Do pasji doprowadza mnie jazda lewym pasem...

Szczególnie refleksyjny okres Wszystkich Świętych skłonił mnie do przemyślenia tego, co jest najbardziej irytujące na naszych drogach i wpływa jednocześnie na nasze bezpieczeństwo. Ponieważ wszyscy będą się jak zwykle ekscytować liczbą "ujawnionych nietrzeźwych kierujących" i usłyszymy na ten temat milion wyświechtanych sloganów, ja dla odmiany chciałbym zastanowić się nad zachowaniem osób starszych. Nie ukrywam, że niezwykle pomógł mi w tym widok tłumów chaotycznie przelewających się wokół cmentarzy. Posłuchajcie...

Najgorsza rzecz dla kierowcy to piesi, chodzący po jezdni jak święte krowy. Właśnie - jezdnią a nie chodnikiem, choć ten istnieje i wręcz prosi się, żeby z niego skorzystać. Mimo to codziennie widzę osoby chodzące w mieście skrajem drogi, nawet jeśli z jednej i z drugiej strony mają wygodne, szerokie i w miarę równe chodniki.

Idę jezdnią i co w tym złego?

W miejscu, gdzie mieszkam, jest typowa ulica, dość wąska, często zastawiona samochodami parkującymi wprost na jezdni, są zatoki postojowe, też zwykle zapełnione autami i szeroki chodnik. Z którego uparcie niektórzy nie chcą korzystać. Są to zwykle osoby starsze, które, często obładowane siatkami, w najmniej oczekiwanym miejscu chcą przejść na drugą stronę. Ostatnio jechałem dłuższy czas za starszą panią prowadzącą rower. Dlaczego nie mogła iść pustym chodnikiem - nie mam zielonego pojęcia.

Reklama

Często zatrzymuję się przy takich ludziach, pytając uprzejmie, czy aby na pewno wiedzą do czego służą chodniki i czy nie uważają, że będą tam jednak bezpieczniejsi? Robię to w ich dobrze pojętym interesie. Mnie w samochodzie raczej się nic nie stanie; w razie jakiegoś nieszczęścia to im grozi większa krzywda. Często spotykam się w takich sytuacjach z niechęcią czy wręcz wrogością, ale, co najgorsze, z kompletnych brakiem zrozumienia. Na zasadzie: "Idę jezdnią i co w tym złego? Zawsze tak chodziłem, wszyscy tak robią, więc o co ci, chłopie, chodzi?"

Jest to dla mnie tym bardziej niezrozumiałe, że osoby starsze najczęściej są bardzo, a czasem wręcz obsesyjnie ostrożne. Zostawcie z nimi na chwilę swoje dzieci, a zrozumiecie, o co mi chodzi: "Niech on tam nie wchodzi, bo spadnie i rozbije głowę"; "Niech tego nie bierze, po to brudne i się pokaleczy"; "Zamknijcie okno, bo go zawieje" itd.  Wszędzie tysiące zagrożeń, ale jakoś samochód się do nich nie zalicza.   

Zdarzyło się wam zobaczyć starszą osobę, ledwo chodzącą, która idzie najkrótszą drogą z kościoła na przystanek autobusowy, ukosem przez "czteropasmówkę", ignorując pasy, światła a często też kładkę nad jezdnią? Lawirując między samochodami, narażając życie. Dwa pasy w jedną stronę, potem pas zieleni, potem dwa pasy w drugą...

Tak, znam i rozumiem tłumaczenie, że na starość ciężko jest chodzić, a każdy dodatkowy metr to męka. Pamiętajcie jednak, że alternatywą jest utrata życia lub kalectwo. Tym bardziej, że trudno liczyć na szybkość reakcji w razie jakiegoś niebezpieczeństwa - ani wzrok już nie ten, ani refleks. Może warto zatem nadłożyć drogi żeby skorzystać z przejścia dla pieszych albo poprosić kogoś o podwiezienie, o pomoc w przejściu na drugą stronę?

Rzut oka na wycinki prasowe też nie pozostawia złudzeń...

"Wychodząca z tramwaju 72-letnia kobieta ominęła barierki ochronne i podczas przechodzenia przez jezdnię w miejscu niedozwolonym została potrącona. (...) To kolejny przypadek potrącenia osoby pieszej, w starszym wieku, która przechodziła przez jezdnię zza tramwaju lub w innym niedozwolonym miejscu."

"Kobieta próbowała przebiec przez czteropasmowy odcinek drogi na przystanek autobusowy znajdujący się naprzeciwko Galerii Amber. 71-latka wpadła pod nadjeżdżającego fiata Punto, będąc już na ostatnim pasie."

"81-letnia kobieta przechodziła przez jezdnię w niedozwolonym miejscu i nie zauważyła jadącego samochodu".

Przejście dla pieszych jest dla pieszych

Na drugim miejscu w rankingu mojej irytacji, zaraz po pieszych na jezdni, znajdują się rowerzyści na przejściach dla pieszych i chodnikach. Niestety, to też bardzo często dotyczy osób starszych, które jeżdżą chodnikami z obawy przed samochodami ("Ci kierowcy to pędzą jak szaleńcy...") a schodzenie z rowerów przed, i wsiadanie za przejściem jest dla nich zbyt dużym wysiłkiem.

Próbowałem kilka razy uświadomić takich rowerzystów, że przejście dla pieszych jest dla pieszych, a oni poruszają się pojazdem. Tu również spotykam się z absolutnym brakiem zrozumienia. Argument ten, co zwykle: jeżdżą tak, bo wszyscy tak robią. Wydaje mi się, że wśród wielu osób starszych, dla których rower jest podstawowym środkiem lokomocji, panuje przekonanie, że rowerem można wjechać wszędzie, a przepisy ruchu drogowego ich nie dotyczą. Zadziwiająca jest pobłażliwość policji wobec sprawców wymienionych wyżej wykroczeń.

Lewy pas to nie kółko różańcowe

Do pasji doprowadza mnie również jazda lewym pasem z prędkością "patrolową". Jako żywo przypomina to słynne w Polsce "wyścigi tempomatów", które rozgrywają się na dwóch pasach autostrady między TIR-ami. Nie ukrywam, że czasem delikatnie napominam takich wolno sunących kierowców klaksonem, ale wtedy widzę jedynie zdumione spojrzenia spod ronda kapelusza:" O co mu chodzi, przecież jadę wolno, bezpiecznie, jestem trzeźwy, mam zapięte pasy i włączone światła". I znowu wychodzę na "furiata drogowego".

Ostatnio na jednym z samochodów zauważałem naklejkę: "Lewy pas to nie kółko różańcowe". Przypuszczam, że umieszczoną przez jakiegoś zdesperowanego kierowcę, który uznał, że to jedyny sposób dotarcia do seniorów. 

Tak jak pewnie wielu z was, mam wielki szacunek do osób starszych. Uważam jednak, że ważniejsze jest ich bezpieczeństwo i lepiej osobę starszą zastopować, niż dopuścić, żeby wpadła pod samochód. Oczywiście czas jest taki, że wszyscy trąbią o "Zniczu" i pijanych kierowcach. Może czas najwyższy porozmawiać o tym, jak na bezpieczeństwo na drogach wpływa zachowanie osób starszych. Również na bezpieczeństwo ich samych.

Tomasz Bodył

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy