrócić na nią uwagę.

Zdjęcie numer 3. Przyjeżdża karetka pogotowia. Lekarz udziela poszkodowanej pierwszej pomocy. Obrażenia wydają się poważne. Kobieta jest nieprzytomna. Stojący za barierka nadal przyglądają się wypadkowi. Jest wśród nich staruszka. Wyraźnie na coś czeka. Policji nadal nie ma.

Zdjęcie numer 4. Lekarz decyduje się na umieszczenie poszkodowanej w ambulansie. Sanitariusze wyciągają nosze. Mają nieco utrudnione zadanie, bowiem zniecierpliwieni kierowcy korzystając z nieobecności policji postanowili nie czekać na odblokowanie drogi. To nie ułatwia akcji ratunkowej.

Zdjęcie numer 5. Ofiara wypadku jest już w karetce pogotowia. W ambulansie trwa reanimacja poszkodowanej. Tymczasem staruszka, która obserwowała wypadek postanowiła także zaryzykować. Zamiast przejść na pobliskie pasy dla pieszych przechodzi przez jezdnie w tym samym miejscu co walcząca teraz o życie kobieta. Policji nadal nie ma.

Zdjęcie numer 6. Są policjanci. Przyjechali dwoma motocyklami już po odjechaniu karetki pogotowia. Jeden spisuje zeznania kierowcy, który był uczestnikiem wypadku, drugi próbował wyegzekwować na pieszych przestrzeganie przepisów. Na próżno.

 

Zdjęcie numer 7. Praca skończona. Policjanci wsiedli na swoje motocykle i odjechali. Widocznie także im się spieszyło bowiem postanowili opuścić skrzyżowanie jadąc ... pod prąd. Po wypadku nie było już prawie śladu. Pozostała tylko plama krwi na jezdni...

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | staruszka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy