Ekologiczne odśnieżanie auta czy kolejna bzdura?

Od jakiegoś czasu czytam publikowane w różnych mediach mądrości na temat ekologicznego odśnieżania samochodu. Chodzi tu o zakaz włączenia silnika podczas wykonywania tej czynności. Podobno nawet jakiś kierowca został ukarany 300-złotowym mandatem, bo kiedy skrobał szyby w swoim aucie, silnik pracował i to dłużej, niż 1 minutę.

Zawsze sobie obiecuję, że już nic nie zdziwi mnie w tym kraju, a jednak ciągle jestem zaskakiwany takimi rewelacjami. Zastanawiam się wówczas, czy to dziennikarze nie mają już o czym pisać i dlatego sięgają po takie bzdurne tematy, czy też społeczne odmóżdżenie zatacza coraz szersze kręgi. Wątpię, by znaleźli się policjanci, którzy wymierzają mandaty na odśnieżanie samochodu przy włączonym silniku. To raczej chyba szukanie sensacji na siłę.  Wyobraźmy sobie jednak następujące scenariusze.

Gdy samochód jest pokryty świeżym śniegiem

Reklama

W takim przypadku istotnie włączanie silnika przed rozpoczęciem odśnieżanie nie jest konieczne. Wystarczy szczotką usunąć sypki śnieg z całego pojazdu. No dobrze, odśnieżyłem i teraz wsiadam do auta. W każdym samochodzie jest trochę wilgoci, a ja oddycham. Para wodna skrapla się, przednia szyba pokrywa się mgiełką, przez którą nic nie widzę. Silnika nie wolno mi włączyć na dłużej niż 60 sekund. Co ma zatem zrobić?  Ruszyć z zaparowanymi szybami?

Wietrzyć wnętrze auta? Czyli otworzyć wszystkie drzwi i czekać? Jak długo? Czytam także rady, by nie wnosić śniegu na butach, dobrze otrzepać obuwie. Zgoda, ale i tak trochę wody pozostanie na butach, na gumowych dywanikach. Nie zdejmę przecież obuwia na zewnątrz i nie założę suchych kapci.

Ruszam, szyba znów paruje, przecieram ją irchą, rozpraszam swoją uwagę usuwaniem pary, zamiast obserwacją drogi. Mądre, prawda?

Gdy śnieg i lód przymarzł do nadwozia

Skoro nie wolno mi włączyć silnika, to zabieram się za skrobanie. Ryję plastikową lub gumową  skrobaczką po lodzie, niewiele to daje, niszczę lakier, stukam, pukam. Taka zabawa może trwać nawet pół godziny. Mam bardzo duże szanse trwale porysować szybę. Jeśli padał marznący deszcz i na szybie zalega gruba warstwa lodu, to i tak żadne skrobanie nic nie da. Nie jest możliwe usunięcie lodu bez podgrzania przedniej szyby.

Jeżeli mój samochód ma ogrzewanie przedniej szyby, to włączam je przy unieruchomionym silniku. Włączam też nadmuch. Ciekawe, kiedy padnie akumulator?

Wsiadam następnie do lodowatego wnętrza auta. Szyba zaczyna pokrywać się parą... Dalej, jak w wariancie poprzednim.

Jak ominąć głupie prawo

Art. 60 ust. 2 pkt. 3 Prawa o ruchu drogowym stanowi, że zabrania się kierującemu pozostawiania pracującego silnika podczas postoju na obszarze zabudowanym. Z kolei ten sam art. 60 ust. 2 pkt. 1 zabrania oddalania się od pojazdu, gdy silnik jest w ruchu. A co to jest postój pojazdu? Zgodnie z art. 2 pkt. 30 jest to unieruchomienie pojazdu niewynikające z warunków lub przepisów ruchu drogowego, trwające dłużej niż 1 minutę.

Umyślnie cytuję tak dokładnie przepisy prawa. Skoro jesteśmy tacy praworządni, to czy jeżeli włączę silnik na 59 sekund, a następnie go wyłączę i włączę ponownie, to też popełniam wykroczenie? Wówczas można to traktować jako zatrzymanie pojazdu, a nie postój. 

A co to znaczy "oddalanie się od pojazdu"?  Czy jeśli włączę silnik, wyjdę z samochodu  i sprawdzam pod maską, jak pracuje pasek klinowy, to czy oddalam się od pojazdu? To samo jest przecież z odśnieżaniem - nie włączam silnika i idę do domu na kawę, ale jestem przy aucie.

A co, jeśli mam webasto?

Webasto, zwane ogrzewaniem postojowym, to urządzenie służące do podgrzewania wnętrza pojazdu i silnika. Nie wdając się w szczegóły, wykorzystuje ono paliwo ze zbiornika samochodu i podgrzewa za pomocą specjalnego palnika ciecz chłodzącą.

W Skandynawii to urządzenie jest powszechnie stosowane. Mogę je zaprogramować ręcznie albo włączyć zdalnie za pomocą pilota czy aplikacji na komórce. Przychodzę rano do samochodu, a tu szyby odparowane, wewnątrz ciepło, silnik z łatwością zapala.

Tyle tylko, że to webasto także emituje spaliny, natomiast na pewno nie jest silnikiem. Oznacza to, że webasto mogę włączyć na całą noc i wszystko jest w punktu widzenia prawa w porządku. Jeśli jednak włączę silnik na 61 sekund, aby odtajał lód na szybie, to już  popełniam wykroczenie. Takie mądre jest to prawo.

A co, jeśli mam ciężarówkę lub autobus?

W takich pojazdach stosowane są hamulce pneumatyczne. Zanim ruszę, muszę napełnić zbiorniki sprężonego powietrza. To da się zrobić tylko przy pracującym silniku. Zanim - jak to mówią kierowcy - nabiję zegary, czyli manometry wskażą wymagane ciśnienie, musi upłynąć po nocnym postoju dobrych kilka minut.

Ruszenie takim pojazdem przy zbyt niskim ciśnieniu powietrza w zbiornikach hamulcowych grozi nieobliczalnymi konsekwencjami.

I co? Podejdzie do mnie policjant albo jakiś nawiedzony ekolog i powie: co pan robi?! Proszę natychmiast wyłączyć silnik, bo on zatruwa środowisko! Ukarzę pana mandatem!

Nie ma nic gorszego, niż głupota ludzka. Potrafi być ona naprawdę wielka. Druga groźna rzecz to obłuda i zakłamanie. Tu walczymy z ośnieżaniem przy włączonym silniku, a ile samochodów jeździ na oleju opałowym albo innym wynalazku? To wręcz czuć, gdy taki diesel puści nam kłąb spalin prosto w noc. I co? To jest chyba o wiele gorsze.

Nie jestem przeciwnikiem ekologii, ale wszystko musi bazować na zdrowym rozsądku. Ze smutkiem zauważam, że wielu osobom coraz bardziej go brakuje.

Polski kierowca

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy